środa, 22 maja 2024

Romans nad jeziorem Como – Edyta Folwarska

 #WspółpracaRecenzencka



Czasem mam ochotę poczytać coś lekkiego i niezobowiązującego. Zazwyczaj sięgam wtedy po romanse. Dawno tego nie robiłam, dlatego miałam nadzieję, że ta chwila przerwy pozwoli mi na nowo cieszyć się tym gatunkiem. Cóż… nie wyszło.

 

Kto z kim, czyli o czym jest ten romans?

 

Ania podczas własnego wesela dowiaduje się, że jej świeżo poślubiony mąż ją zdradza. Postanawia więc odnaleźć siebie na nowo i udaje się do malowniczych Włoch. Coś tam niby ma pomagać, ale głównie oderwać od problemów i zapomnieć o przeszłości. Już na lotnisku spotyka przystojnego Włocha, który najogólniej rzecz ujmując, nie jest dla niej najsympatyczniejszy. Potem wpada na niego ponownie, już w hotelu. Mężczyzna jednak udaje, że nic się nie stało i zaczyna powoli uwodzić kobietę. I tak zaczynają się najbardziej magiczne, ale też dziwne intensywne chwile w życiu Anny.


Schemat goni schemat

 

Największy zarzut, który mam wobec tej książki to to, że wszystko już gdzieś było. Powieść nie sili się na żadną oryginalność, bez najmniejszych skrupułów kopiuje znane i lubiane wątki. Nie tworzy z nich jednak unikatowego połączenia, a zupełnie bezbarwny miszmasz, który nie tylko nie zrobił na mnie wrażenia, ale też nie poruszył.

 

Nieczuła czytelniczka

 

Czytając tę książkę dokładnie wiedziałam co i kiedy mam poczuć. Autorka korzysta bowiem z naprawdę „mocnych” wątków. Już wspomniana na wstępie zdrada powinna złapać mnie za serce. A potem jest tylko lepiej. Niestety… opisana historia zupełnie do mnie nie przemówiła. Czułam, że po raz kolejny przerabiam napisany na siłę wyciskacz łez, któremu brak zarówno szczerości, jak i autentyczności. Wszystkie wątki rozwijały się w oklepany i przewidywany sposób, a opisywane uczucia sprawiały wrażenie sztucznych i wymuszonych. Ale najbardziej zawiodło mnie zakończenie, mdłe, nijakie i dokładnie takie samo, jak w wielu innych książkach.

 

A może jakieś plusy?

 

Zdecydowanie nie polubiłam się z tym tytułem. Jeśli jednak miałabym wskazać jakieś plusy, to są to opisy Włoch. Ponieważ moje plany wakacyjne w tym roku zapowiadają się raczej marnie, przynajmniej za sprawą książki mogłam się przenieść w cieplejsze kraje. Opisy scenerii, czy w oczywisty sposób romantycznych lokacji – w pewien sposób pozwoliły mi wyobrazić sobie te miejsca.


Werdykt?

 

Zdaje sobie sprawę, że moje zdanie jest odosobnione. Na ryku książki z pewnością znajdzie się miejsce na tego typu powieści. Jednak ja oczekuję już od literatury czegoś więcej, niż zaoferował mi ten romans.


Dominika Róg-Górecka

5 komentarzy:

  1. Raczej nie czytam romansów. Wolę coś mocniejszego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że książka nie spełniła Twoich oczekiwań. Czasami mam ochotę na coś lekkiego i niezobowiązującego, ale też szukam oryginalnych wątków. Dzięki za szczerą recenzję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoja recenzja na pewno pomoże mi uniknąć kolejnego schematycznego romansu. ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też lubię przenieść się do ciepłych krajów za pomocą literatury. Opisy Włoch są kuszące, ale też oczekuję czegoś więcej.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates