Wszystko wina kota!
Nie wszystko, co
życiowe, pasuje do książek i nie zawsze książki opisują samo
życie. Ale co się stanie, gdy jedno przeniknie do drugiego?
Pomieszanie z poplątaniem? Melodramat? A może... komedia omyłek?
Jedno jest pewne, to wszystko wina kota!
Tytuł: Wszystko wina kota!
Autor: Agnieszka Lingas-Łoniewska
Wydawnictwo: Novae Res
Lidia jest pisarką i to
nie byle jaką, bo autorką wielu bestsellerów. Ale to nie wszystko,
ma kota, przytulne mieszkanie i bajeczny taras z widokiem na...
sąsiada. Właśnie ukończyła powieść i zamierza spocząć na
laurach. Nie musi jeździć na spotkania, o nie! Lidia pisze pod
pseudonimem i pragnie ten atut wykorzystać. A mimo to, drażni ją
myśl o Jacku Sparrowie. Nie, nie chodzi tutaj o filmowego pirata,
ale o zaciętego i krytycznego recenzenta. Ten bez wątpienia wytknie
najmniejszy błąd jej najnowszego „dziecka”. Jak na złość,
wszystko dookoła zaczyna się komplikować, a to za sprawą... kota.
Futrzak wyprowadzi sąsiada z równowagi, do pasji doprowadzi Lidię
jej menadżera naciskająca na ujawnienie, ona sama z kolei przeżyje
kryzys i... szkoda gadać. To dopiero początek, a już wszystko się
sypie! Czy nasza bohaterka wyjdzie na prostą i pokona pirata? Czy
przyjaciółki pokonają życiowe problemy? I przede wszystkim, czy
sąsiad pogodzi się z kotem? Musicie się tego dowiedzieć!
Zakochałam się w
książce już po pierwszych stronach. W pomyśle na fabułę, w
wykonaniu, w narracji. Jak recenzentka może nie dać się uwieść
powieści, w której pojawia się bloger? Nie może! A więc, po
kolei! Na początku wspomniałam fabułę, można o niej powiedzieć
naprawdę wiele, była zakręcona, wielowątkowa i intrygująca.
Opowiadała historię nie tylko autorki, ale również grona jej
koleżanek. Ich ścieżki raz biegły obok siebie, innym razem
rozmijały się i gnały każda w swoim kierunku. Za każdym razem
były jednak... poruszające. I chociaż Wszystko wina kota jest
propozycją raczej lekką, nie brak chwil refleksji i wzruszeń.
Razem z bohaterkami można przeżyć całą paletę emocji i uczuć.
Wkurzyć się, uśmiać, rozerwać, odpocząć i popłakać. Bo takie
jest życie i ten jego przewrotny charakter został w książce
perfekcyjnie uwieczniony. I właśnie dlatego chciałam od razu
uprzedzić wszystkich potencjalnie kręcących nosem. Ja sama byłam
pełna obaw, gdy przeczytałam, że tytuł jest „komedią omyłek”.
Bałam, że książka będzie dla mnie zbyt trywialny, że wszystkie
sytuacje okażą się tylko pretekstem do wygłupów czy dowcipów.
Całe szczęście... myliłam się. Przy powieści można się
uśmiać, jest zabawna, ale w inteligenty sposób. I nie unika
trudnych tematów, podejmuje się z pełną powagą i wyczuciem. Nie
zapomina jednak o promyczkach nadziei. Raz słońce, raz deszcz. W
tym zakresie powieść jest bardzo życiowa.
Sama
fabuła to jednak nie wszystko. Nie czytałoby mi się jej tak
przyjemnie, gdyby nie świetna narracja. Lidia zrobiła na mnie
pozytywne wrażenie całą swoją osobą i wszystkimi roztrzepanymi
myślami. Z reguły nie przepadam za postaciami, które snują
dywagacje. I w pewnym sensie... nic się nie zmieniło. Czytając
myśli bohaterów, nie miałam wrażenia, że są to opisy, ale
dialogi. Oni rozmawiali ze mną, przekonywali mnie do swojego zdania,
wprowadzali w historię, sypali dowcipami. Każde słowo było na
wagę złota, a jednocześnie tak lekkie, jak podmuch wiatru.
Płynęłam przez opowieść. I chociaż fale narracji raz niosły
mnie na spokojne wody, a innym razem w samo oko cyklonu, jego kapitan
miał pewną rękę. Autorka zabrała mnie w przygodę piękną i
zabawną, ale też mądrą i wzruszającą.
I czy
jest coś, czego mi brakowało? Zdziwię Was, bo... tak. Kota!
Tytułowy winowajca pojawił się w powieści ledwie kilka razy. I
chociaż ostatni rozdział (nie zaglądajcie do niego przed czytanie!
A kysz!) był rewelacyjny, nie zrekompensował mi wcześniejszych
braków. A więc postuluję, ja chcę drugą część i więcej kota w Kocie!
Na osobną wzmiankę zasługuje wątek blogera. Autorka wie co dobre, a ja nie potrafię sobie odmówić odrobiny całkowicie niebezinteresownego zachwytu. To było ciekawe doświadczenie poczytać trochę o „swojej branży”. Spodobały mi się przepychanki między blogerem a autorką oraz odmienne punty widzenia prowadzące do zamierzonej autoironii, to było ekstra. Co więcej, ze zdziwieniem stwierdziła, że pisarka dobrze rozumie problemy, z którymi się borykam podczas opiniowania powieści (a my wcale się nie znamy... jeszcze!). Bo wiece, bycie recenzentem to nie tylko laury, zachwyty i podziękowania. To też sporo pracy, ale... co ja Wam będę opowiadać. Jak przeczytacie (bo przecież przeczytanie, nie?) to o wszystkim się dowiecie sami.
Na osobną wzmiankę zasługuje wątek blogera. Autorka wie co dobre, a ja nie potrafię sobie odmówić odrobiny całkowicie niebezinteresownego zachwytu. To było ciekawe doświadczenie poczytać trochę o „swojej branży”. Spodobały mi się przepychanki między blogerem a autorką oraz odmienne punty widzenia prowadzące do zamierzonej autoironii, to było ekstra. Co więcej, ze zdziwieniem stwierdziła, że pisarka dobrze rozumie problemy, z którymi się borykam podczas opiniowania powieści (a my wcale się nie znamy... jeszcze!). Bo wiece, bycie recenzentem to nie tylko laury, zachwyty i podziękowania. To też sporo pracy, ale... co ja Wam będę opowiadać. Jak przeczytacie (bo przecież przeczytanie, nie?) to o wszystkim się dowiecie sami.
Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu.
Pewnie, że przeczytamy :-)
OdpowiedzUsuńI takie podejście mi się podoba :)
UsuńCzuję się zachęcona🎈
OdpowiedzUsuńNiezmiernie się cieszę :)
UsuńZapowiada się arcyciekawie:)
OdpowiedzUsuńI tak jest, zachęcam do przeczytania :)
UsuńSama po ciężkich czasach na studiach wracam do książek, tylko raczej sięgam po książki, które skłaniają mnie do pracy nad sobą, swoim budżetem itp. :)
OdpowiedzUsuńTo z pewnością są świetne pozycje, też takie lubię, ale chętnie sięgam też po powieści.
UsuńBardzo dziękuję za recenzję :) Każdy ma swojego Jacka Sparrowa :D
OdpowiedzUsuńPewnie tak :) Szkoda tylko, że nie każdy Jack ma takie plusy, jak ten... książkowy. A przydałoby się :D
UsuńJak nadrobię zaległości to bardzo chętnie przeczytam tę książkę.
OdpowiedzUsuńWarto :) Polecam serdecznie!
UsuńNiedługo będę na wakacjach w Polsce i mam zamiar tę książkę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńSzkoda, ze mało "kota w kocie", bo jako kociara czaiłam się na tę książkę. Pewnie w którymś momencie i tak po nią sięgnę, zwłaszcza że zapowiada się przyjemnie :) Dodaję do obserwowanych, bo więcej widzę u Ciebie ciekawostek :) Pozdrawiam! Ewelina z "Gry w Bibliotece"
OdpowiedzUsuńMoże i mało, ale za to ma kluczową rolę. Polecam, bo powieść warta uwagi :)
Usuń