Featured

środa, 29 listopada 2023

Wszyscy tak jeżdżą – Bartosz Józefiak


Samochód – dla jednych symbol wolności, dla innych śmierci. Niepotrzebny dodatek, a może niezbędny środek transportu? To tylko jedno z wielu pytań, które pada w książce „Wszyscy tak jeżdżą”.


Długo czytałam ten reportaż, oj długo. Z jednej strony dlatego, że temat nie należał do łatwych, z drugiej – ponieważ sporo rzeczy mi w niej nie leżało. Ale od początku!


Motywem przewodnim tego reportażu są samochody i to w najróżniejszych kontekstach. Większość publikacji poświęcona jest szybkiej jeździe i wypadkom na drodze. Następnie dostajemy luźne rozważania na temat posiadania samochodów jako takich i sposobów, by ludzi oduczać zamiłowania do motoryzacji. A następnie przechodzimy do, moim zdaniem najciekawszej części, czyli serii dość krótkich rozdziałów na bardzo różne tematy: tiry, Uber, kurierzy Inpostu, czy dowożenie jedzenia.


I od razu powiem, że książka niesamowicie mnie wciągnęła! Poruszane zagadnienia są niesamowicie wciągające i przede wszystkim, zmuszające do refleksji. Odbyłam niejedną dyskusje z mężem i nad wieloma zagadnieniami się zastanawiałam. Zanim więc przejdę do tego, co leży mi na sercu, chciałabym wyraźnie zaznaczyć, nie rzuciłam książką o ścianę, ale z zaciekawieniem doczytałam do końca.


To, czego z pewnością nie można odmówić tej publikacji, to emocje. Reportaż budzi je w czytelniku, ale też… samym autorze. I tu pojawił się u mnie pierwszy zgrzyt. Bo reportaże czytam po to, by poznać fakty, a nie uszczypliwe uwagi autora. Tymczasem tutaj staje on po bardzo konkretnej stronie barykady i nie szczędzi słów krytyki wszystkim swoim przeciwnikom. Co ciekawe, teoretycznie powinnam się z nim w pełni zgadzać. Nie mam samochodu, a nawet nie zamierzam, korzystam z publicznego transportu, a jednak… Nie ma we mnie tyle wstrętu dla zmotoryzowanych. Gdy autor rozmawia z osobami, z którymi podziela poglądy, stara się stawiać trudne pytania, ale nie doprowadza do eskalacji. Tymczasem dla przeciwników nie ma litości. A najdziwniejsze jest to, że wiele swoich ripost udziela już nie w bezpośredniej rozmowie, tylko w ramach komentarza do niej. W ten sposób dowiedziałam się, że zwolennicy motoryzacji są jak antyszczepionkowcy, a promocja transportu publicznego powinna się odbywać poprzez wprowadzenie utrudnień dla ruchu samochodowego. Miałam też wrażenie, że zmotoryzowani powinni deklarować ważki powód do korzystania z auta. Bo sam argument, że mają samochód i dlatego mogą zawieźć dziecko do przedszkola oddalonego o 200 metrów, nie był przez autora w żaden sposób akceptowalny. W tym miejscu było też wielokrotnie krytykowane myślenie wolnościowe (rodem ze złej Ameryki) typu:  jak ktoś może korzystać z zakupionego przez siebie legalnie samochodu według własnych, a nie zbiorowych, potrzeb. Nie do pomyślenia!



Również sylwetki kierowców były przedstawiane dość tendencyjnie. Zazwyczaj były to osoby średnio inteligentne, raczej takie, których nie chce się spotkać w ciemnej uliczce i to jeszcze pod wpływem narkotyków lub alkoholu. Z kolei ich ofiary (zazwyczaj śmiertelne) to porządni, pożyteczni dla społeczeństwa obywatele. Wszystko to sprawia, że wydźwięk publikacji jest prosty, jednoznaczny i bardzo łopatologiczny. Dlatego w moim odczuciu fakty i dane przywołane w tej książce są fascynujące – jednak komentarze autora bywają zbyt nachalne i odnoszą efekt odwrotny od zamierzonego.


Nie sposób za to nie docenić nakładu pracy, który został włożony w opracowanie tak dużego materiału. Autor przytacza wiele rozmów, mnóstwo danych i różnorakich publikacji, a bibliografia jest naprawdę imponująca. Co ciekawe, nie bał się on zatrudnić i przetestować prace związane z samochodami. W ten oto sposób możemy zajrzeć do środka paczkomatów (jako kurierzy), pojeździć Uberem, czy porozwozić jedzenie. Moim zdaniem są to najciekawsze fragmenty książki, chociaż niestety też najkrótsze. Jednak liczba smaczków i ciekawostek jest tak duża, że nawet dla nich warto sięgnąć po ten tytuł.


Chociaż po „Wszyscy tak jeżdżą” spodziewałam się czegoś innego, a sama książka nie raz podniosła mi ciśnienie, nie żałuję, że po nią sięgnęłam. Jeśli tylko interesuje Was ten temat, koniecznie sami sprawdźcie, czy zgadzacie się z poglądami autora.


Dominika Róg-Górecka

poniedziałek, 13 listopada 2023

Samotność Boga – Antoni Grycuk


Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest być lekarzem? Bo ja muszę się przyznać, że… nie. Wybrałam inną ścieżkę zawodową, taką, która nie ma nic wspólnego z medycyną. I chociaż zdarza mi się odwiedzić przychodnie, czy szpitale, to nigdy nie myślałam o tym, jak to jest być po drugiej stronie. Aż do tej książki.


Samotność Boga” to tytuł, który konfrontuje nas z niełatwymi przeżyciami i skomplikowanymi emocjami. Marek jest byłym lekarzem, a konkretnie kardiochirurgiem, który na skutek pewnych wydarzeń zdecydował się porzucić swój fach. Obecnie… prowadzi zakład pogrzebowy, gdzie również mierzy się ze swoimi traumami. Tylko tutaj ma pewność, że nie może zaszkodzić swoim klientom, że nie będzie musiał mierzyć z ich przedwczesną śmiercią. Jednak ta „ucieczka” nie działa na niego zbyt dobrze. Zamiast konfrontować się ze swoimi demonami… po prostu się im poddaje. Jednak przypadkowe spotkanie intrygującej kobiety rozpoczyna coś w rodzaju reakcji łańcuchowej. Szereg pozornie niepowiązanych wydarzeń może pomóc mu zdecydować, kim tak naprawdę pragnie być.


Samotność Boga” została wydana nakładem wydawnictwa Sekwoja i objęta moim patronatem. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że kiedyś przeczytam taką książkę ani że tak bardzo mnie wciągnie!


Co ją wyróżnia? Może to, że zaczynamy nijako od końca. Wiemy, gdzie jest Marek, że zdecydował się nie być już lekarzem. Jednak wydarzenia z teraźniejszości prezentowane są naprzemiennie z przeszłości. Z każdą kolejną retrospekcją coraz lepiej rozumiemy, co pchnęło Marka do pojęcia tej decyzji. Można więc powiedzieć, że fabuła dzieje się dwutorowo, a początek jednej jest jednocześnie końcem drugiej. To ciekawy sposób na zaprezentowanie historii, a autorowi udało się do samego końca utrzymać moją uwagę, bo jednocześnie interesowało mnie zakończenie bieżącej historii, jak i relacji z przeszłości.



W książce pojawia się kilka dokładnych opisów operacji chirurgicznych. Szczerze mówiąc, przy jednej z nich dosłownie wstrzymywałam oddech i z zapartym tchem śledziłam rozwój wydarzeń. Naprawdę zżyłam się z jedną pacjentom i zależało mi na jej losie. Opisy operacji kontrastują z relacjami z zakładu pogrzebowego, tutaj również mamy możliwość poznania szczegółów, o których większość ludzi stara się nie myśleć. Te relacje poznawałam z mniejszym zainteresowaniem, jednak samo funkcjonowanie zakładu pogrzebowego nieuchronnie prowadziło do wielu rozważań o śmierci. Nie jest to łatwy temat, jednak został on zaprezentowany w sposób, który nie odrzuca, a składania do refleksji.


A to z kolei prowadzi nas do bohaterów: każda występująca postać ma swoją ważną rolę do odegrania. Chociaż wszystko na początku wydaje się tylko luźnym zbiorem scen i sytuacji, ostatecznie każde wydarzenie i każdy dialog mają znaczenie. Autorowi udało się też stworzyć wiele intrygujących postaci: pracownicy zakładu, pacjenci, a nawet klienci. Każdy reprezentował sobą jakąś historię, ich losy są różne, ale zawsze ciekawe i dające do myślenia. Szczególnie ujął mnie klimat… zakładu pogrzebowego. Zdawałoby się, że jest to ponure miejsce, a tymczasem pracownicy wykazywali się dużą wrażliwością, która bardzo wpływa na zachowanie głównego bohatera.


Samotność Boga” to głęboka, dająca do myślenia książka, która łączy w sobie wiele ciekawych tematów. Oswaja czytelnika ze śmiercią, prezentuje perspektywę lekarza ratującego życie, ale też pokazuje, jak traumatyczne wydarzenia wpływają na postrzeganie rzeczywistości (i nie nie chodzi mi tutaj tylko o Marka). Jest to też ciekawa, pełna zwrotów akcji opowieść. Naprawdę warto po nią sięgnąć.


Dominika Róg-Górecka

sobota, 11 listopada 2023

Opowieści Baśniomistrza: Sekrety Smokolochów


Lubisz książki? Ale chętnie sięgasz też po gry? Jeśli tak, to być może zainteresuje Cię ten tytuł. „Opowieści Baśniomistrza: Sekrety Smokolochów” to fascynująca i wyjątkowa gra książkowa, która łączy w sobie elementy gier planszowych, paragrafowych, ale też klasycznych powieści fantasy. Ten tytuł przenosi czytelnika w świat pełen przygód, ale też tajemnic i potworów. To jak? Pora skompletować drużynę!


Mechanika zabawy jest dziecinnie prosta. Na początku wybieramy scenariusz (książka zwiera ich kilka), a następnie postać. Już na tym etapie warto wybrać bohaterów. Których umiejętności będą się wzajemnie uzupełniać. Następnie przepisujemy numerki z instrukcji na mapę i ruszamy w drogę. Za ruch odpowiada rzut kostką, tak samo, jak za wiele testów. Bo chociaż to my podejmujemy decyzje co i gdzie zrobi nasz bohater, to jednak szczęście bardzo często przesądza o pomyślności naszych działań. I to w zasadzie tyle. Cel danego scenariusza określony jest w opisie scenariusza, jeśli go osiągniemy, przypisujemy sobie nagrodę i możemy ruszyć w kolejną przygodę.


To, co zdecydowanie wyróżnia ten tytuł od pozostałych, to kody qr na prawie każdej stronie. Wystarczy go zeskanować, by przenieść się na stronę z oprawą muzyczną. Tam narrator przeczyta pierwszą część strony oraz dostępne wybory. Efekty podjętych akcji musimy odczytać sami. Ale to nie wszystko, obok głosu lektora mamy też specjalną ścieżkę dźwiękową, która sprawie, że gra staje się jeszcze bardziej immersyjna.




Podsumowując kwestię mechaniki: „Opowieści Baśniomistrza: Sekrety Smokolochów” to coś więcej niż zwykła gra paragrafowa, ale jednocześnie jest to pozycja mniej skomplikowana niż typowe gry planszowe. W ten sposób, przy relatywnie niskim poziomie wejścia, autorzy stworzyli coś, co stanowi doskonałą rozrywkę zarówno dla dzieci, dorosłych, jak i nastolatków.


Wybór postaci do odgrywania to dodatkowa frajda, ponieważ jest bardzo szeroki. Każda postać ma swoje unikalne cechy i umiejętności, co wpływa na przebieg gry. Jedną z największych zalet Opowieści Baśniomistrza jest jej interaktywność. Gracze mogą wcielić się w różne postacie i odgrywać swoje role w opowiadanej historii. Mechanika gry, która obejmuje rzucanie kostką, dodaje element losowości, co sprawia, że rozgrywka jest pełna niespodzianek.




Nie sposób nie docenić też warstwy wizualnej. Ale zachwyca nie tylko pięknie wykonana, twarda okładka. Ilustracje w książce, zwłaszcza mapa, robią bardzo dobre wrażenie i pomagają graczom wizualizować opisane miejsca.


Jednak gra ma również swoje wady. Nie każdemu przypadnie do gustu tego rodzaju rozrywka, a niektóre elementy stają się powtarzalne, nawet pomimo dużej ilości scenariuszy. Jest to efekt podstawowych założeń rozgrywki: chociaż poszczególne misje różnią się celem, to jednak część duża część obszarów występuje w każdym z nich. Więc chociaż przygoda będzie inna, to jednak jej elementy z pewnością powtórzą się w kolejnej wyprawie.



Dla tych, którzy mieli okazję zagrać w pierwszy tom, druga część może być mniej interesująca, ponieważ mechanika pozostaje taka sama. Warto jednak zaznaczyć, że pomimo tych niedociągnięć, cykl „Opowieści Baśniomistrza” wciąż pozostają jednymi z niewielu pozycji na rynku, które łączą w jedno elementy literatury, gier fabularnych i planszowych. Dlatego warto dać jej szansę i zanurzyć się w świat opowieści, pełen magii, przygód i tajemnic.


Dominika Róg-Górecka

Pójdę sama – Chisako Wakatake



Każdy etap w życiu wiąże się pewnymi plusami, ale też ograniczeniami. Momoko jest już starsza, odchowała dzieci, pochowała męża i wciąż nie jest do końca pewna, czy ta samotność ją cieszy, czy zasmuca. W jej głowie nieustająco toczą się rozmową, a jakby nie patrzeć, mają o czym mówić. W końcu Momoko ma ponad siedemdziesiąt lat doświadczeń.


„Pójdę sama” to powieść autorstwa Chisako Wakatake, wydana nakładem WAB. W Japonii książka ta została wyróżniona prestiżową Nagrodą im. Akutagawy. Jak twierdzi jury tego wydarzenia, jest to powieść „subtelnie wyważona, niemal filozoficzna”. Na język polski została przełożona przez Dariusza Latosia.


Zanim przystąpiłam do czytania, zachwyciłam się pięknym wydaniem. Okładka ma cudowną grafikę, która rozciąga się skrzydełka. Obrazek na niej zamieszczony idealnie pasuje do tematów, które porusza historia. Na okładce widzimy straszą kobietą, która w otoczeniu drzew spogląda na panoramę miasta. Jednak, gdy zajrzymy pod skrzydełka, naszym oczom ukaże się iście wiejski krajobraz. I taka właśnie jest Momoko: kobieta, która mieszka w mieście, chociaż wychowała się na wsi i w pewien sposób rozlicza się z całym swoim życiem.


Po raz pierwszy spotykamy ją w jej domu, gdy siedzi i nasłuchuje myszy. Chwilę później do opowieści włączają się różne głosy, które nie milkną praktycznie do samego końca. A do kogo one należą? Również do Momoko, która w ten sposób rozmyśla, wspomina, a nawet kłóci się ze sobą. W ten sposób w dość chaotycznej kolejności poznajemy zarówno teraźniejszość bohaterki, jak i jej przeszłość: dzieciństwo, małżeństwo, rodzicielstwo. Ten sposób narracji przypomina mi nurt nazwany „potokiem myśli”. Bo dyskusje w głowie bohaterki dotyczą różnych tematów, zaczynają się i urywają w dowolnym momencie, często dotyczą rzeczy, na które spojrzy bohaterka lub które jej się z czymś skojarzą.


A żeby jeszcze było ciekawiej, część głosów w głowie Momoko wypowiada się zgodnie z jej rodzimym, tokohański, dialektem. Tłumacz próbuje osiągnąć ten efekt przez konsekwentne zmienianie słów w określony sposób np. „ja” na „jo”, litera „k” zastępowana jest przez „g” (czyli słowo „jak” zapisane jest „jag”). Przypominało mi to język, jakim posługują się starsze osoby, które pochodzą ze wsi. Wszystko to wymaga od czytelnika skupiania, ale też przyzwyczajenia do niecodziennego zapisku zwykłych słów.



Z tych dwóch powodów: niesubordynowanego potoku myśli oraz nietypowej narracji – przeczytanie książki zajęło mi więcej czasu, niż się tego spodziewałam. Tytuł ma bowiem tylko 142 strony, jednak zgłębienie tej opowieści wymagało ode mnie dużej koncentracji, inaczej moje myśli leciały w swojej strony, a ja nagle zdawałam sobie sprawę, że dialog toczy się we mnie, a nie w powieści.


Nie oznacza to jednak, że jest to minus tej historii. Wręcz odwrotnie, wreszcie trafiłam na książkę, która jest inna od pozostałych, w której akcja to przede wszystkim przeżycia wewnętrzne bohaterki, a świat zewnętrzny stanowi tylko skromny dodatek. „Pójdę sama” to intrygująca opowieść o przemianie, o tym jak pozornie nieskładne myśli tworzą piękną opowieść o życiu, o wewnętrznych sprzecznościach, o uczuciach, które koegzystują ze sobą, chociaż pozornie się wykluczają i co ciekawe, ostatecznie prowadzą do zmiany.


W tej opowieści jest też dużo prawdy. Jeśli macie w swoim otoczeniu starsze osoby, to z pewnością w losach Momoko odkrycie wiele wspólnych elementów, a może nawet zrozumienie niektóre ich zachowania, które wcześniej wydawały się Wam bez sensu.


Czy jest w tym, wspomniane wcześniej, subtelne wyważenie i filozoficzne przemyślenia? Zdecydowanie tak. Bo myśli Momoko są płoche niczym motyle, raz wspomina swój dom rodzinnym, innym razem rozważa kwestie norm społecznych, czy ich przemijalności. Nigdy nie wiadomo, o jaki temat zahaczy. Jest w tym dużo prosty, sporo codzienności, ale też ogrom głębi. Bo kto z nas nie toczy w głowie wewnętrznej batalii na różne tematy? Taka jest właśnie Momoko, bogata w życiowe doświadczenie, a jednak ujmująca wszystko w prosty, szczery sposób.


Jeśli szukacie książki, która jest inna, od większości nowości wydawniczych, która daje do myślenia, ale nie przytłacza, koniecznie sięgnijcie po „Pójdę sama”. Znajdziecie w niej sporo prawd, które, chociaż wyrastają z japońskiej kultury, są ostatecznie bardzo uniwersalne i ponadczasowe.


Dominika Róg-Górecka

czwartek, 9 listopada 2023

Kameliowy Sklep Papierniczy – Ito Ogawa


Japoński uważany jest za jeden z najtrudniejszych języków na świecie. Problem pojawia się już na samym początku. Bo czy wiecie, że w japońskim równolegle funkcjonują trzy alfabety? Hiragana, katakana i kanji – a każdy z nim ma swój oddzielny system znaków. Płynne posługiwanie się każdym z nich to nie lada wyzwanie! Ale to nie wszystko! Również pisanie listów związane jest z wieloma zasadami. Osoby, które nie mogą lub nie chcą ich zgłębiać, zawsze mogą skorzystać z pomocy bohaterki „Kameliowego Sklepu Papierniczego”. To właśnie ona pomoże im ubrać myśli w odpowiednie słowa i nadać im prawidłową formę. Ale to nie wszystko…


Hatoko odziedziczyła po babci kameralny sklep papierniczy. Można w nim zarówno kupić przybory pisarskie, jak i zlecić napisanie listu. Klientów nie ma dużo, ale dziewczynie jakoś udaje się wiązać koniec z końcem. Z każdym kolejnym listem coraz bardziej wsiąka w społeczność lokalną i coraz lepiej odnajduje się w nowej sytuacji. Wciąż jednak prześladują ją wspomnienia, z których nie jest zbyt dumna.


„Kameliowego Sklepu Papierniczego” to najbardziej japońska książka, jaką miałam przyjemność do tej pory czytać. Może nie było ich bardzo dużo, ale każdą z nich ceniłam za to, że uchylała mi rąbek wiedzy na temat kraju kwitnącej wiśni. Jednak ten tytuł to prawdziwa skarbnica! Język japoński, pisanie listów, lokalna kuchnia, święta, festiwale, świątynie i zwyczaje – tego było tak dużo, że mój wewnętrzny odkrywca dosłownie zacierał łapki. Uwielbiam takie smaczki, więc co chwile byłam oczarowana kolejną ciekawostką.



Jeśli zaś chodzi o fabułę, to rozwija się ona powoli, niespiesznie, z dnia na dzień – czyli w typowy, japoński sposób. Towarzyszymy bohaterce przez cały rok, podczas którego będziemy śledzić to, jak zmienia się, otwiera na ludzi, ale też samą siebie. Jej przemiana nie jest radykalna, to bardziej powolny proces dojrzewania do pewnych spraw, aklimatyzowania się. I chociaż można wskazać kluczowe wydarzenia, wpływ na Hatoko ma po prostu wszystko po troszku.


Uwielbiam też delikatność japońskich bohaterów, skromność i pewien dystans do świata. Chyba łatwiej mi polubić takie postaci, niż typowe „szare myszki” z zachodnich powieści. Jednak nie dajcie się zwieść samej Hatoko, ona również potrafi pokazać pazurki i wyrazić emocje, które nią targają.


Nadmiar uczuć i problemów charakteryzuje też klientów sklepu. W tej powieści znajdziecie sporo poruszających, zabawnych, ale też dających do myślenia historii. Ciekawostką jest również to, że w książce zamieszczono listy zapisane po japońsku. Jeśli więc uczycie się tego języka, będzie to dla Was prawdziwa gratka.


Niesamowicie spodobało mi się to, że oprócz listów, spoiwem dla całej historii są też więzi towarzyskie. Z czasem bohaterka otwiera się na innych i zaczyna cenić ich obecność w swoim życiu. Co ciekawe, to właśnie oni pomagają jej też sprostać swoim własnym problemom.



Temat historii rodzinnej Hatoko przedstawiany jest fragmentarycznie, co jakiś czas, przy okazji innych wydarzeń. Ja jednak ze zniecierpliwieniem wyłapywałam te skrawki informacji, bo potrafiły odwrócić do góry nogami wcześniejsze ustalenia. Żałowałam, że niektóre wątki rodzinne nie doczekały się dobitnego zamknięcia. Chociaż nic nie wskazuje na kontynuację, dobrze by było, gdyby powstała.


Jest jednak jedna rzecz, którą odbieram jako drobną wadę. Otóż nie spodobał się wątek, który pojawił się na samym końcu. Nie zdradzę jaki, bo to też ciekawy element tej obyczajowej układanki, ale ostatecznie jego realizacja była w mojej ocenie bardzo powierzchowna i mocno skrótowa. Tak jakby trzeba było szybko skończyć książkę, a bez danego wątku przecież nie wypada.


Nie zmienia to jednak faktu, że „Kameliowy Sklep Papierniczy” dosłownie mnie zachwycił. Dawkowałam sobie tę książkę, czytałam powoli, wczuwałam się w klimat sklepiku papierniczego i wędrówek po małej, japońskiej miejscowości. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zobaczyć ją na własne oczy, a tymczasem serdecznie polecam Wam tę książkową wyprawę do kraju kwitnącej wiśni!


Dominika Róg-Górecka

środa, 8 listopada 2023

Frankie – Jochen Gutscha, Maxim Leo


Książka „Frankie” autorstwa Jochena Gutscha i Maxim Leo to opowieść niesamowita, która przybliża nam świat z niezwykłej perspektywy – oczami kota. Choć początkowo może wydawać się trywialna, to ta specyficzna narracja i niezwykły bohater sprawiają, że ta książka jest naprawdę poruszająca.


Wszystko zaczyna się od Richarda Golda, mężczyzny, który po stracie żony popada w rozpacz i nie widzi sensu w życiu. Wszystko zmienia się, gdy pewnego dnia trafia na Frankiego, wolną duszę kota, który na co dzień żyje na ulicy. Ich pierwsze spotkanie nie należy do najprzyjemniejszych, ale dzięki górze jedzenia, największemu telewizorowi na świecie i miękkiemu łóżku, Frankie postanawia zamieszkać u Richarda. Rozpoczyna się niezwykła przyjaźń między człowiekiem a kotem, gdzie kot poszukuje domu, a człowiek odzyskuje sens życia.


Przede wszystkim niesamowita jest sama narracja. Frankie jest kotem, słodkim, pociesznym stworzonkiem, które nie do końca rozumie problemy Richarda. Dzięki temu opowiada o wszystkim, co widzi, w do bólu szczery sposób, który jednocześnie ma w sobie wiele głębi. W ten ciekawy sposób czytelnik ma możliwość skonfrontowania się z trudnymi tematami nijako z boku, patrząc na nie z niecodziennej perspektywy.



Książka nie tylko skupia się na relacji między człowiekiem a kotem, ale ukazuje również przyjaźń i wsparcie, jakie Frankie otrzymuje od swoich niesamowitych przyjaciół – zabawnego i charyzmatycznego wiewióra oraz mądrego jamnika. Ta trójka tworzy ekipę, z którą nie sposób się nudzić. Choć nie są w stanie rozwiązać wszystkich problemów człowieka, zawsze próbują.


„Frankie” to książka pełna zwrotów akcji i poruszających emocji. Narracja z perspektywy kota sprawia, że fabuła nieustannie zaskakuje czytelnika. Książka zmusza do refleksji nad życiem, miłością i przyjaźnią, a zarazem serwuje niezliczone momenty humoru i sporo dowcipów sytuacyjnych. Bo nie wszystko w tej opowieści jest śmiertelnie poważne. Dużo jest huoru, który ubarwia codzienność bohaterów.


Chociaż jest to książka cienka, to jednak jej lektura była dla mnie niezapomnianym przeżyciem. Mam nadzieję, że autorzy zdecydują się kontynuować opowieści o Frankiem, bo szkoda by było nie spotkać ponownie tak charyzmatycznego bohatera.


Dominika Róg-Górecka

wtorek, 7 listopada 2023

Śniadanie z Seneką: Nauki stoików na dzisiejsze czasy – David Fideler


Książka „Śniadanie z Seneką: Nauki stoików na dzisiejsze czasy” autorstwa Davida Fidelera to fascynujący poradnik, który wydaje się być nie tylko interesujący, ale także niezwykle aktualny, pomimo że opiera się na naukach Seneki, filozofa żyjącego wiele wieków temu. 


To zaskakujące, jak te starożytne mądrości są nadal istotne i mogą dotyczyć problemów współczesnych ludzi. Autor porusza kwestie takie jak wartość czasu (np. w kontekście wcześniejszej emerytury), ale też osobistej wolności. Jak się okazuje, tematy te nie są przypadłością współczesnych, dręczyły też naszych starożytnych przodków.


Jednym z atutów tej książki jest jej prosty i przystępny styl, w jakim została ona napisana. Autor skupia się na tematycznych rozdziałach, co sprawia, że treść jest uporządkowana i czytelna. Jednak można mu zarzucić, że wielokrotnie powraca do tych samych wniosków i porusza podobne kwestie, czasem jedynie za pomocą innych słów. Niemniej jednak, to często wariacje na temat tych samych idei, co może pomóc czytelnikowi lepiej zrozumieć filozofię stoików.



Wartością dodaną tej książki są także osobiste historie autora, które pozwalają czytelnikowi łatwiej zrozumieć to, o czym pisze. Dzięki nim, filozoficzne idee nabierają konkretnego kontekstu i stają się bardziej zrozumiałe i przydatne w życiu codziennym.


„Śniadanie z Seneką: Nauki stoików na dzisiejsze czasy” to nie tylko inspirujący poradnik do zastosowania nauk stoików w dzisiejszych czasach, ale także zachęta do sięgnięcia po oryginalne dzieła Seneki. Autor podkreśla, że w czasach ostatniej pandemii dzieła te cieszyły się dużym zainteresowaniem, co potwierdza ich ponadczasową wartość.


Mimo że nie jest to książka, która całkowicie odmieni życie czytelnika, na pewno pomoże mu się skupić na tym, co istotne, zrozumieć wartość filozofii stoickiej i zastosować ją w praktyce. „Śniadanie z Seneką: Nauki stoików na dzisiejsze czasy” to cenna lektura dla tych, którzy pragną głębszego zrozumienia samego siebie i swojego miejsca w świecie.


Dominika Róg-Górecka

poniedziałek, 6 listopada 2023

Poza sezonem: Nowe początki – Sylwia Markiewicz


Książka „Poza sezonem: Nowe początki” autorstwa Sylwii Markiewicz to literacka podróż do malowniczej nadmorskiej miejscowości, gdzie w międzysezonie, kiedy życie zwalnia tempo, bohaterowie szukają swojego miejsca i szczęścia. 


To piękna opowieść, która emanuje ciepłem i mądrością, skupiając się na życiowych losach gości hostelu oraz przemiłej gospodyni, która z pasją prowadzi to miejsce. Jednak okazuje się, że nawet ona, choć wydaje się być sercem tego zakątka, nie jest wolna od swoich własnych trosk i problemów.


Sylwia Markiewicz w znakomity sposób opisuje atmosferę nadmorskiego miasteczka, jego urokliwe zakątki i wyjątkową historię. Czytelnik zostaje przeniesiony w te spokojne i magiczne miejsce, gdzie morskie fale i brzęczenie mew tworzą niezwykłą scenerię dla życiowych dramatów bohaterów.



Mimo że spodziewałam się większej liczby postaci i wątków, autorka skupia się na historii jednej rodziny gości, co początkowo może zdawać się ograniczeniem. Jednak w praktyce okazuje się, że to wcale nie jest minus tej powieści, ponieważ Markiewicz opisuje ich losy w sposób niezwykle interesujący, pełen refleksji i głębokich emocji. Czytelnik zostaje wciągnięty w ich historie, zmuszając go do zastanowienia się nad własnymi relacjami rodzinno-miłosnymi.


„Poza sezonem: Nowe początki” to książka, która doskonale oddaje piękno nadmorskiego życia, ale także uczy, że chociaż relacje z najbliższymi nie zawsze są proste, to warto nie walczyć. Ta powieść stanowi historię o odnajdywaniu siebie, swojego miejsca i sensu życia, odkrywaniu piękna w codziennych drobiazgach, których często nie dostrzegamy w pośpiechu. Autorka w sposób wzruszający i mądry przekazuje czytelnikowi ważne przesłanie, które zostaje z nami po zakończeniu lektury. „Poza sezonem: Nowe początki” to pozycja godna polecenia wszystkim miłośnikom literatury, poszukującym wzruszającej, refleksyjnej i mądrej opowieści.


Jest to też opowieść idealna na długie, jesienne wieczory, które, jakby nie patrzeć, są po sezonie ;)


Dominika Róg-Górecka

niedziela, 5 listopada 2023

Joga dla początkujących

Joga


Książka „Joga. Kurs dla początkujących” autorstwa Magdaleny Repetowskiej i Agnieszki i Macieja Wielobób, z opracowaniem graficznym Agnieszki Wielobób, to nietypowa publikacja, która wyróżnia się nie tylko treścią, ale także formą. Już na pierwszy rzut oka można zauważyć, że ma ona nietypowy format, przypominający skoroszyt zbindowany metalowym grzbietem. Taka forma nadaje książce wyjątkowego charakteru i sprawia, że jest ona łatwa w użyciu.


Książka składa się z ośmiu lekcji, co czyni ją doskonałym przewodnikiem dla osób rozpoczynających przygodę z jogą. Każda lekcja jest podzielona na trzy główne części: opis ćwiczeń, grafiki z uproszczonymi wersjami konkretnych ćwiczeń oraz grafiki krok po kroku demonstrujące, jak wykonać poszczególne ćwiczenia.


Opisy ćwiczeń są bardzo szczegółowe i pozwalają na dokładne zrozumienie, jak wykonać dane ćwiczenie poprawnie. Niestety, czasami te opisy mogą wydawać się nieco monotonne i suche. Jednak na ratunek przychodzą grafiki, które stanowią znakomite uzupełnienie. Przejrzyste rysunki i schematy wizualnie prezentują, jak wykonywać poszczególne asany i pozycje. Dzięki nim nawet osoby bez wcześniejszego doświadczenia w jogi łatwo odnajdą się w świecie tych ćwiczeń.



Co warte podkreślenia, przed każdą lekcją znajdują się grafiki, które pokazują, jak wykonać niektóre z ćwiczeń w łatwiejszy sposób. To szczególnie przydatne dla osób początkujących, które niekoniecznie muszą od razu dążyć do perfekcji, ale mogą stopniowo rozwijać swoje umiejętności.


„Joga. Kurs dla początkujących” to nie tylko instrukcja, ale także inspiracja. Książka jest napisana w przystępny sposób i zachęca do praktykowania jogi. Autorzy starają się przekazać czytelnikom nie tylko techniczne aspekty ćwiczeń, ale również filozofię i korzyści płynące z regularnej praktyki jogi. Dzięki temu, czytelnik może znaleźć w niej nie tylko przewodnik, ale także źródło motywacji.


Podsumowując, „Joga. Kurs dla początkujących” to książka, która w nietypowy sposób prezentuje świat jogi. Jej forma i zawartość pozwalają na efektywne i przyjemne rozpoczęcie przygody z tą praktyką. Dla osób, które nie mają doświadczenia w jogi, ta publikacja może okazać się nieocenionym przewodnikiem, zachęcającym do regularnych ćwiczeń i odkrywania korzyści płynących z jogi.


Dominika Róg-Górecka

czwartek, 2 listopada 2023

Moje miejsce w antykwariacie Morisaki – Satoshi Yagisawa


Zamieszkanie w antykwariacie nie jest może marzeniem każdego, ale… moim zdecydowanie tak. Z takiej opcji skorzystała bohaterka powieści autorstwa Satoshi Yagisawa. Drugi tom serii, czyli książka o tytule „Moje miejsce w antykwariacie Morisaki” to historia, która ponownie pozwala nam zajrzeć do tego magicznego miejsca. Ale na zupełnie innych zasadach.


Takako już stanęła na nogi, wyprowadziła się od wujka, zaczęła spotykać z chłopakiem, ale to nie znaczy, że przestała bywać w antykwariacie. To miejsce dalej ją przyciąga i angażuje w problemy innych ludzi. Jeszcze się tego nie spodziewa, ale czeka ją teraz bardzo trudny okres. Czy da radę zachować zyskaną niedawno pogodę ducha? I czy będzie w stanie pomóc osobie, która nie tak dawno była dla niej opoką?


W recenzji pierwszego tomu, tj. powieści „Moje dni w antykwariacie Morisaki”, zachwycałam się klimatem tego fikcyjnego miejsca. Nie inaczej jest i tym razem. Powieść daje nam poczuć się, jakbyśmy sami tam byli, otoczeni książkami i specyficznymi ludźmi.



Jednak tym razem fabuła przebiega zupełnie inaczej, więcej w niej wydarzeń, ale też dynamicznych i poruszających emocje zwrotów akcji. Chociaż nie jest to rozwiązanie złe, to ja, paradoksalnie, wolałam spokojniejszy klimat pierwszego tomu. Tym razem sporo się dzieje, a trudne emocje grają pierwsze skrzypce w tej historii.


Bez zmian pozostaje za to lekki styl, jakim napisana jest ta opowieść. Jednak zamiast opisywania miejsc, więcej otrzymujemy emocji, trudnych uczuć i niełatwych refleksji. Jeśli więc szukacie jeszcze raz tego samego, możecie być zaskoczeni.


„Moje miejsce w antykwariacie Morisaki” to też ciekawy przykład opowieści, w której bohaterowie zamieniają się rolami. Tym razem to nie Takako potrzebuje wsparcia, a osoba, która wcześniej go udzielała. Ten motyw, chociaż nie przyszedł mi do głowy od razu, ostatecznie skłonił mnie do wielu przemyśleń.


Nie zabrakło tej w historii skrawków Japonii, chociaż miałam wrażenie, że było ich trochę mniej, niż wcześniej. Nie zmienia do jednak faktu, że za każdym razem, gdy się pojawiały, czytałam o nich z dużą przyjemnością.


Niezmiennie polecam tę serię. Powieść, której bohaterowie kochają książki, ma w sobie mnóstwo uroku, a oszczędny, japoński styl jedynie podkreśla ulotność codzienności. Czy warto poświęcić ją na kolejną lekturę? Zdecydowanie tak! 

Dominika Róg-Górecka

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates