poniedziałek, 18 września 2017

Liberty. Jak zostałam szpiegiem


Gdy myślę o tej książce, pierwsze słowo, które przychodzi mi do głowy to... „kozacka”. Liberty. Jak zostałam szpiegiem to powieść niepodobna do żadnej, którą wcześniej czytałam. Narracja, bohaterka, zwroty akcji... po prostu... wow!

Tytuł: Liberty. Jak zostałam szpiegiem
Autor: Andrea Portes
Wydawnictwo: HarperCollins Polska

Świat nie zawsze jest pięknym miejscem. Rzeczywistość nie raz brutalnie pozbawia nas złudzeń oraz poczucia bezpieczeństwa. Są jednak również tacy, dla których wprowadzanie dobra to cel nadrzędny. Do takich ludzi należeli rodzice Pagie. Należeli, ponieważ na granicy turecko-polskiej zaginął po nich ślad. Kilka miesięcy później życie dziewczyny nabiera tempa. Tajne służby rekrutują ją na szpiega. Bo Pagie poza tym, że jest nieprzeciętnie inteligentna, włada pięcioma językami, powala w walce, to również... „rozbraja” ciętym językiem. Czy ta mieszanka wybuchowa wystarczy, by wykonać misję w Moskwie? Jedno jest pewne, Pagie zrobi wszystko, co pomoże jej odzyskać rodziców.

Przede wszystkim narracja, zakochałam się w niej już po kilka akapitach. Pierwszoplanowy monolog prowadzony przez główną bohaterkę nie raz doprowadził mnie do wybuchów śmiechu. Uwielbiam tę dziewczynę. Jest bystra, sarkastyczna i niesamowicie dowcipna. Nie często zdarza się, by główna bohaterka rozmawiała z czytelnikiem. A Pagie nie tylko ucina sobie pogawędkę, ona też potrafi ponabijać się ze swojego widza i nie raz wprowadzić go w maliny. A najlepsze jest w tym to, że robi to całkowicie jawnie i szczerze. Niektóre elementy historii specjalnie przemilcza i jeszcze wprost nas o tym informuje! Skandal? Zaskoczenie? To też, ale przede wszystkim świetny zabieg, który rozłożył mnie na czytelnicze łopatki.

Sama akcja to intrygujące połączenie powieści młodzieżowej i historii szpiegowskiej, z mocnym akcentem na to pierwsze. Bohaterka z równą gracją walczy ze złymi tego świata, co pokonuje życiowe rozterki. A wszystko to z pewnym przymrużeniem oka. Muszę Was ostrzec. Nie należy podchodzić to tej książki zbyt poważnie. Sama Pagie tego nie robi. W Liberty nie znajdziecie poradnika jak zostać szpiegiem ani jak odnaleźć miłość życia. Nie dowiecie się nic o tajnych ciosach karate czy zakładaniu podsłuchów. Ta historia bardziej przypomina amerykanki serial, w którym dużo się dzieje, kule lecą w każdą stronę, ale gdyby poddać to wszystko szczegółowej analizie okazuje się, że to po prostu... efekty specjalne. Ale za to jakie! Na mnie zrobiły ogromne wrażenie.

Fajne jest to, że główna bohaterka to dziewczyna „z jajami”. Na każdy temat ma swoje zdanie i nie brak jej werwy. Ma też kilka swoich słabości, jak ekologiczne podejście do życia czy amerykańska tożsamość narodowa. Pomimo tego, że większość tematów to dla niej pretekst do kąśliwych uwag, do tych podchodzi ze śmiertelną powagą. I to również daje komiczny wydźwięk. Bo przy całym swoim niesamowitym zaawansowaniu w tysiącu niecodziennych dyscyplin, wciąż pozostaje odrobinę nieporadną nastolatką.

Jak przystało na każdą poważną obyczajówkę, również i tutaj pojawia się... motyw miłosny. Całe szczęście i ten wątek poprowadzony został nie do końca poważnie, a dzięki temu również niestandardowo. Tym razem nie będzie o uczuciu na śmierć i życie, nie pojawią się również dylematy eksponencjonalne, ale jednak... ujawni się romantyczny klimat, który skieruje akcje w nieoczekiwaną stronę.

Liberty to powieść, którą przeczytałam błyskawicznie i miałam przy tym wiele frajdy. Nie była poważna, nie była naukowa, a jednak... zagwarantowała mi wiele godzin rozrywki. Tak dobrze dawno się nie bawiłam, a jeszcze dawniej nie czytałam książki niepodobnej do niczego innego. Jak dla mnie... bomba!


1 komentarz:

  1. Ciekawy sposób narracji, nie słyszałam wcześniej o tej książce.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates