niedziela, 22 lutego 2015

Kremowy kapuśniak i Lubonie - recenzja powieści z X wieku

Zaczynam weryfikować mój pogląd, że chorowanie jest przyjemne. Otóż nie. Gorączka przy której nic nie można robić, ani nawet myśleć, nie sprzyja dobremu samopoczuciu. A kiedy już nawet nie da się czytać muszę stwierdzić, że zupełnie jest do niczego. A więc dogorywam z moją gorączką między 37-39 st. i w głowie nie mam nic sensownego. Wstawię więc przepis na zupę kapuśniak oraz wcześniejszą recenzję. A skrycie zdradzę Wam że w mojej gorącej głowie same słodkości. Za tydzień mam nadzieję je dodać :)



Kremowy kapuśniak

Składniki:

  • 2 ziemniaki
  • 1 cebula
  • 1 l bulionu
  • 2 ząbki czosnku
  • 10 cm pora
  • szcz pieprzu
  • łyżeczka sosu sojowego
  • szcz suszonej chili
  • 200 g kapusty kiszonej razem z wodą
  • pół marchwi.
  • 1 kromka chleba
  • łyżeczka oleju kokosowego


Ziemniaki, marchew, seler, cebulę obieramy ze skórki. Przekrawamy na mniejsze kawałki. Gotujemy w bulionie do miękkości. Dodajemy  kapustę, czosnek oraz przyprawy. Gotujemy jeszcze 10 minut pod przykryciem. W tym czasie kromkę chleba kroimy w kostkę i podsmażamy z obu stron na oleju kokosowym. 
Zupę miksujemy blenderem ręcznym. Tuż przed podaniem dodajemy grzanki.


Oraz recenzja Lubonie

Historia niejedno ma imię. Jak wiele mogłam powiedzieć o epoce Mieszka? Pewnie kilka zdań, nie wiele ponadto, co zasłyszałam w szkolnych ścianach czy murach muzeów. Skoro więc, jak wspomniałam, historię poznawać można na wiele sposobów, koniec końców decydujemy się na ten najnudniejszy? Może dlatego, że nikt nie proponuje nam ciekawszej alternatywy. Właśnie dlatego ja dziś przekonuję do tego, że „Lubonie. Powieść z X wieku” to nie tylko fajna książka, ale też sposób, żeby z historią przejść na Ty.
Tytuł dostarcza nam wiele informacji na temat fabuły. Wiemy więc kiedy osadzona jest akcja i kto będzie jej głównym bohaterem. Pierwszy przypis informuje nas też, że wydanie zostało uwspółcześnione. Autorem bowiem jest Józef Ignacy Kraszewski, a sama książka powstała 1876 roku. Nie powinno to nas jednak zniechęcać. Moim zdaniem jest lepsza od niejednej nowości. Dlaczego? Po pierwsze, powieść czyta się z niekłamaną przyjemnością. Nie ma w niej topornych opisów, niepotrzebnych wątków czy dennych dialogów. Zgodnie ze starą zasadą pisania, każde słowo coś znaczy, każda wprowadzona postać jest ważna, a każdy dialog wpływa na fabułę. W klimat książki wczuwamy się już od pierwszej strony, tak szybko, że aż wręcz niezauważalnie. Opisy przyrody, którymi raczy nas autor, są tak urzekające, że aż zaczęłam marzyć o bieganiu po lesie z wiankiem na głowie. Obrazy statyczne szybko zmieniają się w dynamiczne. Książka bogata jest w tzw. zwroty akcji. Pierwszy pojawia się na samym początku, jak grom z jasnego nieba, podczas sielskiej domowej atmosfery. Tak samo każdy następny przełomowy moment zaskakuje nas i wprawia w przyjemne poczucie, że w książce wiele się dzieje.
Na uznanie zasługują również wyraziście zarysowane postacie. Opisy ich wyglądu czy zachowania tak wiele mówią o ich charakterze, że czytelnik szybko ma wrażenie, że zna ich na wylot. Nic bardziej mylnego. W każdej chwili może pojawić się sprawa z przeszłości i zupełnie odmienić postrzegany przez nas wizerunek. Bohaterowie są też ludźmi. Poznajemy ich słabe i mocne strony, a jednocześnie wciąż pozostajemy przychylni wobec większości z nich. Czy słusznie? To już weryfikuje książka.
Warto podkreślić, że jest to fabularyzowana książka historyczna i chodzi mi tu zwłaszcza o pierwszą część tego zwrotu. Mamy tu oczywiście podanych wiele faktów. Poznajemy zwyczaje plemienne oparte na odkryciach archeologicznych. Towarzyszymy bohaterom podczas bardzo ważnych dla Polski wydarzeń (np. chrzest kraju). Pomocny jest również słowniczek pojęć na samym końcu. Jednak wciąż musimy pamiętać, że część postaci jest fikcyjna, a fabuła dostosowana do potrzeb pisarskich autora. Nie wszystko powinniśmy więc brać dosłownie jak prawdy objawione, a raczej zachętę do zbierania informacji we własnym zakresie.
Od strony technicznej książka wydana została w formie okładki „ze skrzydełkami”, co pięknie wygląda, jednak nie zapewni nam zastępstwa zakładki. Jest za to solidna i bardzo wytrzymała. Chociaż pozycja zdaje się być pokaźnej grubości są to tylko pozory. Całość wydrukowano na dość grubym papierze, ze sporymi marginesami i wielką czcionką. Bo przecież dla prawdziwego mola książkowego ok. 300 stron to tyle co nic.
Polecam tę pozycję, ponieważ stanowi ciekawą odskocznie od popularnych pozycji i wprowadza nas w zupełnie inną rzeczywistość. Chrzest Polski, od tego wydarzenia w większości omawiana jest nasza historia. Nie zdajemy jednak sprawy, że był to proces, a nie jednorazowy fakt. Tak przedstawiona historia nie znudzi nikogo.

Ocena: 5/6
Dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka za przekazanie egzemplarza książki do recenzji.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates