Dobre życie to zdrowe życie
Mamy styczeń. Nowy
rok, nowy początek. Ambitne postanowienia i dalekosiężne plany.
Czas spełniać marzenia, czas być... szczęśliwym. Ale jak to
zrobić, skoro każdy dzień weryfikuje nasze założenia? Jak nie
stracić motywacji? Z odpowiedzią na to pytanie przychodzi nam
Agnieszka Mielczarek wraz ze swoją książką Dobre życie.
Tytuł: Dobre
życie
Autor: Agnieszka
Mielczarek, Pascal Brodnicki
Wydawnictwo: Pascal
Dobre życie to
tytuł nietypowy. Jednocześnie zbiór porad i książka z
przepisami. Jak się w tym wszystkim połapać? Wystarczy przeczytać
wstęp :) Agnieszka Mielczarek jest couchem. Proponuje nam książkę,
która w rok ma poprawić nie tylko nasze samopoczucie, ale też
zdrowie. W tym celu przygotowała program rozpisany na dwanaście
rozdziałów. Każdy z nich odpowiada jednemu miesiącowi i składa
się z dwóch części: porad oraz przepisów. Ta pierwsza zawsze
zbudowana jest wokół stałych tematów, a więc w każdym miesiącu
autorka udziela odpowiedzi na jedno zagadnienie, proponuje „dobry
pomysł” (np. na styczeń szufladę inspiracji), aktywność dla
rodziny oraz swój sposób na jakiś problem (np. menu roślinne).
Część
couchingowa jest naprawdę ciekawa. Napisana prostym językiem,
przystępna i inspirująca. Zawarte w niej porady to sposoby na
ułatwienie zmagań z codziennością. Nie jest to nic wyszukanego
czy skomplikowanego. Ot garść inspiracji jak kultywować życie,
czy wspólnie spędzać czas. Większość z tych pomysłów można
wprowadzić w życie... od ręki. Nie wymagają starań, przygotowań,
czy nakładów.
Druga
część książki to przepisy, które w układzie miesięcznym
następują zaraz po poradach. Każdej recepturze poświęcono
dokładnie dwie strony. Na jednej klasycznie znajdziemy spis
składników oraz opis krok po kroku, a na drugiej zdjęcie.
Fotografie są ładnie i ciekawe, ale... nie zawsze pomocne. Głównie
dlatego, że czasami nie pokazują efektu końcowego, a jeden ze
składników. Na przykład w przepisie terrina z groszku i
karczochów, kiedy ja zastanawiam się, czym jest terrina, na obrazku
oglądamy... karczochy.
Od
strony merytorycznej przepisy prezentują się niezwykle smakowicie.
Są raczej proste w przygotowaniu i uniwersalne. Nie zauważyłam,
żeby były ułożone według jakiegoś klucza np. od śniadania. Ich
kolejność to raczej zbiór luźnych inspiracji. Szkoda, że w
podziale na miesiące nie uwzględniono sezonowości i tak np.
styczeń zaczyna nam się od przepisu z truskawkami. Nie zmienia to
faktu, że przepisy są ciekawe, a pomysły w nich zawarte, pomimo
tego, że proste, mogą nam znacznie ułatwić gotowanie.
Zabrakło
mi jednak porządnego spisu treści. Na początku mamy taki, który
uwzględnia główny temat każdego miesiąca, brak jednak
szczegółów. Jeśli więc spodoba mi się jakiś konkretny pomysł,
będę musiała przekartkować całą książkę. W spisie treści
nie uwzględniono też przepisów. Ich listę znajdziemy tylko w
formie indeksu zawartego na końcu.
Sam
pomysł na książkę uważam za wyjątkowo trafiony. W ten sposób
otrzymujemy coś więcej niż tylko przepisy lub książkę z
poradami. Nieważne, z jakiego powodu po nią sięgniemy, z
pewnością zwrócimy uwagę na tę drugą część, która nie tylko wzbogaca, ale wręcz uzupełnia tę pierwszą. Bo nic tak nie daje
szczęścia, jak dobre jedzenie, a pełen żołądek to najlepszy
pierwszy krok w stronę realizacji marzeń.
Na
samym końcu chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na piękne wydanie.
Gruba okładka, pomocna zakładka i ciekawa grafika sprawiają, że
taką książkę naprawdę chce się mieć na półce. I to nie tylko
mieć, ale też używać. Dzięki podziałowi na dwanaście miesięcy
nie jest to ani trudne, ani czasochłonne. Ale za to bardzo
przyjemne. W końcu wielkie zmiany zaczynają się od małych rzeczy.
A ja rok 2017 zaczynam właśnie w ten sposób.
Myślę, że do tego rodzaju ksiazek trzeba dorosnąć i zmotywować się.
OdpowiedzUsuńMasz rację, łatwo rzucić je w kąt, ale odrobina zaangażowania da zaskakujące efekty :-)
Usuń