Lek na ciężkie czasy czyli Hotel Bankrut
Na początku idzie jak po
maśle. Kończysz dobre studia i pełen entuzjazmu trafiasz na rynek
pracy. Szybko trafia Ci się świetna oferta i chociaż spędzasz w
biurze prawie cały swój czas, nie narzekasz. W końcu na tym polega
dorosłość. Jesteś też rozsądny. Po co płacić komuś, skoro
możesz wziąć kredyt i być na swoim? Decydujesz się na najlepsze,
ale też bardzo drogie mieszkanie. I wszystko jest w porządku. Do
pewnego momentu. Zostajesz zwolniony. Jesteś nieszczęśliwy,
spłukany i niepotrzebny. To koniec. A może jednak... początek?
fot. D. Róg |
Tytuł: Hotel bankrut
Autor: Magdalena Żelawska
Wydawnictwo: Harper Collins
„Damian obrócił w
palcach błyszczącą dwuzłotówkę i zawiesił ją nad wyciągniętą
ręką Ducha – Oszukujesz.
– Ja?! – oburzył
się Duch.
– Przecież
zarabiasz, a nie pracujesz!
– Biorę tylko tyle,
ile naprawdę potrzebuję. Nic ponadto. I tym się różnię od
innych. Ja znam umiar, oni nie.”
Hotel Bankrut
zaczyna się od kilku pozornie niepowiązanych historii. Po kolei
poznajemy bohaterów, którym los postawił nie lada wyzwanie. Leon,
właściciel lombardu, od życia nie oczekuje już nic więcej. Zna
gorzki smak porażki i zrobi wszystko, by ponownie jej nie odczuć.
Weronika, wzięta menadżerka, z dnia na dzień staje się bankrutką
bez pracy. Kinga, zaraz po szkole, pełna marzeń i pasji, by
rozpocząć karierę musi wyjechać z rodzinnego miasta. Łucja,
emerytka, która nagle musi zacząć wszystko od nowa. I Damian,
pracownik banku, pozbawiony skrupułów, ale czy aby na pewno? Czy
poradzą sobie w obliczu kryzysu?
Jak potoczą się ich losy? Czy zdani na siebie nawzajem znajdą
rozwiązanie problemów, a może odmówią sobie pomocy?
Gdy zaczęłam czytać
Hotel Bankrut już na samym
początku byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Akcja dzieje się w
Łodzi! A ja jestem z Łodzi! Czytanie o miejscu, w którym się
mieszka, to wyższy poziom przyjemności. Manufaktura? Tak, też
chodzę tam na zakupy. Łódź Kaliska nie raz była początkiem moje
podróży. Zjazdowa, tak, zaopatruję się na tym rynku. No i Bałuty,
też omijam je szerokim łukiem. Nie ominęło mnie kilka chwil
wzruszenia, ale też przerażenia. Autorka pisze o Łodzi w sposób
lekko depresyjny. Kryzys, to właśnie on napędza bohaterów, a
spowalnia miasto. Brudne, szare i biedne, nie daje perspektyw, za to
zachęca do bezczynności. Choć nie ze wszystkim się zgadzam,
trzeba przyznać, łatwo nie jest. Sytuacja bohaterów to mniejsza
lub większa tragedia. Brak pieniędzy, miłości czy inne
niedostatki spędzają im sen z powiek. Łączy ich tylko jedno - są
bankrutami.
Ogromnym
plusem tej pozycji jest lekki, bardzo bezpośredni styl. Czytając ją
nie zwraca się uwagi na poszczególne słowa, ale przeżywa
wszystkie zawarte w niej emocje. Szczególnie poruszył mnie
początek, podczas którego porażki czaiły się na każdym kroku,
wręcz zmuszając do współczucia. Nie sposób nie polubić
bohaterów, każdy na swój sposób był sympatyczny, w każdym
czytelnik może odnaleźć cząstkę siebie.
„Te zakupy nie
wynikały z potrzeby, nie chodzi też o ładną zdobycz czy dobrą
jakość. Liczyła się cena. Tani zakup dawał to nieporównywane z
niczym uczucie satysfakcji i przekonania o własnej zaradności,
pozwalającej triumfować nad tymi, którzy kupowali drożej.”
W
niecodzienny i pomysłowy sposób większość z bohaterów nawiązuje
interakcję już po kilkudziesięciu stronach. Ich wzajemne kontakty
dalekie są jednak od ideału. Przynajmniej jeśli chodzi o relacje
międzyludzkie. Z perspektywy czytelnika to istny majstersztyk.
Ciekawe dialogi, charakterystyczne osobowości i splot wydarzeń
nieuchronnie skłaniających ich do refleksji: potrzebujemy pomocy
innych!
Takie
książki warto czytać, takie książki warto wydawać! Muszę
przyznać, że już od dłuższego czasu wypatrywałam pozycji w tym
stylu. Jest powieść obyczajowa w najlepszym tego słowa znaczeniu.
Nie ogranicza się do jednego tematu, kilku emocji, przyjaźni czy
miłości. W Hotelu, tak
jak w życiu, wszystkiego jest po trochu. Jest miejsce na smutek, a
też na radość, na marzenia i rozczarowania. Wydarzenia opisane w
tej powieści, chociaż fikcyjne, mogły wydarzyć się naprawdę.
Trafna, cyniczna ocena rzeczywistości i cięty język bohaterów to
prawdziwe rarytasy. Podczas czytania nie raz wybuchałam śmiechem,
kilkukrotnie też czytałam fragmenty na głos. Tak dobrze napisaną
książką warto się dzielić z innymi!
„...zamykanie firmy,
którą powołało się do życia, której poświęciło się
najlepsze lata życia i cała duszę, można porównać do straty
dziecka. Kiedy pęka serce, niezależnie od rodzaju ciosu, ból jest
taki sam.”
Temat
ciężkiej sytuacji na rynku zawodowym wciąż nie jest w literaturze
„ograny”, chociaż w rzeczywistości towarzyszy nam każdego
dnia. Nieczęsto zdarza mi się, bym w fabule nie znalazła
podobieństw do innych książek. Tym razem tak było! Świeżość,
lekkość i oryginalność, a do tego wciągająca, dobrze
rozplanowana fabuła. Czego można chcieć więcej? Niczego! Tym
razem, jako czytelnik, poczułam się w pełni zaspokojona.
Bez
wahania polecam tą książkę. I to każdemu! Sposób budowania
kariery, jej cena i przede wszystkim wartość, to coś, o czym nie
tylko wato pisać, ale też myśleć. Hotel Bankrut
pod przykrywką ciekawej fabuły, serwuje nam garść gorzkich
refleksji. Czy stać Cię na nie?
Zachęciłaś mnie :). Sięgam ostatnio po wiele książek, ale o tej jeszcze nie słyszałam. Moja mam pochodziła z Bałut :)
OdpowiedzUsuńHihi :) Wiedziałam, że tym zapisem wbije kij w mrowisko :) Spokojnie, ja też swojego czasu, w celach towarzyskich, sporo tam bywałam.
UsuńA książki, pomimo krytycznego obrazu Łodzi, warta jest przeczytania. Zmusza do refleksji, ale też przedstawia ciekawą historię.