Szczęście all inclusive – Krystyna Mirek
Już mamy koniec sierpnia? Jak, a dokładnie... kiedy to się stało? Przecież ledwie kilka dni temu zaczęły się wakacje. Nie wiem, jak wy, ale ja jeszcze nie zamierzam myśleć o wrześniu. W moim sercu wciąż letnio i beztrosko. Właśnie dlatego z przyjemnością sięgnęłam po „Szczęście all inclusive” Krystyny Mirek.
Tytuł: Szczęście all inclusive
Cykl: Szczęście all inclusive
(tom 1)
Autor: Krystyna Mirek
Wydawnictwo: Filia
Beata niczym magnez przyciąga
chłopaków potrzebujących wsparcia, kochanych, ale wymagających
nieustannego wsparcia i... opłacana rachunków. Powoli ma tego po
dziurki w nosie. Zwolnienie z pracy staje się dla niej motywacją do
radykalnych zmian. Jedzie do Grecji, by tak w roli pokojówki odbić
się od dna. W tym sezonie w pięciogwiazdkowym hotelu spotka się
kilka zagubionych duszyczek. Jakub z apodyktyczną szefową, tfu...
narzeczoną, szukający uwagi Franek i małżeństwo, któremu jakoś
ostatnio nie było po drodze. Czy w Grecji zadzieje się magia?
„Szczęście all inclusive”
to typowe, letnie czytadło. Mam wrażenie, że w ramach wakacyjnej
serii autorka więcej uwagi poświęciła kreowaniu atmosfery i słów
pociechy, niż problemów i komplikacji. Fabuła jest przyjemna, ale
też całkowicie przewidywalna. Akcja została zbudowana wokół
wątków miłosnych. Naprzemiennie opisywane są losy kilku par i
rozwój tych znajomości jest w zasadzie oczywisty już od pierwszych
strona. Owszem, pojawia się po drodze kilka komplikacji, ale nie
zwodzi to szczególnie czytelnika. Jest to romans, który czyta się
bardziej dla klimatu i dobrego samopoczucia, niż zwrotów akcji.
To, co autorce się bez wątpienia
udało to oddanie klimatu Grecji. Czytając ją dosłownie czuć na
twarzy wiatr od morza! Gaj oliwny, plaże, wieczorne spacery... aż
chce się rzucić wszystko i lecieć do Grecji.
Z opisywanych historii najbardziej
przypadła mi do gustu sytuacja Oliwi, może nie dlatego, że była
jakoś szczególnie oryginalna, ale bardzo mi bliska. Marzenie o
karierze to kolejne wyzwanie współczesności. Nie wszystko jest
jednak takie, jak to opisują kolorowe gazety. Z kolei największym
rozczarowaniem okazał się wątek Franka, o ile przez większość
czasu był ciekawy, a narracja przezabawna, to sam finał zbyt
prosty. Nie przemówiła do mnie ta cudowna przemiana.
„Szczęście all inclusive”
w wydaniu Filii to wznowienie wcześniej wydanej książki. I to
widać. Od tego czasu pisarstwo autorki zdecydowanie zyskało na
głębi, jej nowsze książki budzą we mnie więcej emocji. Nie mnie
wakacyjna seria idealnie komponuje się z letnim czasem, świetnie
sprawdzi się na wakacjach czy nawet podczas spaceru po parku.
Dlatego korzystajcie, ile możecie i ze szczęścia i z lata!
Lektury książek tej autorki nigdy nie odmawiam.:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię twórczość autorki :)
OdpowiedzUsuń