niedziela, 11 maja 2025

Dla dobra dziecka Szwedzki socjal i polscy rodzice – Maciej Czarnecki

#WspółpracaRecenzencka #WydawnictwoCzarne


„Szwedzki socjal zabiera dzieci” – to hasło, które elektryzuje rodziców nie tylko w Polsce. Krąży po forach, wybrzmiewa w mediach i rozmowach przy kawie, budząc niepokój, a czasem wręcz panikę. System opieki nad dziećmi w Szwecji (i równie owiana złą sławą Norwegia) jawi się jako zimna machina, która wkracza do domów bez pytania, by rozdzielić rodziny „dla dobra dziecka”. Czy rzeczywiście jest aż tak źle? A może po prostu nie rozumiemy, jak ten system działa – i dlaczego działa właśnie tak?


Czytałam wcześniej „Dzieci Norwegii” tego samego autora i do dziś uważam, że właśnie tak powinny być pisane reportaże. Czarnecki nie staje po żadnej ze stron, nie osądza, nie szuka sensacji. Zamiast tego pyta, słucha, sprawdza. Rozmawia nie tylko z rodzicami, ale też z urzędnikami, przedstawicielami organizacji, prawnikami. Porównuje wypowiedzi z aktami spraw, dąży do jak największej rzetelności. To podejście, które dziś – w czasach szybkich opinii i uproszczeń – jest na wagę złota. Dzięki temu jego książki są nie tylko ciekawe, ale i godne zaufania.


W „Dla dobra dziecka” autor po raz kolejny bierze pod lupę trudny, emocjonalnie naładowany temat i robi to z ogromnym wyczuciem. Historie, które przedstawia, są skomplikowane, niejednoznaczne i pełne ludzkiego dramatu. Czarnecki skupia się na losach polskich rodzin w Szwecji, ale w książce znajdziemy też perspektywę ukraińskich uchodźców. To istotny dodatek – bo pozwala zobaczyć, że pewne trudności nie wynikają z jednej narodowości czy konkretnego stylu wychowania, ale z różnicy mentalności, oczekiwań i sposobów komunikacji.

Czy da się na podstawie tej książki ocenić cały szwedzki system? Będzie trudno. Nawet bardzo. Relacje rodziców często odbiegają od oficjalnych dokumentów, a i same przypadki są bardzo złożone. Kto zawinił – system, rodzice, czy może to po prostu tragiczne zderzenie dwóch kultur i podejść do wychowania? Chociaż autor stara się szukać jasnych stron działania instytucji, to na pierwszy plan wysuwają się przede wszystkim zarzuty, niepokoje, dramaty. Ale nie oszukujmy się – trudno wyobrazić sobie, że socjal interweniuje w modelowej rodzinie, gdzie wszystko działa jak w zegarku. To zawsze sytuacje „na granicy”, trudne i niejednoznaczne.

Z drugiej strony, ta książka może okazać się naprawdę pomocna dla rodziców, którzy planują przeprowadzkę do Szwecji lub już tam mieszkają. Czasem nieporozumienia nie wynikają ze złej woli, ale z całkowicie odmiennego spojrzenia na to, czym jest dobro dziecka. Inaczej rozumiemy autorytet, inaczej reagujemy na płacz, inaczej myślimy o prywatności dzieci. Zrozumienie tej „mentalności urzędnika” może pomóc uniknąć wielu trudnych sytuacji.

Książkę czyta się świetnie, mimo ciężkiej tematyki. Czarnecki potrafi pokazać ludzką stronę nawet najbardziej nieprzyjaznych procedur, ale też – że nie każda historia wciąga jednakowo. Pierwszy rozdział, jak zauważa część osób, bywa nieco sensacyjny, co może zmylić oczekiwania. Ale potem robi się naprawdę ciekawie i głęboko. To nie jest książka na raz – ona zostaje w głowie.

Bardzo polecam ten reportaż każdemu, kto chce spojrzeć na szwedzki system z bliska – nie przez pryzmat sensacyjnych nagłówków, ale oczami ludzi, którzy tego doświadczyli. To książka, która wciąga, porusza i – co najważniejsze – zmusza do myślenia. Dla dobra dziecka, dla dobra debaty, dla dobra nas wszystkich.

Dominika Róg-Górecka

2 komentarze:

  1. Na pewno książka wyjaśni wiele mitów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna recenzja, zachęca do sięgnięcia po lekturę. Dobrze, że autor nie staje po żadnej ze stron, tylko przedstawia fakty.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!