piątek, 13 kwietnia 2018

Ostatni dzień roku – Katarzyna Misiołek


Zgodnie ze statystykami udostępnionymi przez fundację ITAKA, w 2017 roku zaginęło ponad 700 osób, z czego około połowa została odnaleziona. A to oznacza, że dziennie w Polsce znikają dwie osoby i tylko jedna z nich wraca. Przerażające prawda? I podczas gdy cała uwaga skoncentrowana jest na próbach odnalezienia, mało kto zastanawia się, jaki dramat przeżywa w tym czasie rodzina zaginionej osoby.

Tytuł: Ostatni dzień roku
Autor: Katarzyna Misiołek
Wydawnictwo: Muza

To miał być sylwester jak każdy inny. Miłe spotkanie i zabawa do białego rana. Jak się okazało, ten dzień zapamiętają wszyscy. Monika wyszła z domu i... nie wróciła. Zamiast wypadu do klubu, nerwowe wizyty w szpitalach i na policji, zamiast beztroski, atmosfera rozpaczy. Co się stało Moniką? Ta radosna, trzydziestoletnia mężatka nie miała przecież powodów, by odejść bez słowa. Musiało stać się najgorsze. Czy żyje? Czy ktoś ją porwał? I tak mijają dni, miesiące, lata... O Monice słuch zaginął. Ale są ludzie, którzy pamiętają. Jej rodzina, która nieustająco miota się pomiędzy rozpaczą, a nadzieją. Jak żyć dalej?

I tutaj należą się pierwsze słowa uznania. Czytałam wiele książek o zniknięciach, jednak fabuła zawsze była opisywana innej perspektywy, czy to zaginionego, czy to organów ścigania. W najlepszy wypadku kogoś z rodziny, kto samodzielnie prowadził śledztwo. Tutaj jest inaczej. Historia opisywana jest oczami zwykłych ludzi, którzy nie są ani wybitnymi detektywami, ani nie mają nieograniczonych środków (lub życia do zmarnowania). Proces utraty najbliższej osoby rozłożony został na czytniki pierwsze. Bo obok zwykłej rozpaczy, jest jeszcze przecież nadzieja, że może jednak, że kiedyś ten ktoś wróci. A to nie pozwala ani przeżyć żałobę, ani udawać, że nic takiego się nie stało.

To jest właśnie główny temat tej powieści, dokładna opowieść o tym, jak poszczególne osoby przeżywały tę sytuację. Bo każdy reaguje inaczej. Jest mąż, który szaleje z żali, siostra, która nie ma się do kogo zwrócić z własną rozpaczą, ale też rodzice, otoczenie, sąsiedzi... Są też osoby, które na tragedii chciałyby zarobić. I muszę przyznać, że te sytuacje naprawdę dają do myślenia.

Ponieważ to życie wewnętrzne głównych bohaterów jest przedmiotem fabuły, śledzimy ich przez wiele dni. Po początkowych akcjach poszukiwawczych przychodzi czas na oswojenie się z nową sytuacją, na przejścia nad nią do porządku dziennego. I w tym momencie powoli, ale nieubłaganie „siada” dynamika. Część scen chwyta za gardło, jednak niektóre z nich po prostu... są.

Dlatego moim zdaniem jest to tytuł mieszczący się w kategorii powieści obyczajowej. Jednak nie w sposób oczywisty. Piękna, świąteczna okładka jest myląca. W historii nie ma nic przesłodzonego, nic naiwnego czy błahego. „Ostatni dzień roku” to powieść pełna trudnych emocji i niełatwych tematów. I chociażby dlatego naprawdę warto ją przeczytać.

A na samym końcu mała uwaga. Nigdzie, zupełnie nigdzie nie ma informacji na temat tego, że powieść ma swoją kontynuację. „Dziewczyna, która przepadła” to ciąg dalszy opowieści, który dostarcza jeszcze więcej emocji i wrażeń, a nawet staje się momentami thrillerem. Nie tylko kontynuuje historię, ale też wiele dopowiada. Zdecydowanie warto przeczytać tę serię! 



2 komentarze:

  1. Nie słyszałam o tej książce, ale jestem naprawdę poruszona jej fabułą po Twojej recenzji. Ciekawi mnie i wiem, że podczas czytania będę mocno poruszona.

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę miała na uwadze :) I to obie skoro najlepiej w ciągu :)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates