piątek, 7 czerwca 2024

Znachorka – Małgorzata Starosta

#WspółpracaRecenzencka #MałgorzataStarosta 



Jeszcze niedawno pisałam, że wszystkie książki Małgorzaty Starosty, które do tej pory przeczytałam, były kryminałami. Pora zmienić tę zasadę! Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po najnowszą powieść „Znachorka”. Czy autorce udało się zachować wysoki poziom „Sprawy lorda Rosewortha”?


Igor postawił wszystko na jedną kartę. Zdecydował się porzucić całe swoje dotychczasowe życie, wykupić gazetę w pełnej małej miejscowości i zacząć pisać o… szeptuchach. Liczy, że tym tematem zawojuje rynek i zdobędzie rozgłos jako niezależny dziennikarz. Jednak pewne okoliczności mogą mu utrudnić zachowanie obiektywizmu. Miejscowa znachorka, zielarka z pokolenia na pokolenie, to niesamowicie sympatyczna, chociaż skryta dziewczyna. Prowadzi fantastyczny sklep pełen eliksirów i magii. Jednak jej życie wcale nie jest bajką, boryka się z wieloma problemami, w tym dość złożoną sytuacją rodzinną. A do tego pojawia się jeszcze tajemnicza Anna… Czy działania Igora nie zaszkodzą ludziom, na którym zacznie mu zależeć?

Tak, ta powieść to zdecydowanie coś innego! Zdecydowanie mniej w niej humoru i… trupów (oczywiście), za to więcej jest prozy życia i trudnych relacji międzyludzkich. To właśnie to ostatnie stanowi największy atut tej publikacji: bohaterowie i ich losy. Na stronach „Znachorki” przyjdzie nam poznać bardzo różne postacie, czasem dość ekscentryczne, której jednak razem tworzą naprawdę klimatyczne miejsce.

W opowieści ważną rolę odgrywa też magia. Może nie dominuje jakoś historii, ale opisy magicznych rytuałów, czy procesu zbierania składników, mają w sobie wiele uroku i czaru (zarówno dosłownie, jak i w przenośni).

W książce istotny jest też wątek historyczny, który nadaje całości głębi, ale też ciekawie uzupełnia główną oś fabularną. Interesująco zapowiadał się też motyw kierowania gazetą. Jednak ostatecznie nie został w pełni wykorzystany. Nasz bohater pojawia się w swoim nowym miejscu pracy, nie raz rozmawia z podwładnymi, ale jednak ciężko to nazwać prowadzeniem biznesu. Wszystko dzieje się jakby samo, a pracownicy nie mają do swojego nowego szefa praktycznie żadnych pytań.

Przeczepić mogłabym się też do samego zakończenia. W mojej ocenie wszystko rozgrywa się za szybko, rozwiązania pojawiają się nagle, zanim rozpoczęte problemy zdążą porządnie wybrzmieć. Nawet wzmiankowany wcześniej artykuł okazuje się tylko jednym malutkim wątkiem. Szkoda, bo naprawdę liczyłam, że temat zostanie rozbudowany. I chociaż jego wpływ jest niebagatelny, równocześnie tkwiący w nim potencjał nie został w pełni wykorzystany.

Chociaż przy „Znachorce” naprawdę miło spędziłam czas, to jednak zdecydowanie wolę „Sprawę lorda Rosewortha”. W niej nie tylko relacje między bohaterami były bardziej złożone, ale też tajemnice miały głębszy wymiar. „Znachorka” to przyjemna, lekka obyczajówka, jednak jej finał nie zrobił na mnie dużego wrażenia.

Dominika Róg-Górecka

9 komentarzy:

  1. Tej wersji pani Starosty jeszcze nie poznałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie się zapowiada. Książka mogłaby mi się spodobać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za recenzję. Mimo wszystko brzmi interesująco, zwłaszcza ten wątek historyczny i magiczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam przeczytać i sprawdzić. Książka ma w sobie magię! :)

      Usuń
  4. Książka może być ciekawa. Dawno nie czytałam czegoś podobnego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię książki Małgorzaty Starosty. Jestem ciekawa, jak autorka poradziła sobie z nowym gatunkiem.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates