Featured

wtorek, 1 lipca 2025

Makijaż, który poprawia humor – moja przygoda z Larens Colour

#WspółpracaRecenzencka #LarensColour


Makijaż to dla mnie coś więcej niż codzienny rytuał – to moment, kiedy zwalniam, skupiam się na sobie i dodaję sobie energii na cały dzień. Ostatnio miałam okazję poznać bliżej markę Larens Colour i… muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem!


Do testowania otrzymałam kilka kosmetycznych perełek:
☕ fluid,
☕ korektor,
☕ bazę pod makijaż,
☕ bronzer
☕ błyszczyk.

Fluid i korektor – duet, który pokochasz


Zaczęłam od fluidu i korektora. Oba produkty mają lekką formułę, dzięki czemu skóra oddycha, a jednocześnie krycie jest naprawdę dobre. W moim przypadku to ogromny plus, bo nie lubię efektu „maski”. Fluid wyrównuje koloryt i nadaje skórze naturalny blask, a korektor skutecznie maskuje niedoskonałości, nie zbierając się w załamaniach skóry.

Baza pod makijaż – sekret długotrwałego efektu

Nie da się ukryć, że baza to produkt, o którym często zapominamy, a który ma ogromne znaczenie. Larens Colour stworzyło bazę, która pięknie wygładza cerę i przedłuża trwałość makijażu. Przetestowałam ją podczas całego dnia i muszę przyznać, że podkład świetnie się trzymał!


Bronzer i błyszczyk – kolory na każdą okazję

Bronzer okazał się dla mnie produktem, który wymaga trochę wprawy, ale daje satynowe wykończenie i pozwala pięknie wymodelować twarz. Błyszczyk w kolorze czerwonego wina to prawdziwa perełka – intensywny, elegancki i pełen charakteru. Choć nie jest ultra trwały, z łatwością można go odświeżyć w ciągu dnia.


Podsumowanie

Larens Colour to marka, która łączy estetykę z jakością. Ich kosmetyki nie tylko pięknie się prezentują, ale też świetnie działają. Dla mnie to produkty na dłużej – takie, które warto mieć w swojej kosmetyczce.

A Wy? Macie swoje ulubione produkty od Larens Colour? Który z nich chcielibyście przetestować? Podzielcie się w komentarzach!

Dominika Róg-Górecka

poniedziałek, 30 czerwca 2025

Zaleca się kota – Shō Ishida

#WspółpracaRecenzencka #WydawnictwoMarginesyw


Uwielbiam koty, a mam alergię. Nie pozostaje mi nic innego, jak podziwiać je na odległość i… czytać o nich książki. Gdy tylko zobaczyłam tytuł Zaleca się kota, wiedziałam, że to coś dla mnie.


Fabuła? Pozornie prosta, ale zaskakująco głęboka. W Kioto działa nietypowa klinika, w której lekarz nie wypisuje tabletek, a… koty. Każdy pacjent otrzymuje receptę na puchatego towarzysza, który ma pomóc mu uporać się z życiowym kryzysem. Pięć historii – pięć różnych postaci i pięć równie różnych futrzastych „terapeutów”.

Książka została napisana przez japońską autorkę i od razu czuć tu ducha azjatyckiej literatury. To zbiór opowiadań, które mimo że odrębne, są subtelnie połączone postacią tajemniczego lekarza, oddanej pielęgniarki i motywem kociej recepty. Całość jest spokojna, refleksyjna i bardzo symboliczna.

To, co mnie ujęło, to sposób, w jaki autorka mówi o trudnych tematach. Pojawia się samotność, wypalenie zawodowe, żal po stracie, brak celu. Ale nie ma tu zbędnego dramatyzmu. Zamiast tego – zwyczajność, która okazuje się być najbardziej wzruszająca. Codzienność bohaterów porusza właśnie przez swoją autentyczność.

Sama koncepcja przepisywania kotów na receptę jest nie tylko urocza, ale też niezwykle pomysłowa. Co ciekawe, im bliżej końca książki, tym więcej dowiadujemy się o samym lekarzu i pielęgniarce. Nie wszystko zostaje wyjaśnione, ale liczę, że w kontynuacji poznamy ich jeszcze lepiej.

Całość ma bardzo przyjemny klimat – delikatnie melancholijny, ale nie smutny. Narracja jest prosta, a jednocześnie pełna ciepła i spokoju. Idealna lektura na wieczór z herbatą.

Dla mnie była to bardzo kojąca i angażująca książka. Wciągnęła mnie bez reszty i zostawiła z głową pełną przemyśleń. Na pewno wrócę do niej jeszcze nie raz – i polecam każdemu, kto lubi azjatyckie opowieści, koty albo po prostu dobre, mądre historie.

Dominika Róg-Górecka

niedziela, 29 czerwca 2025

Zupki Junior od Gerber, czyli mały tester w akcji

#współpracareklamowa #trnd #gerber_polska


Kiedy dzień zaczyna się od zimnej kawy, a kończy na wyścigach z pieluchą w ręku, każda pomoc to skarb. I tu na scenę wjeżdżają one – zupki w słoiczkach! Gotowe, pyszne, a co najważniejsze – akceptowane przez małego szefa kuchni.


Tym razem mieliśmy przyjemność testować cztery zupki Gerber Junior: zupę pomidorową z ryżem, krem z dyni, kalafiorowo-brokułową oraz gulaszową z ziemniaczkami. Wszystkie zamknięte w poręcznych słoiczkach, gotowe do podania w kilka minut. Idealne na „ratunek obiadowy” w dzień, gdy nic nie idzie zgodnie z planem (czyli… codziennie).


Mam w domu małego krytyka kulinarnego, który potrafi wyczuć marchewkę na kilometr i krzywi się nawet na widok ziemniaków. Dlatego byłam szczerze zaskoczona, że najbardziej zasmakowała mu zupka gulaszowa – pachniała obłędnie, jakby ktoś ją doprawił miłością i domowym rosołkiem. Hitem okazała się też kalafiorowo-brokułowa, co nadal próbuję przetrawić psychicznie (kalafior! brokuł! sukces!). Za to krem z dyni… cóż, słodki i aksamitny, ale został wybrany tylko do degustacji, nie do dalszej współpracy.


Co podobało mi się najbardziej? To, że nie muszę sterczeć nad garnkiem i gotować na trzy dni, żeby maluch zjadł trzy łyżki. Skład jest prosty, smak dziecięcy, konsystencja odpowiednia – zero stresu, maksimum wygody. A że czasem sama spróbuję łyżkę? No cóż… nazwijmy to kontrolą jakości.


Podsumowując – Gerber ratuje nie tylko brzuszki naszych dzieci, ale też nerwy rodziców. Polecam z czystym sumieniem (i czystym śliniaczkiem), szczególnie gulaszową – to zupa z charakterem!

A teraz Ty – sprawdź, która zupka zostanie ulubieńcem Twojego malucha. Ostrzegam: może być walka o ostatnią łyżkę!

Dominika Róg-Górecka

czwartek, 19 czerwca 2025

Jak stworzyć strategię marki z ChatGPT i odnieść sukces w biznesie – Karina Misztal Małgorzata Siedlik

#WspółpracaRecenzencka #StudioEmka


„Jak stworzyć strategię marki z ChatGPT i odnieść sukces w biznesie” to książka, która łączy w sobie kobiecą energię, praktyczne narzędzia i nowoczesne podejście do budowania marki. Autorki, Karina Misztal i Małgorzata Siedlik, oferują czytelnikom kompleksowy przewodnik po świecie strategii marki wspieranej przez sztuczną inteligencję.


O czym jest książka?

Publikacja składa się z dwóch głównych części: merytorycznej oraz technicznej. Pierwsza z nich wprowadza czytelnika w podstawy budowania marki, definiowania jej wartości oraz komunikacji z odbiorcami. Druga część skupia się na praktycznych narzędziach, w tym na arkuszu Google, który generuje prompty do ChatGPT, umożliwiając efektywne wykorzystanie sztucznej inteligencji w procesie tworzenia strategii marki.

Estetyka i wydanie książki

Książka wyróżnia się wyjątkowym wydaniem – jest pięknie zaprojektowana, z dużą czcionką, wyodrębnionymi cytatami i licznymi zdjęciami autorek. To wydanie, które przyciąga wzrok i sprawia, że lektura staje się przyjemnością. Jednakże, choć estetyka jest na wysokim poziomie, może to wpływać na objętość treści – książka jest stosunkowo krótka, a powtarzające się zdjęcia autorek, czy wałkowanie wciąż podobnego przekazu, znacząco ograniczają wartość merytoryczną publikacji.


Część merytoryczna

W części merytorycznej autorki przedstawiają podstawowe zasady budowania marki, takie jak określenie jej misji, wartości czy grupy docelowej. Niemniej jednak, dla osób już zaznajomionych z tematyką marketingu i brandingu, zawarte informacje mogą być zbyt ogólne i nie wnosić nic nowego. Książka raczej motywuje i przypomina podstawowe zasady, niż oferuje głęboką analizę czy nowatorskie podejście.

Część techniczna – arkusz Google

Najciekawszym elementem książki jest arkusz Google, który generuje prompty do ChatGPT. To narzędzie pozwala na efektywne wykorzystanie sztucznej inteligencji w procesie tworzenia strategii marki, oferując konkretne i praktyczne rozwiązania. Choć wyniki generowane przez arkusz mogą nie zawsze spełniać oczekiwania, jego uniwersalność i potencjał sprawiają, że jest to wartościowe narzędzie, które może być pomocne w przyszłości.


Mam jednak pewne wątpliwości co do analizy samego Excela. W książce poświęca się wiele uwagi jego poszczególnym elementom. Ja jedynie rzuciłam na nie okiem. Poza samym wprowadzeniem, długie strony analizy nie były mi potrzebne. Zamiast nich wolałabym jednak bardziej zaawansowane treści.

Podsumowanie

„Jak stworzyć strategię marki z ChatGPT i odnieść sukces w biznesie” to książka, która łączy w sobie estetykę, praktyczne narzędzia i nowoczesne podejście do budowania marki. Choć dla bardziej zaawansowanych czytelników może być zbyt ogólna, dla osób początkujących stanowi inspirację i motywację do działania. Dodatkowo, arkusz Google z promptami do ChatGPT stanowi wartościowe narzędzie, które może wspierać proces tworzenia strategii marki w erze sztucznej inteligencji.

Dominika Róg-Górecka

wtorek, 17 czerwca 2025

O kocie, który ratował bibliotekę – Sosuke Natsukawa

#WspółpracaRecenzencka #FlowBooks



Są takie książki, które kupujemy oczami – tytuł, okładka, krótki opis i już mamy wrażenie, że to będzie coś wyjątkowego. „O kocie, który ratował bibliotekę” od razu mnie zaintrygowała. Brzmi jak idealna lektura na ciepłe popołudnie, pełna książek, magii i kociej mądrości. 


Główną bohaterką jest trzynastoletnia Nanami Kosaki, która uwielbia czytać. Lokalna biblioteka jest jej domem, a książki najlepszymi przyjaciółmi. Kiedy Nanami zauważa, że książki znikają z bibliotecznych półek, postanawia dowiedzieć się, kim jest tajemniczy mężczyzna w szarym garniturze kręcący się po bibliotece. Wkrótce pojawia się gadający rudy kot, Tora, który ostrzega ją przed niebezpieczeństwem. Razem wyruszają w podróż, by uratować znikające książki.

Baśniowy klimat

To powieść zdecydowanie baśniowa – lekka, symboliczna, miejscami wręcz oderwana od realności. Przypominała mi „Alicję w Krainie Czarów”, gdzie logika nie zawsze idzie w parze z wydarzeniami, a kolejne sceny mają raczej znaczenie metaforyczne niż dosłowne. Pod względem nastroju blisko jej również do „Sklepu pory deszczowej”, który także operował delikatnością i klimatem nieco onirycznym. To książka, którą można odebrać jak dłuższą przypowieść.



Bohaterowie

Nanami to postać odważna, ale przede wszystkim silna duchem. Mimo cichej natury potrafi postawić się, kiedy trzeba, i nie brakuje jej moralnego kompasu. To bohaterka, który może inspirować, ale przy tym jest tak bardzo... bez skazy. Ciężko się z nią utożsamić, bo nie popełnia błędów, nie ma wad, nie myli się. Przez to trudno poczuć do niego prawdziwą sympatię – pozostaje trochę papierowa, mimo wszystkich swoich zasług.

Fabuła i zaangażowanie

W książce dużo się dzieje – kolejne rozdziały to nowe misje, nowe przesłania i nowe spotkania. Fabuła nie stoi w miejscu, co teoretycznie powinno działać na plus. Mimo to, miałam trudność z pełnym zaangażowaniem się w tę historię. Magia, choć obecna, nie porwała mnie tak, jak tego oczekiwałam. Być może to wina pewnej naiwności fabuły – wszystko jest tu bardzo czarno-białe, symbole są podane wprost, a refleksja, choć trafna, momentami wydaje się zbyt uproszczona.


Przemyślenia, które zostają

Trzeba jednak przyznać, że książka zostawia po sobie kilka naprawdę ciekawych myśli. Najbardziej poruszył mnie temat „szarych ludzi” – tych, którzy zapominają, kim są, którzy przestają zadawać pytania, trwają w codzienności bez pasji i refleksji. Kiedy się nimi stajemy? A może już jesteśmy? Ta myśl długo nie dawała mi spokoju. I choć sama forma książki nie do końca mnie przekonała, to właśnie te momenty – ciche, pozornie niepozorne – okazały się najbardziej wartościowe.

Dla kogo?

„O kocie, który ratował bibliotekę” to książka zdecydowanie skierowana do młodszego czytelnika. Starsi odbiorcy mogą się nieco rozczarować jej prostotą, ale dla nastolatków – zwłaszcza tych, którzy dopiero zaczynają dostrzegać wartość książek i siłę refleksji – może być ciekawym i wartościowym doświadczeniem. To lektura dla tych, którzy lubią bajki z morałem, podane w delikatnej, estetycznej formie.

Dominika Róg-Górecka

piątek, 13 czerwca 2025

Odstawienie od piersi – Magdalena Michalska-Kacymirow, Marta Moeglich

#WspółpracaRrcenzencka #Mamania


Odstawienie od piersi to temat, który budzi wiele emocji. To moment graniczny, bardzo intymny, często pełen wątpliwości i pytań – zarówno tych zadawanych głośno, jak i tych cichych, w środku. Dla mnie ten tytuł pojawił się w idealnym momencie – myśl o zakończeniu karmienia dopiero zaczyna kiełkować w mojej głowie, ale już wiem, że potrzebuję do niej przygotowania. 


Książka ukazała się w serii „Mamania. Pierwszy kontakt”, która od lat towarzyszy rodzicom w ich pierwszych (i kolejnych) krokach rodzicielstwa. To wartościowa kolekcja mądrych i wspierających publikacji – takich, które nie oceniają, ale pokazują różne drogi. Tytuły z tej serii cechuje wrażliwość i szacunek dla emocji – nie inaczej jest i tym razem. 

To, co uderza od pierwszych stron, to ogromne wsparcie, jakie dają autorki. Ich empatia przebija z każdej strony. Widać, że naprawdę rozumieją, z czym mierzy się matka – nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim emocjonalnie. Dużo miejsca poświęcono właśnie uczuciom – lękowi, wątpliwościom, smutkowi, ale też uldze czy nadziei. To sprawia, że czytelniczka czuje się wysłuchana – nawet jeśli nie zadała jeszcze żadnego pytania. 


Temat odstawienia od piersi został tu omówiony bardzo szeroko. To nie tylko praktyczne porady „jak to zrobić”, ale też refleksja nad tym, dlaczego warto (lub nie warto) się tego podjąć. Autorki zachęcają, by nie podejmować decyzji z lęku, presji czy zmęczenia – i pomagają odnaleźć własne motywy. To bardzo cenna perspektywa w świecie, który często lubi narzucać „jedyne słuszne” rozwiązania. 

Mam poczucie, że autorki powiedziały na ten temat wszystko, co tylko można było powiedzieć. To prawdziwa kopalnia wiedzy – od teorii, przez konkretne strategie i wskazówki, aż po osobiste historie innych kobiet. Znajdziesz tu nie tylko odpowiedzi, ale i pytania, które warto sobie zadać. 

Warto też wspomnieć, że książka przywraca sprawczość matce – pokazuje, że ma prawo podejmować decyzję zgodną ze swoimi potrzebami. Książka jest wolna od ocen i presji, a jednocześnie zawiera sporo konkretnych wskazówek i porad.

To pozycja obowiązkowa dla każdej mamy karmiącej. Napisana przystępnie, ciepło i konkretnie. Bardzo pomocna – i to zarówno dla tych, które dopiero rozważają zakończenie karmienia, jak i dla tych, które są już na tej drodze. Można ją czytać od deski do deski, ale też wracać do wybranych fragmentów – jak do przyjaciółki, która zawsze ma dobre słowo. 

Podsumowując: to jedna z tych książek, które warto mieć pod ręką, zanim jeszcze podejmie się decyzję o odstawieniu. Daje narzędzia, wsparcie i – co najważniejsze – wewnętrzny spokój. A ten w rodzicielstwie jest na wagę złota.

Dominika Róg-Górecka

czwartek, 12 czerwca 2025

Ariel Extra Stain Removal PODS+

#WspółpracaReklamowa #Ariel


Miałam okazję przetestować Ariel Extra Stain Removal PODS+ i chętnie podzielę się swoją opinią. Zawsze szukam produktów, które ułatwiają codzienne obowiązki, a pranie to jedna z tych rzeczy, które warto mieć „ogarnięte” szybko, skutecznie i bez zbędnych komplikacji.


Ariel Extra Stain Removal PODS+ to kapsułki do prania, które zawierają skoncentrowany detergent wzbogacony o składniki usuwające trudne plamy. To rozwiązanie typu „wszystko w jednym” – jedna kapsułka wystarczy, by poradzić sobie z typowymi zabrudzeniami i zostawić ubrania czyste oraz pachnące.


Co mogę powiedzieć po testach? Przede wszystkim kapsułki są bardzo łatwe w użyciu – wystarczy wrzucić je do bębna pralki i gotowe, bez potrzeby odmierzania proszku czy płynu. Wyglądają estetycznie, są kolorowe i zamknięte w wygodnym, szczelnym opakowaniu, które łatwo przechowywać. Jeśli chodzi o działanie – naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyły! Ubrania po praniu pięknie pachną, a co najważniejsze – nie trzeba już dodawać dodatkowego płynu do płukania. Kapsułki świetnie radzą sobie z codziennymi plamami, nawet tymi kilkudniowymi – choć oczywiście nie oczekiwałabym cudów przy bardzo starych zabrudzeniach.


Na koniec bardzo ważna uwaga: kapsułki wyglądają trochę jak żelki, więc należy przechowywać je poza zasięgiem dzieci. Bezpieczne użytkowanie to podstawa!


Dominika Róg-Górecka

środa, 11 czerwca 2025

Przesyłka z Nieba – Sanaki Hiiragi

#WspółpracaRecenzencka #WydawnictwoRelacja 



Życie jest ulotne – to prawda, którą dostrzegamy szczególnie wtedy, gdy tracimy kogoś bliskiego. W takich chwilach pojawia się pytanie: czy więź z ukochaną osobą kończy się wraz z jej śmiercią? Czy istnieje sposób, by przekazać coś ważnego tym, którzy zostali? „Przesyłka z Nieba” Sanaki Hiiragi to książka, która stawia te pytania i oferuje poruszające odpowiedzi.


W tej zbiorze opowiadań autorka przedstawia historię firmy kurierskiej, która umożliwia zmarłym wysyłanie wiadomości do żyjących. Każda z opowieści koncentruje się na innej postaci i sytuacji, ukazując różnorodność ludzkich doświadczeń i emocji. Od przyjaźni, przez miłość, po niezrealizowane marzenia – każde opowiadanie to osobna historia, pełna refleksji i wzruszeń.


Opowiadania w „Przesyłce z Nieba” różnią się od siebie tematycznie i tonem. Niektóre są głęboko wzruszające, inne skłaniają do refleksji nad życiem i relacjami międzyludzkimi. Każde jednak pozostawia ślad w sercu czytelnika, zmuszając do zastanowienia się nad tym, co naprawdę ważne.



Początkowo spodziewałam się, że opowiadania będą bardziej ze sobą powiązane. Choć głównym punktem łączącym jest firma kurierska, która umożliwia zmarłym wysyłanie wiadomości do żyjących, to jednak każda historia jest odrębna. Mimo to liczę na kontynuację, która może powrócić do losów niektórych bohaterów i rozwinąć ich historie.


Bohaterowie książki są urzekająco zwyczajni. Ich historie są bliskie i autentyczne, łatwo się z nimi utożsamić. Przy każdej opowieści zanurzałam się w świat bohaterów, przeżywając ich radości i smutki. Czasami miałam wrażenie, jakbym była świadkiem opisywanych scen, tak żywo i szczegółowo zostały przedstawione.


„Przesyłka z Nieba” to książka równie dobra jak „Fotografia utraconych wspomnień”. Cieszę się, że autorka potrafi stworzyć coś równie poruszającego, choć zupełnie odmiennego. To lektura, którą polecam nie tylko miłośnikom literatury japońskiej, ale wszystkim, którzy szukają książki pełnej emocji, refleksji i pięknych historii.


Dominika Róg-Górecka

piątek, 30 maja 2025

Wszystko ma swój czas. Mądrość zen na trudne chwile – Haemin Sunim

#WspółpracaRecenzencka #Znak


W codziennym pędzie, pomiędzy obowiązkami zawodowymi, domowymi, a próbą „ogarnięcia” wszystkiego wokół, coraz trudniej znaleźć chwilę ciszy i spokoju. A przecież to właśnie one są nam najbardziej potrzebne – żeby na nowo odnaleźć siebie, wyciszyć emocje, spojrzeć na życie z dystansu. Książka Wszystko ma swój czas. Mądrość zen na trudne chwile jest jak taka spokojna przestrzeń, do której można się schronić.


To zbiór krótkich tekstów inspirowanych filozofią zen, które mają pomóc czytelnikowi poradzić sobie z trudnymi emocjami, stresem i chaosem codzienności. Autor nie moralizuje, nie daje prostych recept. Zamiast tego dzieli się refleksjami, które uczą akceptacji, cierpliwości i zaufania do życia. Każdy rozdział to osobna myśl, zatrzymana na kartce, która zaprasza do chwili zadumy.

Książka wyróżnia się już samym wydaniem. Jest po prostu piękna. Sztywna oprawa, przyjemny w dotyku papier i niezwykle klimatyczne ilustracje sprawiają, że aż chce się ją przeglądać, nawet bez czytania. Grafiki są subtelne, urzekające, idealnie wpisują się w atmosferę tekstów – wprowadzają w dobry nastrój i pomagają się wyciszyć.


Od pierwszych stron można poczuć spokój, który emanuje z każdego zdania. Czytanie tej książki to prawdziwa przyjemność – nie chodzi nawet o konkretne rady, ale o nastrój, jaki tworzy. Pomogła mi się zatrzymać, zadać sobie kilka ważnych pytań, przywróciła wewnętrzną równowagę i zwyczajnie podniosła mnie na duchu.

Jest napisana przystępnie, bez patosu i nadęcia. Dotyka ważnych tematów – takich jak przemijanie, niepewność, lęk – ale robi to z ogromną delikatnością i zrozumieniem. Nie ocenia, nie narzuca, raczej towarzyszy czytelnikowi w jego własnych przemyśleniach.

Na końcu prawie każdego rozdziału znajdują się złote myśli i cytaty, które zostają z czytelnikiem na dłużej. Niektóre z nich trafiają w punkt – jakby ktoś czytał w naszych myślach i dawał prostą, ale kojącą odpowiedź.


Podsumowując – wiele poradników jest nijakich, wtórnych, nie zapadają w pamięć. "Wszystko ma swój czas" jest inne. Ma w sobie to „coś” – autentyczność, prostotę i mądrość. Trafiła do mnie w idealnym momencie i zostanie ze mną na dłużej. To książka, do której chce się wracać, zwłaszcza wtedy, gdy świat wydaje się zbyt głośny.

Dominika Róg-Górecka

czwartek, 22 maja 2025

Książka w jednej ręce, herbata w drugiej – czyli przepis na idealne popołudnie z Dilmah

#WspółpracaReklamowa #Dilmah 


Są dni, kiedy świat może zaczekać. Kiedy zamykam laptop, odkładam telefon i sięgam po książkę. W tle gra cicha muzyka, a w filiżance – jedna z herbat, które ostatnio skradły mi serce.


Dilmah przesłała mi część linii swoich czarnych herbat aromatyzowanych – miałam możliwość przetestowania aż 8 aromatów! I każda z nich ma swój unikalny charakter:


🍃 Mięta – świeża, czysta i lekko chłodząca. Idealna na popołudnie, kiedy trzeba się zresetować.
🍋 Cytryna – klasyczna, lekko kwaskowata. Czuć naturalną nutę cytrusów, nie ma sztuczności. Świetna do czytania kryminałów pod kocem 😉
🍑 Brzoskwinia – delikatna, słodkawa, przyjemna. Trochę jak herbaciany deser bez kalorii.
🥭🍓 Mango i truskawka – mój totalny hit! Owocowe, intensywne, ale nie przesłodzone. Mango dodaje egzotycznej nuty, a truskawka dopełnia całość letnią słodyczą. Ten smak najczęściej ląduje w mojej filiżance.
🍐🍊 Gruszka i pomarańcza – zaskakujące połączenie, które naprawdę działa. Gruszka łagodzi, a pomarańcza dodaje charakteru. Idealna na jesienne wieczory.
🍮 Karmel – deser w płynie. Głęboki, ciepły smak z nutą słodyczy. Świetna do książek obyczajowych i małych chwil relaksu.
🫐 Borówka i wanilia – pachnie jak ciasto owocowe! Smak złożony, lekko słodki, ale z ciekawym tłem. Bardzo aromatyczna, idealna do popołudniowego resetu.
🌿 Jeżyna – owocowa, lekko cierpka, z dzikim charakterem. Dla tych, którzy lubią mniej oczywiste kompozycje.

Każda z nich jest naprawdę pyszna – smaki są wyraziste, ale nie przykrywają smaku samej herbaty. To nadal mocna, wyrafinowana czarna herbata – z charakterem, który czuć w każdej filiżance.

Do tego dostałam też herbatę zieloną – orzeźwiającą, delikatną, ale zaskakująco pobudzającą. Idealna na leniwe poranki albo jako przerwa w pracy, kiedy trzeba zebrać myśli i wrócić do działania z nową energią.


I wreszcie klasyk – czarna herbata liściasta, w pięknej metalowej puszce. To jest esencja herbaty – mocna, lekko gorzka, z idealną głębią smaku. Piję ją najczęściej do posiłków – cudownie podbija smak potraw, a jednocześnie sama smakuje jak coś, co warto celebrować.


Herbata i książka to duet idealny – obie zabierają mnie w inną rzeczywistość.

A Ty – którą herbatę wybrałabyś/wybrałbyś na dzisiaj?

Dominika Róg-Górecka

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates