poniedziałek, 13 maja 2024

Wyspa bijących serc – Laura Imai Messina

#WspółpracaRecenzencka


Serce może pęknąć, bić w tym samym rytmie, a nawet być w rozterce. Ten kluczowy dla życia organ odgrywa też ważną rolę w literaturze. Szczególnie w książce „Wyspa bijących serc”.


Fabuła, czyli o czym jest ta powieść


Shūichi to czterdziestolatek, który po dłuższej przerwie wraca do rodzinnego domu. Jego mama zmarła, a on musi zająć się nieruchomością. Na miejscu spotyka tajemnicze dziecko, dla którego mama mężczyzny również była bardzo ważna. Każdy z nich coś stracił, każdy musi zrozumieć swoje uczucia, ale czy uda im się znaleźć spokój?


Melancholijna podróż w głąb siebie


„Wyspa bijących serc” to najkrócej rzecz ujmując, opowieść o stracie i to stracie rozumianej na wiele sposobów. Jest tu oczywiście kwestia śmierci bliskiej osoby, ale też wspomnień, które ktoś zmanipulował, czy też utrata bezpieczeństwa w rodzinie. Wszystkie wątki wprowadzane są do powieści niespiesznie, nijako przy okazji prozy codziennego życia. Nie ma tu miejsca na pośpiech, czy dynamiczne zwroty akcji. Wszystko toczy się swoim, niespiesznym tempem, które jest potrzebne, by bohaterowie na nowo posklejali swoje serca.



Chociaż w książce nie znajdziecie tanich chwytów, a opowieść toczy się powoli, to jednak nie sposób narzekać na rozwój fabuły. Przeszłość powoli odkrywa swoje karty, a z każdą kolejną coraz lepiej rozumiemy bohaterów i ich losy.


Nie ma tu też epatowania emocjami, chociaż uczuć jest co niemiara. Czytając „Wyspę bijących serc”, czułam się naprawdę poruszona. Jakby wszystko w niej opisane było szczere i prawdziwe. To jest moim zdaniem klucz do serc czytelników – nieepatowanie kontrowersjami, ale zaprezentowanie życia takim, jakim jest, z wszystkimi jego blaskami i cieniami.


Wycieczka w stronę serce


Nie bez znaczenia jest też tytułowa wyspa. Wyprawa tam jest poruszająca nie tylko dla bohaterów. Co ciekawe, z tego co udało mi się wyczytać w Internecie i co wynika z posłowia, takie miejsce istnieje naprawdę. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się tam trafić.


Werdykt


Uwielbiam literaturę japońską! Może nie jestem szczególną ekspertką w tym zakresie, ale powieści, które miałam przyjemność przeczytać, jeszcze mnie nie zawiodły. W tej znalazłam dokładnie to, czego szukałam: opis codzienności, nienachalne emocje, chwile zadumy i ciekawy pomysł na fabułę. Jeśli czegoś takiego oczekujecie od literatury, koniecznie sięgnijcie po ten tytuł.


Dominika Róg-Górecka

2 komentarze:

  1. Piękna recenzja! Uwielbiam literaturę, która potrafi oddać emocje bez zbędnego dramatyzmu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląda na to, że to książka idealna na wieczór. Zdecydowanie dodam ją do swojej listy. :)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates