czwartek, 13 kwietnia 2017

Śmierć to dopiero początek



Wolna wola, możliwość decydowania o własnym losie, poznawania, błądzenia i uczenia się. Prawo decydowania o samym sobie to wartość nadrzędna. Pragnienie wolności od zawsze motywowało ludzkość do rzeczy wielki, od ponadczasowych odkryć, do głośnych rewolucji czy krwawych buntów. Dla nas to sprawa oczywista. A co by było, gdyby najważniejszą decyzję próbowali podjąć za nas inni? Prośby, groźby, szantaże czy przekupstwo? Co by podziałało? I czy w ogóle? Chociaż Firstlife to powieść fantastyczna, stanowi też próbę odpowiedzi na jedno z ważnych pytań. Ile warta jest wolna wola?

Tytuł: Firstlife. Pierwsze życie.
Autor: Gena Showalter
Wydawnictwo: HarperCollins

Życie to nie wszystko, a śmierć jest dopiero początkiem. Dopiero w tym momencie dusza zaczyna istnieć „pełną piersią”. Ale nie tak szybko. Przed swoim pewnym zgonem człowiek musi zdecydować, do której frakcji chce należeć. Ma do wyboru pełną zasad, ale i sprawiedliwości Troje albo nieobliczalną i nieokiełzaną Miriadę. Są jednocześnie zupełnie różne, jak i niesamowicie podobne. Wybór wcale nie jest taki prosty. Tym bardziej że obie strony toczą ze sobą zaciekłą walkę o dominację. Walkę, w której biorą udział również ludzie. Rodzina, przyjaciele, nawet przypadkowo spotkani nieznajomi, każdy z nich będzie próbował przeciągnąć Cię na swoją stronę. Zaczyna się przyjemnie, zachęty i propozycje. A kończy na... torturach. Tenley trafia do jednego z ośrodków, które siłą próbują przekonać do podjęcia decyzji. Ona jednak wciąż nie chce wybrać. Wacha się i doprowadza tym wszystkich do szewskiej pasji. Tym bardziej że jej osoba jest... bardzo cenna. I obie frakcje nie zawahają się zrobić wszystko, by przekabacić ją na swoją stronę. Dosłownie... wszystko.

Czujecie się zdziwieni, zaskoczeni, a może macie mętlik w głowie? Zastanawiacie się, o co chodzi w książce? Jeszcze przez długi czas od zaczęcia lektury będziecie zadawać sobie te pytania. Autorka rzuca nas w samo centrum wydarzeń zupełnie nowej rzeczywistości. Początkowo ciężko zorientować się jakimi prawami rządzi się ten świat. Pierwsze wyjaśnienia podawane są skwapliwie i mimochodem. Cenne informacje pojawiają się w bardzo różnych momentach, dlatego czytelnik przez cały czas musi zachować czujność. I to aż do samego końca. Miałam wrażenie, że świat opisany w Firstlife cały czas skrywa przede mną sekrety. Wciąż dowiadywałam się czegoś nowego i to w najmniej oczekiwanym momencie.

Tak bardzo skomplikowana rzeczywistość z jednej strony była zaletą, z drugiej zaś czasami utrudniała odbiór powieści. Przez cały czas można było się spodziewać niespodziewanego. Zwroty akcji w tej powieści są na porządku dziennym, czytelnik jest nieustająco zaskakiwany nie tylko przebiegiem wydarzeń, ale również nowymi mechanizmami, o których wcześniej nie miał pojęcia. I zasada ta bywała niestety nadużywana przez autorkę. Nie zliczę, ile razy ktoś komuś wyskoczył zza pleców, okazało się, że niemożliwe jednak jest możliwe, albo wyszło na jaw, że znowu nie wiemy wszystkiego. Momentami bywało to męczące. Aż w końcu dałam sobie spokój z ogarnięciem tego wszystkiego swoim umysłem i popłynęłam dalej z akcją.

Do połowy książki, kiedy bohaterzy poruszają się po jednej lokalizacji, wszystko da się jeszcze uchwycić. Akcja płynie dynamicznie, wartko i wciąż na nowo przykuwa uwagę czytelnika. A potem okazuje się, że był to jedynie początek. W pewnym momencie „coś” puszcza, a to, co uważałam za dynamiczną akcję, okazuje się ledwie rozgrzewką. Gdyby Firstlife było grą komputerową, idealnie pasowałoby określenie Hack and slash. Nasi bohaterzy biegają jak poparzeni, skaczą, walczą, zdobywają nowe umiejętności, znowu walczą, kopią, gryzą, uciekają i atakują. Nie usiądą nawet na chwilę. A jeśli już zamykają oczy to wyłącznie dlatego... że tracą przytomność. Ani chwili spokoju, dosłownie!

W książce kryje się jeszcze sporo ciekawych relacji międzyludzkich. Obydwie frakcje robią wszystko by zdobyć Ten. W tym celu wysyłają swoich przedstawicieli. Układy z nimi to kwestia bardzo płynna. Nastawienie Ten cały czas się zmienia, a to trzyma czytelnika w niepewności. Autorka wciąż mnoży argumenty to za jedną, to za drugą stroną. Ciekawe są również postacie drugoplanowe, chociaż niektóre wątki można byłoby rozszerzyć. Przykładowo nigdy nie dowiadujemy się, co skłoniło strażników do takiej... hm... pracy.

Ale ta historia ma również drugie dno. Usuwając na bok akcje i fantastyczną kreację, warto zadać sobie pytanie o cenę wolności. Opór Ten nie raz sprawia wrażenie pozbawionego sensu, by nagle zyskać naszą pełną aprobatę. I chociaż okoliczności są nietypowe, problem pozostaje ten sam. Kto decyduje o naszym życiu? My sami? A może nasi rodzice, wrogowie, podświadome lęki czy namiętności?

Firstlife zaskoczyło mnie i „rzuciło na kolana”. Jest tym, co uwielbiam w młodzieżowej fantastyce, czyli nieskrępowanym powiewem świeżości. W wykreowanym przez autorkę świecie nic nie jest typowe, oklepane czy skopiowane. Każdy mechanizm, każda prawidłowość to twór jej wyobraźni. A trzeba przyznać, że nie ma ona żadnych ograniczeń. I chociaż momentami przesadzała z akcją czy nagromadzeniem zwrotów wydarzeń, całość czyta się lekko i z rosnącym zainteresowaniem. Co będzie dalej? Do samego końca wszystko jest możliwe. A nawet... później. Firstlife to dopiero pierwszy tom przygody, w której każdy ma drugie życie. Z pewnością sięgnę po następny!


8 komentarzy:

  1. Podrzucę mężowi, On lubi taką tematykę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie bym przeczytała, bo recenzja mnie zaintrygowała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że i mnie rzuci, czekam na nią wraz na nową powieść Moseley. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również jestem ciekawa Twojej opinii :) Ja się nie mogę doczekać drugiej części!

      Usuń
  4. Wow. Brzmi niesamowicie intrygujaco, ale mętlik w głowie pozostanie póki sama nie zapoznam się z treścią książki :-)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates