Apokalipsa prosto z nieba
Niejeden z nas patrzy w niebo, snując romantyczne wizje czy plany na przyszłość. Niektórzy też pośród gwiazd szukają odpowiedzi na pytanie "czy jesteśmy sami we wszechświecie?". Co prawda obecnie nikt nie jest w stanie jednoznacznie rozstrzygnąć tego dylematu, jednak Rick Yancey spróbował i wyszła mu z tego niesamowicie wciągająca, diabelsko przewrotna... apokalipsa.
Tytuł: Piąta falaAutor: Rick Yancey
Wydawnictwo: Otwarte
Egzemplarz recenzencki otrzymany od: taniaksiazka.pl
Wydawnictwo: Otwarte
Egzemplarz recenzencki otrzymany od: taniaksiazka.pl
Oni nadeszli. Kosmici, Obcy czy Przybysze... Obojętnie, jak ich nazwiemy, jedno jest pewne: zdecydowanie nie mają dobrych zamiarów. Robią wszystko, by zdziesiątkować, a następnie zniszczyć ludzkość. Cassie przetrwała cztery fale, ale to nie koniec. Samotna szesnastolatka kontra Przybysze z kosmosu. Oni nie mają zielonych czułek czy owalnych głów, wyglądają zupełnie jak... ludzie. I w tym tkwi szkopuł – żeby przeżyć, nie może nikomu zaufać. Co się stanie, gdy złamie tę zasadę? Czy nieznajomy okaże się przyjacielem, czy może... wrogiem?
„Niesamowite” - ta myśl towarzyszyła mi podczas czytania Piątej fali. Od czego by zacząć mój niekontrolowany zachwyt? Może od samego pomysłu. Przyznam, da się w nim znaleźć kilka podobieństw do wcześniejszych tytułów, parę sztampowych rozwiązań, ale sam pomysł został przedstawiony świeżo i oryginalnie. Apokalipsa spowodowana najazdem obcych to wizja znana (i lubiana) nie od dzisiaj. Jednak przedstawienie jej z perspektywy dzieci i nastolatków nadaje jej nowego wyrazu. Ich – niejednokrotnie bardzo naiwny – punkt widzenia dodatkowo uwypukla dziejące się dookoła okrucieństwo. Łatwiej przystosowują się do nowych okoliczności, ale też zauważają inne aspekty rozgrywających się wydarzeń. Mają też bardziej rozbudowane potrzeby emocjonalne. To dzieci, które pozostały bez opieki czy bez najmniejszego wsparcia ze strony dorosłych. Nie tylko nie mogą liczyć na ich pomoc, ale także czasem nawet nie powinny im ufać...
I właśnie dlatego duża część narracji poświęcona jest emocjom. Rozpamiętywanie przeszłości, ran, dobrych i złych wspomnień – to coś, co działało na mnie silniej niż niejedna scena walki. Towarzyszyłam bohaterom w ich stracie, która miała tak samo gorzki smak jak w każdych innych okolicznościach...
Główny wątek miłosny bez wątpienia był niecodzienny. Nie zabrakło w nim również „słodyczy”. Niestety tego samego nie można było powiedzieć o realności. Kluczowe punkty zwrotne były grubymi nićmi szyte. A zwłaszcza ten ostatni, ale... cóż. Nastoletnia miłość to coś, co nie podlega zasadom logiki.
W książce znajdziemy również sporo scen akcji. Za każdym razem czułam się wręcz przytłoczona wielością wydarzeń. Bohaterzy skakali, rzucali, strzelali i walczyli do utraty tchu. A ja za nic nie mogłam za nimi nadążyć. Może rzeczywiście szczegóły określonych starć nie są aż tak istotne, ale ponieważ chciałam je lepiej zrozumieć, niekiedy musiałam kilka razy przeczytać ten sam opis. Zwłaszcza że wcześniejsze sceny zobrazowane były wyjątkowo przejrzyście i jednoznacznie. W akcji zabrakło tego „polotu”.
Uważnego czytelnika czeka za to sporo smaczków. Poza tym, że mamy możliwość odgarnięcia głównej zagadki przed bohaterami, autor stosuje ciekawe zabiegi. Przykładowo przedstawia podobne sytuacje oczami postaci w różnym wieku i z innym doświadczeniem. Wtedy okazuje się, że to, co początkowo bierzemy za dobrą monetę, tak naprawdę stanowi przesiąknięte obłudą i sarkazmem kłamstwo. W powieści świetnie budowany jest klimat. Narastające napięcie, podejrzliwość i uczucie zagrożenia szybko udzielają się czytelnikowi. Kto jest wrogiem, a kto przyjacielem, czy komukolwiek można zaufać?
Piąta fala zawiera wszystko, co powinna mieć dobrze zaplanowana pierwsza część. Chociaż główny wątek wciąż pozostaje otwarty, stanowiąc furtkę dla kolejnych części, to udało się zgrabnie pozamykać tematy poboczne. Daje to odczucie kompletności opisywanej historii. Plan Przybyszów jest pomysłowy i zagmatwany, ale również możliwy do rozwiązania, jeszcze zanim zostanie ujawniony. W przeciwieństwie do książek, które jedynie sprawiają pozory stopniowego odsłaniania wskazówek, tutaj, jeśli ktoś lubi pogłówkować, znajdzie dla siebie pole do popisu.
Piąta fala łączy w sobie wszystko, co najlepsze, z dwóch gatunków. Lekkość, świeżość i pomysłowość powieści młodzieżowej z mrocznym klimatem i wciągającą fabułą wprost z postapokalipsy. Po prostu nie możesz tego przegapić! Dosłownie.
Recenzja dzięki współpracy z Redakcja Essentia.
Piąta Fala to książka, którą przeczytałam jednym tchem. Rewelacja! Przeczytałam w kilka godzin... i nie mogłam doczekać się, by obejrzeć film! Obejrzałam i co się stało? Czar prysł. W porównaniu z książką film okazał się gniotem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Iza
Niech książki będą z Tobą!
Mam dokładnie takie samo odczucie! Książka mnie oczarowała, a film jedynie rozczarował. Jedna rzecz była lepiej wyjaśniona w wersji kinowej. Cała reszta przemawia za papierem (no, ewentualnie czytnikiem).
UsuńPozdrawiam :)