środa, 2 sierpnia 2017

Miłość i aspiryna

 
Do kolejnej podróży literackiej zaprosiła mnie Magda, właścicielka bloga http://jeszczetylkorozdzial.blogspot.com/. Zorganizowała ona Book Tour z książką Małgorzaty J. Kursy zatytułowaną “Miłość i aspiryna”.

Tytuł: Miłość i aspiryna
Autor: Małgorzata J. Kursa
Wydawnictwo: Lucky

Wybrałam się do małego miasteczka pod Lublinem, gdzie do swojego świata zaprosiła mnie Marta, pielęgniarka z powołania i współwłaścicielka małego sklepu z pamiątkami. Pewnego dnia dziewczyna o mało co nie wpada pod samochód. Właścicielem pojazdu okazuje się Michał, jej sąsiad i przyjaciel z dzieciństwa, który wrócił do kraju po kilku latach nieobecności. I nie tylko przyjaciel… Do obojga dociera, że łączy ich o wiele, wiele więcej.

Fabuła bardzo prosta. Wypadałoby napisać „i żyli długo i szczęśliwie” oraz zakończyć podróż i recenzję. Tylko, że ja w ogóle nie miałam ochoty stamtąd wracać. Od pierwszych zdań zakochałam się w rodzinie Marty. Zapałałam wielką sympatią do jej rodziców, brata, szwagierki i małej siostrzenicy. Pozazdrościłam jej domu rodzinnego pełnego życia, śmiechu i radości. Także rodzina i przyjaciele Michała to wspaniała gromada ludzi, których chciałoby się mieć przy sobie na co dzień. Ludzi, szczerze się kochających, gotowych za sobą skoczyć w ogień i wspaniale bawiących się razem.

Kiedy przeglądałam w Internecie opinie innych czytelników na temat tej książki, w oczy rzuciła mi się recenzja zamieszczona na stronie pewnej internetowej księgarni. Autorka opinii była rozczarowana tą książką. Napisała, że powieść w porównaniu do innych powieści tej autorki ta nie zawiera żadnej akcji, sensacji ani przygód. Owszem, zgodzę się z nią. Sama złapałam się na tym, że do końca czekałam na jakiś spektakularny zwrot akcji, wielką awanturę między Martą i Michałem, jakąś jej ucieczkę, romantyczną pogoń i wzruszający happy end. Nic takiego nie miało tu miejsca. Bo to powieść bardzo życiowa. Towarzyszymy tu dwójce ludzi, których uczucia zaczynają rozkwitać. Bohaterowie to osoby, którzy chcą i potrafią ze sobą rozmawiać i robią wszystko, żeby stworzyć prawdziwy związek.

Jest to również piękna powieść o przyjaźni. Tej trwającej od wielu lat, dla której jest się w stanie wszystko poświęcić, nawet nią samą i o tej, która się dopiero narodziła, której trzeba się powoli uczyć.

Również autorka wyżej wymienionego bloga, miała do tej książki pewne zastrzeżenia. Powieść ogólnie jej się podobała, ale pewne rozwiązania uznała za utopijne. I tu się z nią zgadzam. W fabule występują pewne uproszczenia, chyba mało możliwe w życiu codziennym. Ale z powieścią kobiecą już tak bywa. I chyba dzięki temu, książka ta tak mnie oczarowała.

Naładowała mnie ona potężną dawką optymizmu i wiary w to, że jeszcze może być tak pięknie. Da się rozmawiać, rozumieć siebie nawzajem, kochać i nie walczyć wciąż ze sobą oraz przyjaźnić się do końca świata, nie gubiąc po drodze najważniejszych wartości.

A do lektury zapraszam wszystkich zmęczonych ciągłym czytaniem o przemocy, wojnach, ucieczkach i innych ciemnych stronach życia. Gwarantuję, że po lekturze tej książki znowu uwierzycie, że życie może być piękne. Bo, żeby było piękne, wcale nie potrzeba przygody, akcji i adrenaliny. Wystarczy tylko kochająca rodzina, wierni przyjaciele i już jest dobrze. A kiedy tak trochę poprzebywamy w towarzystwie Marty, to po powrocie do swojego życia, bardziej docenimy, to co mamy wokół siebie.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates