środa, 14 października 2020

Kiedyś nadejdzie ten dzień – Monika Koszewska


Zabieram Was dzisiaj do Sopotu. Czeka tam już nas Maria - 29-letnia szefowa działu marketingu trójmiejskiej firmy kosmetycznej. Trafimy do niej w dość gorącym okresie.


Tytuł: Kiedyś nadejdzie ten dzień

Autor: Monika Koszewska

Wydawnictwo: Novae Res


Maria zaczyna właśnie świąteczną kampanię reklamową nowych kosmetyków i naprawdę nie ma na nic czasu. Pracuje po czternaście godzin na dobę, o 5.30 ! rano melduje się na siłowni, w biurze użera się z kopiącą pod nią ciągle dołki Justyną, a do tego jeszcze jej przyjaciele obarczają ją swoimi problemami. I jak tu znaleźć miłość swojego życia? Taką, która w jednym momencie zwali (kolokwialnie rzecz ujmując) Cię z nóg?  Łatwo nie będzie, ale los trzyma dla Marii w zanadrzu jeszcze kilka niespodzianek, także na tej ekskursji Moi Mili nudzić się na pewno nie będziecie.


Książka pisana jest w pierwszej osobie, także naszą bohaterkę możemy poznać bardzo dobrze. Muszę Wam się przyznać, że na pierwszy rzut oka nie zrobiła ona na mnie dobrego wrażenia. Nie przypadło mi do gustu jej zdanie o ludziach według niej niegustownie ubranych lub zaniedbanych. Rozważania typu:


Najgorsze jest to, że brak gustu wysysa się z mlekiem matki. Jak idą ulicą dwie kobiety, jedna dwadzieścia lat, a druga czterdzieści pięć, to od razu widać, że to matka i córka. Ta córka w obcisłych ciuchach z sieciówki ( nie żebym miała coś przeciwko takim sklepom jak H&M czy Mohito) , ale to co, wisi na wieszaku, nie zawsze będzie dobrze leżało na niej. Tłuszczyk wylewa się spod obcisłej bluzki o dwa rozmiary za małej. Myśli, że jak ubierze obcisłą, to będzie szczuplejsza, a to guzik prawda, i jej mama, która w wieku czterdziestu pięciu lat wygląda jak sześćdziesięciopięciolatka, twarz zniszczona przez solarium, zmarszczki nad ustami od palenia papierosów i ten zapach popielniczki, który przykrywa słodkimi perfumami. Przez dwadzieścia pięć lat swojego życia nigdy nie wpadła na pomysł, że jakby nie paliła, to byłoby ją stać na lepsze perfumy, jakby nie chodziła do solarium, mogłaby od czasu do czasu pójść do kosmetyczki lub kupić sobie jakiś lepszy krem.


...trochę mnie irytowały.




Tym rozważaniom nie można oczywiście odmówić racji, ale uważam, że nie powinno się tak człowieka oceniać, w ogóle go nie znając i samemu będąc wręcz idealnym. Oj nastroszyłam się na tę naszą Marię na początku, nie powiem,  nastroszyłam i myślałam, że jej nie polubię. Jednak co najlepsze ta cecha Marii bardzo kłóci się z całą jej osobowością. Bo choć ma ona taką manierę oceniania ludzi z wyższością, to tak naprawdę nasza bohaterka jest wspaniałą osobą. Dba o swoje współpracowniczki, oczywiście wymaga od nich tak samo dużo jak od siebie, a w tym jest mistrzynią, uwierzcie mi, ale potrafi je również sowicie wynagrodzić. Dla swoich przyjaciół jest w stanie zrobić wszystko. O trzeciej nad ranem, po dwóch godzinach snu zawiezie przyjaciółkę na komisariat, po dwunastogodzinnym dniu pracy pojedzie z przyjacielem wybierać garnitur, młodemu sąsiadowi przywiezie prezent dla dziewczyny  z samej Warszawy i jeszcze nie raz nas wszystkich zaskoczy swoją empatią. Anioł nie kobieta. Wielkie brawa dla autorki za stworzenie tak barwnej postaci, budzącej tak różne uczucia w czytelniku.


Pani Monice brawa należą się również za postać Justyny. W tym przypadku nie ma mowy o żadnych mieszanych wrażeniach. Nie polubicie je, oj nie polubicie, bo takiej osoby lubić się po prostu nie da. Trzeba jedna przyznać, że bez niej ta powieść ta dużo by straciła.


Większa część akcji tej książki dzieje się w firmie kosmetycznej, jak już wspominałam przede wszystkim w dziale marketingu i czytelnik po kolei obserwuje krok po kroku powstawanie kampanii reklamowej i wprowadzanie na rynek nowych produktów. Będzie to prawdziwa gratka dla tych, którzy na marketingu się znają, bo dla mnie rozmowy na zawodowe tematy to była ciut czarna magia, lecz nie powiem, czytałam je z zainteresowaniem i dużo ciekawych rzeczy na temat branży kosmetycznej się dowiedziałam.


Mogłabym przyczepić się tylko do jednej rzeczy. Jak już wspomniałam wyżej, Maria to postać wręcz idealna. Ćwiczy na siłowni, biega, nie je słodyczy, odżywia się zdrowo, ma dobrą pracę, wysoką pensję i własne, piękne mieszkanie. Nigdy w życiu nie osiągnę tego statusu, nie wspominając już o figurze, choć na to ostatnie akurat wpływ mam. Mogłabym teraz zarzucić autorce, że napisała powieść nierealną, nie dla zwykłych czytelniczek, bo przecież nasza Maria jest w stanie wpędzić nas tylko w kompleksy i czarną rozpacz, bo prawdziwe życie jest takie, jakie jest. Stało się jednak zupełnie inaczej. Zamknęłam tę książkę nastawiona bardzo optymistycznie. Bo dotarło do mnie, że choć pewnie już nie będę miała pracy tak dobrze płatnej jak Maria i nigdy nie będę tak szczupła to stworzę sobie swoje idealne życie z tego co podarował mi los. Nie muszę być, Marią, będę sobą szczęśliwą Dorotą, bo jak to mówi przysłowie, każdy jest kowalem swojego losu. I za tę piękną życiową lekcję bardzo pani Monice dziękuję.


Serdecznie zapraszam Was w tę podróż do Sopotu. Mam nadzieję, że wrócicie z niej tak samo optymistycznie nastawieni jak ja, a na pewno spędzicie miły czas w  towarzystwie nietuzinkowych bohaterów. I od razu Was uprzedzam,to nie jest nasze ostanie spotkanie z Marią i jej przyjaciółmi. Miłej lektury i do następnego!

Dorota Skrzypczak

1 komentarz:

  1. Jeśli książka kiedyś trafi w moje ręce, to chętnie ją przeczytam. 😊

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates