O kocie, który ratował bibliotekę – Sosuke Natsukawa
#WspółpracaRecenzencka #FlowBooks
Są takie książki, które kupujemy oczami – tytuł, okładka, krótki opis i już mamy wrażenie, że to będzie coś wyjątkowego. „O kocie, który ratował bibliotekę” od razu mnie zaintrygowała. Brzmi jak idealna lektura na ciepłe popołudnie, pełna książek, magii i kociej mądrości.
Główną bohaterką jest trzynastoletnia Nanami Kosaki, która uwielbia czytać. Lokalna biblioteka jest jej domem, a książki najlepszymi przyjaciółmi. Kiedy Nanami zauważa, że książki znikają z bibliotecznych półek, postanawia dowiedzieć się, kim jest tajemniczy mężczyzna w szarym garniturze kręcący się po bibliotece. Wkrótce pojawia się gadający rudy kot, Tora, który ostrzega ją przed niebezpieczeństwem. Razem wyruszają w podróż, by uratować znikające książki.
Baśniowy klimat
To powieść zdecydowanie baśniowa – lekka, symboliczna, miejscami wręcz oderwana od realności. Przypominała mi „Alicję w Krainie Czarów”, gdzie logika nie zawsze idzie w parze z wydarzeniami, a kolejne sceny mają raczej znaczenie metaforyczne niż dosłowne. Pod względem nastroju blisko jej również do „Sklepu pory deszczowej”, który także operował delikatnością i klimatem nieco onirycznym. To książka, którą można odebrać jak dłuższą przypowieść.
Bohaterowie
Nanami to postać odważna, ale przede wszystkim silna duchem. Mimo cichej natury potrafi postawić się, kiedy trzeba, i nie brakuje jej moralnego kompasu. To bohaterka, który może inspirować, ale przy tym jest tak bardzo... bez skazy. Ciężko się z nią utożsamić, bo nie popełnia błędów, nie ma wad, nie myli się. Przez to trudno poczuć do niego prawdziwą sympatię – pozostaje trochę papierowa, mimo wszystkich swoich zasług.
Fabuła i zaangażowanie
W książce dużo się dzieje – kolejne rozdziały to nowe misje, nowe przesłania i nowe spotkania. Fabuła nie stoi w miejscu, co teoretycznie powinno działać na plus. Mimo to, miałam trudność z pełnym zaangażowaniem się w tę historię. Magia, choć obecna, nie porwała mnie tak, jak tego oczekiwałam. Być może to wina pewnej naiwności fabuły – wszystko jest tu bardzo czarno-białe, symbole są podane wprost, a refleksja, choć trafna, momentami wydaje się zbyt uproszczona.
Przemyślenia, które zostają
Trzeba jednak przyznać, że książka zostawia po sobie kilka naprawdę ciekawych myśli. Najbardziej poruszył mnie temat „szarych ludzi” – tych, którzy zapominają, kim są, którzy przestają zadawać pytania, trwają w codzienności bez pasji i refleksji. Kiedy się nimi stajemy? A może już jesteśmy? Ta myśl długo nie dawała mi spokoju. I choć sama forma książki nie do końca mnie przekonała, to właśnie te momenty – ciche, pozornie niepozorne – okazały się najbardziej wartościowe.
Dla kogo?
„O kocie, który ratował bibliotekę” to książka zdecydowanie skierowana do młodszego czytelnika. Starsi odbiorcy mogą się nieco rozczarować jej prostotą, ale dla nastolatków – zwłaszcza tych, którzy dopiero zaczynają dostrzegać wartość książek i siłę refleksji – może być ciekawym i wartościowym doświadczeniem. To lektura dla tych, którzy lubią bajki z morałem, podane w delikatnej, estetycznej formie.
Dominika Róg-Górecka
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!