piątek, 16 lutego 2018

Bo do tanga trzeba...

 

Zwykło się mówić, że do tanga trzeba dwojga, śpiewał nawet o tym Krzysztof Cugowski, więc coś w tym musi być. Jednak czasami zdarza się tak, że na horyzoncie pojawia się ktoś trzeci (a czasem nawet i czwarty) i wywołuje zamieszanie w zdawać by się mogło uporządkowanym życiu Jego i Jej. Czasami taka osoba potrafi sprawić, że para zaczyna ponownie się o siebie starać, a miłość, która wydawać by się mogło zdążyła już przygasnąć, wybucha ze zdwojoną siłą, a czasami ten/ta trzeci/cia powoduje tylko niepotrzebne cierpienie i zwątpienie. I co robić wtedy, gdy sytuacja wymknie się spod kontroli? Dopuścić do głosu serce, czy rozum? 

Od przyjaźni do miłości jest tylko jeden krok. Przecież nie ma nic piękniejszego od związania się z najlepszym przyjacielem, który zna nas od podszewki i mimo wszystko się z nami przyjaźni, prawda? Właśnie takiego przyjaciela – zakochanego w niej bez pamięci – ma bohaterka Darów Anioła, Clary Fray. Simon jest jej wierny niczym pokojowy piesek. Gdzie ona, tam i on. Dba o nią i się troszczy bardziej niż o samego siebie, po cichu licząc na to, że dziewczyna  odwzajemni jego uczucia. Niestety na horyzoncie pojawia się On – niegrzeczny chłopiec, mający w sobie anielską krew, który w skrytości ducha tęskni za miłością i bliskością drugiego człowieka. Jace zawraca Clary w głowie, a Simon? Nie tyle zostaje odstawiony na drugi tor, co zaczyna zdawać sobie sprawę ze swoich marnych szans u Clary. Ale trwa przy niej i przy nim, chociaż kraje mu się serce. Z jednej strony to smutne, ale z drugiej ukazuje Simona w bardzo dobrym świetle. Kocha, ale pozwala swojej Miłości zaznać szczęścia z innym. Tak, Simon to idealny kandydat na chłopaka.

Problemy Clary to pikuś przy życiu uczuciowym Zoey Redbird (seria Dom Nocy). Zo może pochwalić się niezłym wynikiem, jeśli chodzi o zainteresowanie, jakie okazywała jej płeć brzydka. Najpierw był Heath – ludzki chłopak, który nie potrafił zrozumieć słowa "nie" i nawet po przekroczeniu przez Zoey progu Domu Nocy, był stale obecny w życiu dziewczyny. Nie bardzo podobało się to jej ówczesnemu chłopakowi Erikowi, który mimo swoich zalet, za bardzo aktorzył i był zbyt zaborczy. Nie znaczyło to, że po spektakularnym końcu ich związku, mężczyzna nie przestanie szukać okazji do ponownego zbliżenia. Trzecim – i jak się zdaje ostatnim, do którego wzdychała panna Redbird okazał się James Stark – wojowniczy Strażnik, który kochał tak bardzo, że podążył za młodą adeptką w Zaświaty (swoją drogą zaczynam się zastanawiać czy oprócz władania żywiołami, Zoey nie potrafiła magicznie oplatać sobie wokół palca każdego, kto okazał jej zainteresowanie). Oczywiście Stark musiał znosić obecność i Heatha (pod postacią Auroxa) i Erika, więc już samo to było nie lada wyczynem.

Pozostając w tematyce wampirycznej, kolejne iście piekielne trio stanowią Daimon, Elena i Stefano (Pamiętniki wampirów). Ich dwóch – nieziemsko przystojnych (wampiry z reguły są niezwykle urodziwe), połączonych więzami krwi na wieki, rywalizujących o względy niczym niewyróżniającej się dziewczyny. Mogłoby być ciekawie gdyby nie jeden szczegół – irytujący charakter Eleny, która nie mogła zdecydować się na to, który z braci bardziej jej odpowiada. Ich cała relacja opierała się na tym, że przed przemianą Elena kochała Stefano, a po przemianie zaczęła pałać głębokim uczuciem do jego brata (to prawda, zmienność wpisuje się w naszą naturę, ale są granice). Poza tym nie ma nic gorszego niż kobieta, która wprowadza dodatkowy zamęt w relacje braci, które od zawsze daleko obiegały od normalnych.






Tak, wiem jakie opinie krążą o tej książce, ale niech rzuci kamieniem ten, kto nie ekscytował się przygodami Belli, Edwarda i Jacoba. Pomińmy krytyków, którzy plują za każdym razem, gdy tylko usłyszą Zmierzch. Osobiście wiem, że nie jest to literatura nawet wysokich lotów, ale mam niesamowity sentyment do tej powieści i tak już zostanie. Co do stosunków panujących między trójką bohaterów – są one podobne do tych, z DA. Bella (no dobra, ona też działała mi na nerwy, ale to szczegół) zakochuje się ze wzajemnością w Edwardzie, a z kolei w niej zakochuje się Jacob, który w okazuje się niezbędny na pewnym etapie jej człowieczego życia. Oczywiście miłość do przyjaciela, nigdy nie wygra z prawdziwą miłością do tego jedynego (ani ze zdrowym rozsądkiem, ani tym bardziej z perswazjami innych). Może i panna Swan zachowuje się egoistycznie trzymając przy sobie zakochanego w niej bez pamięci Jacoba i w międzyczasie układając sobie życie z innym, ale przecież on sam też ma swój rozum, prawda?


Jak znaleźć złoty środek na powyższe sytuacje? Są na to dwa sposoby: pierwszy – pozostać singlem i wszelkie problemy mieć po prostu z głowy, a drugi? Starać się nie doprowadzać do takich sytuacji, bo co za dużo, to niezdrowo. Lepiej skupić się na wirtualnym przeżywaniu, niż realnym doświadczaniu :-)

Monika Mikłaszewska

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates