wtorek, 2 maja 2017

Pyszna książka kucharska


Wszyscy chcemy żyć zdrowo. Chociaż nie zawsze zwracamy uwagę na zawartość naszego talerza, a nie raz sięgamy po gotowce, tak naprawdę zależy nam na tym, żeby nie chorować i... nie być głodnym. Kto ma jednak czas na wieloskładnikowe dania, na wyszukane potrawy. Po co zawracać sobie głowę, skoro zdrowe jedzenie wymaga tyle zachodu. Beata Pawlikowska przekonuje nas, że jest inaczej. Jej Pyszna książka kucharska to przepisy proste i wyjątkowo... poprawne. Dlaczego? Sprawdźcie!

Tytuł: Pyszna książka kulinarna
Autor: Beata Pawlikowska
Wydanie: Ediepress 

Beata Pawlikowska w swojej najnowszej książce zachęca nas do gotowania zgodnie z zasadą pięciu przemian. Na wyjaśnienie tej metody poświęciła dosłownie 4 strony. O ile dobrze zrozumiałam, każdy składnik przyporządkowany jest określonemu żywiołowy, porze roku i organowy. Podział na te 5 kategorii znajdziemy właśnie we wstępie. Z kolei przyporządkowanie produktów na samym końcu książki. Kategorie ten wynikają z różnego wpływu składników na organy wewnętrzne. Z kolei kolejność dodawania składników zależy od naszej budowy. Im coś w układzie pokarmowym jest wcześniej, tym na naszej liście składników powinno znajdować się wyżej. Dowiedziałam się też, że produkty z kategorii ziemi powinny być na końcu, ponieważ korzystnie wpływają na harmonię. I to tyle. Niewiele prawda? Chociaż pomysł na gotowanie zgodnie z tą metodą jest ciekawy, nie wszystko zostało dokładnie wyjaśnione. Właściwa kolejność, to rozumiem, ale czemu cykl powtarzany jest kilka razy? I czemu, skoro Ziemia odpowiada za żołądek, to jej składniki dodawane są za produktami wspierającymi jelita? Tak, wiem, że harmonia, w takim razie, jaki wpływ mają inne składniki? Jak wspomniałam, zamysł jest ciekawy, jednak jego opis zbyt ogólnikowy. Jeśli tak jak ja, nie mieliście z tą metodą nic wspólnego, jej zrozumienie może być dla was nie lada wyzwaniem.


Pewne nieścisłości mogę wskazać w całej publikacji. Przykładowo autorka wspomina, że oznaczenie żywiołów znajdują się przy składnikach. Więc jak głupia szukałam ich w spisie. A dopiero potem zauważyłam, że umieszczono je niżej, w samej recepturze i to nie przy nazwie produktu, ale na początku każdej linijki.

Autorka podzieliła książkę na przepisy zgodnie z porami roku (mające odpowiedni nastroić nasz organizm) i święta (tu akurat nie zawsze potrafiłam zrozumieć, gdzie tkwi ich świąteczny charakter). Każdy rozdział zaczyna od krótkiego wstępu. I to jest bardzo fajne, ponieważ zawarte w niej anegdotki wprowadzają nas w klimat danego sezonu. Rozbrajające są zwłaszcza pierwsze wyznania, kiedy Beata Pawlikowska opowiada, jak skutecznie odmawia jedzenia wszystkiego na Wigilii/Wielkanocy rodzinnej. No ja zazdroszczę takiej asertywności, ale sama... nie miałabym takiej odwagi. Zwłaszcza że autorka odmawia praktyczne wszystkie. Nie jada: przetworzonej żywności (odpada więc majonez, musztarda, śmietana), jajek, mięsa. Co więc pozostaje? Warzywa! I to całe ich mnóstwo.

Zebrane przepisy to prawdziwa uczta dla wegana, który ceni sobie prostotę. Część przepisów to dosłownie garść ugotowanych waży plus koperek. Zdecydowanie króluje brokuł, jeśli go nie lubisz, odpadnie Ci co drugie danie. Co do zasady, nie znajdziemy tu też wiele przepisów z sosem. Za to wybitnie inspirujące są zupy, geste i bogate w składniki, takie „do najedzenia”. Z kolei odrobinę zwiedzony może się poczuć słodyczowy łasuch. Jeśli jest mu znany przepis na ciasteczka z bananów, tutaj znajdzie przede wszystkim rozliczne wariacie w tym temacie.


Również zdjęcia mają swoje zalety i wady. Plusem jest ich naturalność, sprawiają wrażenie zrobionych przez autorkę i nieobrobionych przez grafika. Oj, nie zostałaby za nie gwiazdą Instagrama. Ale... część prezentuje się przez to mało atrakcyjnie, część ma zacienioną zawartość czy artystyczne ujęcie, które jednak utrudnia odbiór fotografii.

Jeśli zależy Ci na czasie, zdecydowanie docenisz prostotę prezentowanych dań. Tak, tu autorka miała rację. Zdrowe jedzenie może być łatwe, a jego przygotowanie nie zajmie nam dużo czasu. Chociaż początkowo receptury mogą nam się wydawać „ubogie”, warto się do nich przekonać, ponieważ kryją w sobie wiele smaku.

Reasumując, jest to ciekawa książka, która dla mnie będzie uzupełnieniem... hm... mniej zdrowej diety. Warzywa są świetne, ale nie zawsze mi wystarczają. Ponieważ jednak przed nami sezon bikini i koszulek na ramiączka, jestem zdecydowana korzystać z niej, tak często, jak tylko się da :)

Ocena: 6/10

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates