Sesja sesja i po sesji
Muszę się przyznać, sesja pochłonęła mnie tak bardzo, że nie byłam w stanie przeznaczyć ani chwili na mój ukochany blog. Mimo, że co jakiś czas gotowałam, mało co zdążyłam uchwycić w obiektywie.
Ten jeden wielki, egzaminacyjny horror zakończył się. A ja uczciłam to dwoma, niesamowicie relaksującymi wyjazdami na działkę. Zero internetu. Ledwie kilka telefony. Ja, Mój Ukochany i szumiące dookoła drzewa. Poza tym dużo książek, gier no i gotowania :) Bo gotowało się co nie miara :) A oto niezbite dowody.
Nasze pierwsze śniadanie z niesamowitymi, bardzo serowymi omletami o których obiecuję napisać później. Nie obyło się też bez ulubionego przez nas barszczu czerwonego z mini pierożkami.
Czas teraz najwyższy po nadrabiać zaległości :) A jest ich sporo. Liczcie więc na powrót do prze-sesyjnej aktywności. Do przeczytania!
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!