Wbrew sobie – Michał Bednarski
Wciągająca akcja? Pomysłowa intryga? Zaskakujące zwroty akcji? Tak! To jest właśnie to, co sprawa, że powieść czyta się z zapartym tchem. Myślcie, że takie cuda dostaniecie tylko od topowych wydawnictw? Nic bardziej mylnego! Dziś przychodzę do was z recenzją perełki... o której pewnie nawet nie słyszeliście! A powinniście, bo książka jest naprawdę niezła!
Tytuł: Wbrew sobie
Autor: Michał Bednarski
Wydawnictwo: Witanet
Stało się to, o czym marzy wielu
Polaków. Wreszcie mamy szansę na energetyczną niezależność od
Rosji. Ni mniej ni więcej, w niepozornym polskim mieście odkryto
ogromne pokłady gazu łupkowego. Nowak, dziennikarz-freelancer, ma
zamiar napisać o tym wydarzeniu artykuł. Nie jest to może materiał
na Nobla, ale parę groszy wpadnie do kieszeni. Im bardziej mężczyzna
zagłębia się w temat, tym więcej podejrzanych rzeczy odkrywa.
Tymczasem w dziwnych okolicznościach ginie kluczowy dla łupkowego
projektu naukowiec. Na domiar złego Nowak zostaje powiązany z tą
śmiercią. Szybko okazuje się, że musi uciekać nie tylko przed
policją. Podczas swojego dziennikarskiego śledztwa nadepnął na
odcisk jeszcze kilku innym... bardzo niebezpiecznym osobom. Komu może
ufać? Kto tak naprawdę jest po jego stronie?
Już od pierwszych stron dałam się
potrwać historii. „Wbrew sobie” to debiut autora dlatego
spodziewałam się różnych „zgrzytów”, problemów z narracją,
czy cokolwiek wskazujące na to, że to pierwsze kroku na literackiej
drodze. Szukałam, szukałam i... nic takiego nie znalazłam. Bardzo
często zwracam uwagę na „dziwnie” brzmiące zdania, czy
niepoprawne konstrukcje. W tej powieści nie miałam do czego się
przyczepić! To naprawdę nie często się zdarza i gdyby mi ktoś
powiedział, że autor ma na swoim koncie sporo powieści... bez
wątpienia bym uwierzyła.
Wszystko to za sprawą lekkiej, ale też
bardzo płynnej narracji. Dosłownie w chwilę zaangażowałam się w
opowieść i gdy doszło do morderstwa (co umówmy się, w kryminalne
nie jest szczególnym zaskoczeniem), było mi autentycznie szkoda
postaci.
Jeśli zaś mowa o bohaterach, to
trzeba przyznać, że zostali bardzo fajnie opisani. Z jednej stronie
w granicach założeń gatunku, z drugiej zaś dość oryginalne, by
nie nużyć schematycznością. Bardzo spodobał mi się sposób ich
kreacji. Poznajemy ich powoli, stopniowo, zwyczaj w pierwszych
scenach w ogóle nie wiemy z kim mamy do czynienia i dopiero z
kontekstu wnioskujemy kim jest dana osoba. Całą akcję śledzimy z
perspektywy dwóch postaci: Daniela Nowaka oraz Angeliki, próbującej
go złapać policjantki. Te dwa punkty widzenia dają nam ciekawe
spojrzenia na przebieg wydarzeń. I jednocześnie umożliwiają
stawianie hipotez, że może nie wszystko jest takim, jak się wydaje
na pierwszy rzut oka.
Bowiem sam bieg wydarzeń do wolnych
nie należy. Dzieje się naprawdę sporo, a całość urozmaicają
liczne zwroty akcji. Niektóre może faktycznie są lekko
przerysowane, ale nie pozbawione logiki. Autor po prostu nieustająco
trzyma nas w napięciu i stopniowo dostarcza nam kolejnych
informacji. Dzięki „Wbrew sobie” praktycznie cały czas
przyjemnie zaskakuje.
Obok akcji bardzo przyjemnie rozwijały
się też wątki osobiste. Te są już mniej spektakularne, czasem
mniej wyraźnie, ale dla mnie wciąż bardzo istotne. Gdzieś pośród
świstu kul i pisku opon, zarysowuje są charaktery, uzupełniają
myśli, które wcześniej były jedynie zarysowane, a postacie stają
się bardziej „życiowe”. Czasem nawet te drobne szczegóły
pozwalają nam zmienić zdanie o danym bohaterze. Pisarz ma tendencje
najpierw opisywać postacie twardo i jednoznacznie, a potem siać
wątpliwości. Dla mnie znajdywanie takich samczyków było prawdziwą
frajdą.
I na sam koniec warto też podkreślić,
że autorowi udało się wstrzelić w modny temat. Gaz łupkowy bez
wątpienia byłby wielkim sukcesem. Również nieźle sprawdziły się
niewielkie polityczne nawiązania oraz całe mnóstwo analogi do
naszej szarej, biurokratyczniej codzienności. Gdzieś pomiędzy
dowcipem a lekką kpiną jawi się prawdziwy do bólu obraz naszej
sceny polityczno-społecznej.
Szczerze mówiąc, jestem w szoku, że
tak dobre książki przechodzą zupełnie bez echa. Gdyby powieść
opatrzono jakimś znanym nazwiskiem, prawdopodobnie schodziłaby na
pniu. Tymczasem z witryn i reklam „wyskakują” o wiele słabsze
kryminały, a ten, naprawdę dobry, nie jest nikomu znany. Dlatego ja
zachęcam, jeśli stawiasz na akcję, intrygę, przygodę i
niejednoznaczność, koniecznie sięgnij po „Wbrew sobie”.
Gwarantuję, nie będziesz czytać... wbrew sobie :)
Książka raczej nie w moich klimatach, ale bardzo ciekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Pola
www.czytamytu.blogspot.com
Takie ksiazki to ja lubie
OdpowiedzUsuńKsiążka napisana naprawdę ciekawie, wciąż dynamicznie zmieniające się wątki sprawiają, że czytelnik jest w ciągłym napięciu. Naprawdę serdecznie polecam!
OdpowiedzUsuń