niedziela, 27 listopada 2022

Kolor z innego wszechświata


Jesień, chociaż bardzo często ponura, ma w zanadrzu całe mnóstwo kolorów. Liście spadające z drzew, szarzejąca trawa i coraz szybciej zapadający zmierzch (a wraz z nim zachód słońca). Taki klimat idealnie sprzyja historiom nie z tego świata, w których mrok przeplata się z nieznanymi kolorami...


Uwielbiam gry paragrafowe! Właśnie dlatego, kiedy tylko pojawia się nowy tytuł od Black Monk, z przyjemnością po niego sięgam. Tym razem jest to „Kolor z innego wszechświata”, czyli siódmy tom cyklu „Choose Cthulhu”. Zanim jednak przejdę do omówienia tego tomu, słów kilka o samym grach paragrafowych.


Ponieważ każdą z części można czytać samodzielnie (poza klimatem oraz twórczością Lovecrafta nie łączy ich nic) istnieje ryzyko, to będzie to Twoja pierwsza przygoda z tym typem rozgrywki. Nie zrażaj się jednak! Nieliczne zasady są bowiem bardzo proste. Czytelnik czyta pierwszą (lub kilka pierwszych) stronę i dochodzi do momentu, kiedy musi wybrać, jak potoczy się dalej opowieść. Co zrobi bohater? Gdzie pójdzie? Kogo zapyta o pomoc? Tak, tym razem to Ty podejmujesz decyzje! Przy każdym z wyborów zamieszczany jest numer strony, na której należy kontynuować czytanie. W ten oto sposób „skaczemy” po całej książce próbując decydować mądrze i wygrać opowieść (a przynajmniej nie zabić naszego bohatera).


Tym razem jesteś badaczem, którego zadanie polega na zbadaniu terenów pod kątem pewnej inwestycji. Niby proste, ale jednak to miejsce owiane jest złą sławą. Jakby tego było mało, w okolicy spada meteoryt, który tylko potęguje liczbę niepokojących... wydarzeń. Czy odważysz się je zbadać? I jak to, co odkryjesz, wpłynie na Twoją psychikę?


Cały cykl „Choose Cthulhu” inspirowany jest twórczością Lovecrafta, w każdej książce otrzymujemy więc mroczny, niepokojący klimat i mnóstwo nadprzyrodzonych tajemnicy. Tak samo, jak w oryginale, tak i tutaj utrzymanie bohatera przy życiu nie jest takie oczywiste i wymaga nieustającego lawirowania między ciekawością (a może jeszcze zajrzę do tego korytarza), a zdrowym rozsądkiem. Jednak w tomie siódmy to zadanie jest wybitnie trudne. W pewnej scenie prawie każde rozwiązanie prowadziło do śmierci, mniej lub bardziej bolesnej, ale jednak. Wyplątanie się z tego galimatiasu nie było proste, a na tym historia wcale się nie kończyła. O ile we wcześniejszych tomach zazwyczaj wiedziałam, co zrobić, by było dobrze, to tutaj faktycznie musiałam się zastanowić.


Wszystko to prowadzi do tego, że mroczny klimat jest jeszcze bardziej... mroczny. Zagrożenie czai się z każdej strony, a każdy kolejny skrawek wiedzy jedynie potęguje ryzyko. Do samego końca opowieści czułam klimat tajemnicy oraz niebezpieczeństwa.


Warto też wspomnieć, że prawie każda część tej serii ma swoją unikalną mechanikę. Tym razem są to punkty spaczenia, które dostajemy za każdym razem, gdy nasz bohater zobaczy coś przerażającego lub niewytłumaczalnego. Ta mechanika dodatkowo każe nam pilnować własnych kroków. Na początku ten pomysł niesamowicie mi się podobał, jednak ja gram w tego typu tytułu w niestandardowy sposób, lubię się cofać i sprawdzać, co by było gdyby... W takiej rozgrywce ciężko jest pilnować punktacji, jednak przy standardowym przechodzeniu fabuły punkty spaczenia dodatkowo podkręcają klimat.


Serdecznie polecam ten tytuł. Po raz kolejny świetnie się przy nim bawiłam i jeszcze lepiej poznałam uniwersum Lovecrafta.


Za możliwość recenzowania dziękuję portalowi www.nakanpie.pl.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates