niedziela, 5 maja 2019

Drogi Evanie Hansenie – Val Emmich


Czy czułeś się kiedyś tak mało istotny, że gdybyś zniknął, nikt by tego nie zauważył? Chyba każdy chociaż przez chwilę miał taką myśl. Ale jeśli pojawia się ona zbyt często... może zniszczyć całe nasze życie. Co zrobić, by jej nie ulec?


Tytuł: Drogi Evanie Hansenie
Autorzy: Val Emmich
Wydawnictwo: Otwarte

Rysiek Ridel śpiewał „Samotność to taka straszna trwoga” i od tego tak naprawdę zaczyna się „Drogi Evanie Hansenie” od samotności, a jednocześnie niemożności nawiązania relacji z drugim człowiekiem. Tytułowy Evan to chłopak wręcz chorobliwie nieśmiały, a jednocześnie skrzywdzony. Bo pod strachem przed kontaktami z innymi ludźmi kryje się opowieść o zranionym dziecku, niechcianym synu, niedocenianym koledze... Evan stara się przede wszystkim nie zwracać na siebie uwagi, dlatego fakt, że dziwny chłopak, Connor, podpisał mu się na gipsie, to tak naprawdę kwestia przypadku. Tak samo, jak to, że ten sam nastolatek kradnie mu... list do samego siebie. Tak, Evan pisze listy, ale jest to zadanie, do którego zmusza go terapeuta. A potem... dzieje się tragedia. Connor popełnia samobójstwo i ma przy sobie list zaczynający się „Drogi Evanie Hansenie”. Jego rodzice są przekonani, że byli przyjaciółmi i znajdują w tej myśli taką pociechę, że... Evan nie potrafi zaprzeczyć i dalej brnie w kłamstwa. Przestaje być niewidzialny, staje się potrzebny, ale... za jaką cenę?

Może pewnego dnia jakiś inny chłopak albo dziewczyna stanie w tym samym miejscu i zapatrzy się w drzewa. Może będzie się czuć równie samotnie i pomyśli, że z góry świat na pewno wygląda inaczej. Jakoś lepiej. Zacznie się wspinać, gałąź po gałęzi, nawet kiedy mieć wrażenie, że nie ma na czym oprzeć stopy. Nawet jeśli wszystko będzie wydawać się beznadziejne, nawet kiedy wszystko będzie mówić, że nie warto się trzymać. Może tym razem nie puści. Może zaciśnie dłonie na gałęzi i ruszy dalej.

Drogi Evanie Hansenie” to powieść młodzieżowa, która całkiem nieźle sprawdza się w ramach swojego gatunku. Wprowadza parę pomysłowych rozwiązań, ale są to raczej dodatki, niedeterminujące całości. Kluczowe elementy zachowują styl literatury młodzieżowej.

Pierwszy z nich to przede wszystkim narracja, pierwszoosobowa i bardzo bezpośrednio. Evan jest z nami szczery do bólu, dosłownie siedzimy mu w głowie i śledzimy każdą jego myśl. To dowcipny, spostrzegawczy, sceptyczny i nieśmiały chłopak. Jego pomysły są jednocześnie śmieszne i... smutne. Nie raz sam siebie gani, czy bardzo negatywnie ocenia. W pewien sposób kreuje nam to postać typowe nastolatka, bardzo wrażliwego i szukającego swojego miejsca w świecie. Już nie dziecko, ale wciąż nie dorosły, a do tego bardzo zagubiony. Powieści w tym stylu pokazują nam skomplikowany świat wewnętrzny młodego człowieka. Jest to dobre z dwóch względów, nastolatkom pokazuje, że to normalne czuć się czasem bardzo źle, a dorosłemu prezentuje jak na tacy zbiór sygnałów, które nie sposób zignorować.

Drogi Evanie Hansenie” porusza trudne tematy, samotność, inna orientacja seksualna, potrzeba akceptacji i zrozumienia. Nie są to w kwestie prezentowane wprost, czy jednoznacznie. Ich obecność w fabule jest sygnalizowana, rozwija się wraz z akcją. Z tego też względu nie można mówić on łatwych odpowiedziach, czy prostych rozwiązaniach. Ludzie robią błędy, zarówno dzieci, jak i ich rodzice, warto mieć na uwadze perspektywę drugiej strony, a ta powieść analizuje dwie strony „barykady”.

"Czasami bardzo długo o czymś marzymy, aż w końcu się poddajemy i porzucamy nadzieję. I właśnie wtedy marzenie nagle się spełnia".

Na uznanie zasługuje też kreacja postaci. Na początku są one zaprezentowane dość tendencyjne, znamy ich zachowanie, nie wiemy nic o pobudkach i... bardzo szybko przechodzimy do oceny. A potem autorzy płatają nam psikusa i zdradzają coraz więcej o przeszłości postaci. I wszystko przestaje być takie oczywiste i jednoznaczne. Tutaj pojawia się też niecodzienny wątek, postać Connora. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, sale sam pomysł był naprawdę ciekawy i dobrze opowiedziany, jednak w pewnym sensie pozostał... otwarty.

Do czego mogłabym się przyczepić? Do tempa, historia rozwija się powoli. Po pierwszym szoku i „trzęsieniu ziemi” do połowy książki niewiele się dzieje. Potem również wszystko rozpędza się raczej nienachalnie. Ta książka skupia się głównie na przeżyciach wewnętrznych naszego bohatera. I chociaż w kulminacyjnych momentach ilość zwrotów akcji faktycznie się zagęszcza, przez większość jest to raczej historia ku refleksji.

Mimo wszystko uważam, że warto po nią sięgnąć. Powieść czytało mi się dobrze, wzbudziła we mnie sporo emocji i wspomnień. I w pewnym sensie naprawdę cieszę się, że okres dorastania mam już za sobą.

"Za jakiś czas znów stanę się kimś trochę innym. Nie mam wpływu na przeszłą ani przyszłą wersję siebie, nie mogę ich zmienić ani przewidzieć. Nie jestem nawet pewien, ile kontroli mam nad teraźniejszym sobą. Ale nie mam do dyspozycji nic innego, więc chyba powinienem to zaakceptować".

 
Książka z: http://bit.ly/2AXQ43q

4 komentarze:

  1. Lubie powieści młodzieżowe, ale akurat ta jakoś szczególnie mnie nie zachęciła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się podobał ogólny wydźwięk i przekaz, chociaż tempo kulało

      Usuń
  2. Wydaje mi się, że ten tytuł jest ważny i nastolatki powinni go poznać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to powieść z kategorii tych wartych uwagi i skłaniających do refleksji.

      Usuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates