czwartek, 27 września 2018

Nikt nie idzie - Jakub Małecki


Życie bywa piękne, ciężkie, zaskakujące, magiczne i straszne. Czasami daje odetchnąć, innym razem zrzucam ciężary pozornie nie do udźwignięcia. Jednak zawsze jest nieprzewidywalne i... bardzo, bardzo ulotne.

Tytuł: Nikt nie idzie
Autor: Jakub Małecki
Wydawnictwo: SQN

Nikt nie idzie” to najnowsza książka Jakuba Małeckiego. Pomimo tego, że o autorze słyszałam już od jakiegoś czasu, było to moje pierwsze spotkanie z jego twórczością. Nie czytałam nic na jego temat, nie nastawiałam się w żaden sposób. I jak wyszła ta konfrontacja? Z pewnością... zaskakująco.

Powieść po kolei wprowadza nas w życie poszczególnych bohaterów. Najpierw poznajemy Marysię, typową „dziewczynę z sąsiedztwa”, inną niż wszystkie, a jednocześnie bardzo podobna. Dziewczyna poznaje pilota i jakoś wszystko toczy się dalej. Nie jest to sztampowa miłość jak z bajki, to uczucie bardzo prawdziwe i piękne na swój życiowy sposób. Kolejną bohaterką jest Olga, poobijana przez życie, trochę zagubiona w codzienności. Tak samo, jak Igor, którego los w pewien sposób zdeterminowany został przez zaginięcie brata. I na końcu Klemens, ni to chłopiec, ni mężczyzna. Co ich połączy? Co podzieli? Dokąd poprowadzą ich kręte ścieżki życia?

Nie często sięgam po książki w tym stylu i też nie często mam taki mętlik w głowie, gdy piszę recenzję. Chciałabym wspomnień o wszystkim i jednocześnie zaakcentować to najważniejsze, czyli uczucia, które wywołała we mnie powieść. Bo już na początku muszę was ostrzec. Nie będzie łatwo. „Nikt nie idzie” przenosi czytelnika w fikcyjny, a jednocześnie boleśnie prawdziwy świat. Jej lektura pozostaje w pamięci, a uczucia, które jej towarzyszą, na trwałe odcisną piętno na czytelniku. Zamykając książkę wciąż tkwiłam w opisanym świecie. Coś ściskało mi serce i nie dawało zapomnieć o wcześniejszych wzruszeniach. „Nikt nie idzie” wywołuje bowiem całą paletę emocji, rozbawia, zasmuca i zmusza do refleksji.

Również konstrukcja bohaterów odróżnia ten tytuł od innych powieści. Opisane postacie są pozornie zwykłe, nijakie, ale tylko na pierwszy rzut oka. Im bardziej wkraczamy w ich świat, im więcej szczegółów poznajemy, tym więcej zyskują one w naszych oczach. Stają się... bliskie niczym dalsza rodzina. Z każdą stronę coraz bardziej przejmowałam się ich losem, który nie szczędził trudności i problemów.

Opowieść czyta się szybko i z dużym zaangażowaniem również dzięki narracji. Historia napisana została bardzo bezpośrednim stylem, który momentami przypomina potok myśli. Za jego sprawą poznajemy tysiące szczegółów dotyczących życia naszych bohaterów, wiele drobiazgów, ale też mnóstwo wspomnień, które wracają do nich często przy okazji zupełnie zwyczajnych sytuacji. Jakbyśmy siedzieli gdzieś z tyłu głowy i poznawali ich od każdej strony, tej dobrej dobry, tej złej, ale też tej wstydliwej, o której woleliby nie pamiętać.

"Trochę zaczęli się kolegować. Oczywiście nikomu by się nie przyznał, bo kolegowanie się z dziewczyną było bardziej obciachowe, niż na przykład zakładanie kalesonów, ale skoro już grabił u niej liście, to mógł przecież z nią też porozmawiać. Albo poganiać kota. Albo pograć w badmintona.
Albo pojechać z nią do fabryki fortepianów, gdzie pracował jej tata i gdzie ona miała swój tajny skład z zabawkami
".

Ale to nie wszystko, o wyjątkowości narracji świadczy też fakt, że opowieść nie tylko przedstawiana jest na zmianę z perspektywy różnych bohaterów, ale też to, że często nie trzyma się chronologia. Raz pojawia się scena ze środka, innym razem najpierw poznajemy skutek, a dopiero potem przyczynę. I nie mówię tutaj o klasycznym zabiegu polegającym na umieszczeniu fragmentu finału na początku powieści. Nie, tutaj każda scena może się dziać w trochę innym momencie, czasem kilka dni wcześniej, czasem kilkanaście lat. A najlepsze w tym jest to, że ich kolejność nie budzi żadnych wątpliwości. To wszystko da się wyczuć, wręcz intuicyjnie.

Tak, „Nikt nie idzie” to książka zdecydowanie warta polecenia. Jedna z niewielu, która do opisywania życia podchodzi szczerze i bez „literackich filtrów”. Wszystko, co straszne, trudne, bolesne, ale też wzruszająco i piękne. Cudowna i mądra książka, a do tego wciągająca opowieść.


2 komentarze:

  1. Muszę ją przeczytać :) kilka dni temu przeczytałam "Rdzę" tego autora (świetna książka swoją drogą, polecam) i mam ochotę na więcej :)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates