niedziela, 3 września 2023

Łakome – Małgorzata Lebda


Ostatnio mam takie „szczęście”, że ciągle trafiam na książki o śmierci. To, jak wiadomo, ważny etap w życiu, ale też istotny temat w literaturze. Jednak przyjemność z jego zgłębiania jest raczej niewielka. Ale czy o to w tych książkach chodzi? Z pewnością nie. Czy więc wyniosłam z „Łakome” coś więcej, niż tylko przygnębienie i chwilową przerwę w udawaniu, że śmierć nie istnieje?


Są dwie kobiety i jedna babcia, która umiera. Akcja dzieje się na wsi, a codziennym obowiązkom związanym z opieką nad chorą towarzyszy refleksja nad doczesnością. Jakby śmierci było mało, to dom, w którym mieszkają bohaterki, sąsiaduje z rzeźnią.


Głównym tematem tej historii jest więc przemijanie, nieuchronny koniec i droga, która do niego prowadzi. To wszystko zaprezentowane jest na różnych przykładach i przy okazji wielu wątków. Można rzec, że wszystko się wokół tego umierania toczy.



Ale poza tym jest też duszny maj, parne lato i klimat, który nie tylko się udziela, ale też pasuje. Czytając tę książkę, było mi… gorąco i parno i trochę źle, a nawet niewygodnie. „Łakome” zbudowane jest bowiem bardziej z wrażeń, niż z konkretnej akcji. Ten oniryczny klimat dodatkowo podkręcają bohaterki, które wyjątkowo dokładnie obserwują rzeczywistość i nadają jej dodatkowych znaczeń.


Warto też podkreślić, że powieść składa się z wielu bardzo krótkich rozdziałów, większość z nich ma 2-3 strony i poruszają kolejne tematy, które razem tworzą ciekawy, ale też niespójny obraz.


Nie jest to więc beletrystyka, bardziej powieść „doświadczenie”, które pcha czytelnika w różne strony i daje mu do spróbowania różne emocje. Nie każdemu taki sposób narracji przypadnie do gustu, ale jeśli się go lubi, znajdzie się w tej książce wiele czaru.



Jednak poza klimatem i refleksją jest też w tej powieści akcja, jednak ona się trochę rozmywa. Niby wiadomo, do czego zmierza życie, ale tego samego nie można powiedzieć o powieści. Zaskoczył mnie również ostatni zwrot akcji, był taki… nagły, nie do końca pasujący do całości, niby zamykający opowieść, a jednak pozostawiający ją otwartą.


„Łakome” to książka trudna w odbiorze. Chociaż napisana prostym językiem, za pomocą krótkich zdań i rozdziałów (ze sporą liczbą powtórzeń), to jednak wymagającą czasu i skupienia. Dla jednych będzie to fantastyczne doświadczenie i powód do refleksji nad przemijaniem, dla innych wydumane dzieło o niczym. A co myślę ja? Ja… jestem gdzieś pośrodku. Bo chociaż spodobała mi się forma (lubię takie eksperymenty literackie) oraz kilka motywów (zwłaszcza o otaczaniu ochroną tego, co żywe), to cały czas czułam się lekko zagubiona w tej historii, miałam wrażenie, że rozwija się ona bez większego planu i nigdzie nie prowadzi. I niby wiem, że właśnie tak wygląda życie, ale… czy tak też powinny wyglądać książki?


Dominika Róg-Górecka

7 komentarzy:

  1. Książki o śmierci często stawiają trudne pytania, czasami warto sięgnąć po taką lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie nie mam ochoty na takie trudne lektury :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoja recenzja oddaje moje odczucia po przeczytaniu 'Łakome'. Z jednej strony hipnotyczna atmosfera, z drugiej brak spójności. Ale to właśnie sprawia, że ta książka utkwiła mi w pamięci.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie moje klimaty. Nie sięgam po takie ksiażki

    OdpowiedzUsuń
  5. Mogłabym poczytać. Zapowiedź całkiem ciekawa

    OdpowiedzUsuń
  6. Brzmi ciekawie. Nie jestem pewna czy akurat dla mnie

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawa recenzja. Książka wydaje się być lekturą kontrowersyjną, ale może właśnie to sprawia, że jest warta przeczytania.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates