Kolejny sądny dzień. Tym razem plane B wisi na włosków. Boję się myśleć co będzie, gdy nie wypali. Plan C? A potem może jeszcze cały alfabet? Trzymam kciuki, jak głupia czekam na dobre wiadomości. Bo to jedynę co mogę teraz robić. Czekać. Nie znoszę gdy tak mało zależy ode mnie. Niby wszystko jest dobrze, a jednak najważniejszego brak. Nie wiem ile jeszcze przyjdzie mi odkładać ten wielki dzień. Nigdy nie byłam cierpliwa. A najtrudniej mi czekać kiedy nie jestem w stanie powiedzieć...kiedy. Piję więc kawę, zatapiam myśli, staram się pracować i nie myśleć. A jednak...coś we mnie wciąż wraca do tego upartego zwrot "co jeśli nie wyjdzie?".

     Ubijam za pomocą trzepaczki dwa jajka (białko razem z żółtkiem).Dodaję do miski mąkę, cynamon oraz proszek do pieczenia. Mieszam aż wszystkie składniki się połączą. Gdy masa jest już jednolita dodaję orzechy tarte. I wersja: układam jabłka na patelni, zalewam je masą naleśnikową. II wersja: do masy naleśnikowej dodaję już pokrojone jabłka. Smażę wszystko wylewając na patelnię. Smażę z obu stron. Przed podaniem polewam naleśniki syropem klonowym i posypuję orzechami.