Pyszna książka kucharska
Wszyscy chcemy żyć zdrowo. Chociaż nie zawsze zwracamy uwagę na zawartość naszego talerza, a nie raz sięgamy po gotowce, tak naprawdę zależy nam na tym, żeby nie chorować i... nie być głodnym. Kto ma jednak czas na wieloskładnikowe dania, na wyszukane potrawy. Po co zawracać sobie głowę, skoro zdrowe jedzenie wymaga tyle zachodu. Beata Pawlikowska przekonuje nas, że jest inaczej. Jej Pyszna książka kucharska to przepisy proste i wyjątkowo... poprawne. Dlaczego? Sprawdźcie!
Tytuł: Pyszna książka kulinarna
Autor: Beata Pawlikowska
Wydanie: Ediepress
Beata
Pawlikowska w swojej najnowszej książce zachęca nas do gotowania
zgodnie z zasadą pięciu przemian. Na wyjaśnienie tej metody
poświęciła dosłownie 4 strony. O ile dobrze zrozumiałam, każdy
składnik przyporządkowany jest określonemu żywiołowy, porze roku
i organowy. Podział na te 5 kategorii znajdziemy właśnie we
wstępie. Z kolei przyporządkowanie produktów na samym końcu
książki. Kategorie ten wynikają z różnego wpływu składników
na organy wewnętrzne. Z kolei kolejność dodawania składników
zależy od naszej budowy. Im coś w układzie pokarmowym jest
wcześniej, tym na naszej liście składników powinno znajdować się
wyżej. Dowiedziałam się też, że produkty z kategorii ziemi
powinny być na końcu, ponieważ korzystnie wpływają na harmonię.
I to tyle. Niewiele prawda? Chociaż pomysł na gotowanie zgodnie z
tą metodą jest ciekawy, nie wszystko zostało dokładnie
wyjaśnione. Właściwa kolejność, to rozumiem, ale czemu cykl
powtarzany jest kilka razy? I czemu, skoro Ziemia odpowiada za
żołądek, to jej składniki dodawane są za produktami
wspierającymi jelita? Tak, wiem, że harmonia, w takim razie, jaki
wpływ mają inne składniki? Jak wspomniałam, zamysł jest ciekawy,
jednak jego opis zbyt ogólnikowy. Jeśli tak jak ja, nie mieliście
z tą metodą nic wspólnego, jej zrozumienie może być dla was nie
lada wyzwaniem.
Pewne nieścisłości mogę wskazać w całej publikacji. Przykładowo autorka wspomina, że oznaczenie żywiołów znajdują się przy składnikach. Więc jak głupia szukałam ich w spisie. A dopiero potem zauważyłam, że umieszczono je niżej, w samej recepturze i to nie przy nazwie produktu, ale na początku każdej linijki.
Pewne nieścisłości mogę wskazać w całej publikacji. Przykładowo autorka wspomina, że oznaczenie żywiołów znajdują się przy składnikach. Więc jak głupia szukałam ich w spisie. A dopiero potem zauważyłam, że umieszczono je niżej, w samej recepturze i to nie przy nazwie produktu, ale na początku każdej linijki.
Autorka
podzieliła książkę na przepisy zgodnie z porami roku (mające
odpowiedni nastroić nasz organizm) i święta (tu akurat nie zawsze
potrafiłam zrozumieć, gdzie tkwi ich świąteczny charakter). Każdy
rozdział zaczyna od krótkiego wstępu. I to jest bardzo fajne,
ponieważ zawarte w niej anegdotki wprowadzają nas w klimat danego
sezonu. Rozbrajające są zwłaszcza pierwsze wyznania, kiedy Beata
Pawlikowska opowiada, jak skutecznie odmawia jedzenia wszystkiego na
Wigilii/Wielkanocy rodzinnej. No ja zazdroszczę takiej asertywności,
ale sama... nie miałabym takiej odwagi. Zwłaszcza że autorka
odmawia praktyczne wszystkie. Nie jada: przetworzonej żywności
(odpada więc majonez, musztarda, śmietana), jajek, mięsa. Co więc
pozostaje? Warzywa! I to całe ich mnóstwo.
Zebrane
przepisy to prawdziwa uczta dla wegana, który ceni sobie prostotę.
Część przepisów to dosłownie garść ugotowanych waży plus
koperek. Zdecydowanie króluje brokuł, jeśli go nie lubisz,
odpadnie Ci co drugie danie. Co do zasady, nie znajdziemy tu też
wiele przepisów z sosem. Za to wybitnie inspirujące są zupy, geste
i bogate w składniki, takie „do najedzenia”. Z kolei odrobinę
zwiedzony może się poczuć słodyczowy łasuch. Jeśli jest mu
znany przepis na ciasteczka z bananów, tutaj znajdzie przede
wszystkim rozliczne wariacie w tym temacie.
Również zdjęcia mają swoje zalety i wady. Plusem jest ich naturalność, sprawiają wrażenie zrobionych przez autorkę i nieobrobionych przez grafika. Oj, nie zostałaby za nie gwiazdą Instagrama. Ale... część prezentuje się przez to mało atrakcyjnie, część ma zacienioną zawartość czy artystyczne ujęcie, które jednak utrudnia odbiór fotografii.
Jeśli
zależy Ci na czasie, zdecydowanie docenisz prostotę prezentowanych
dań. Tak, tu autorka miała rację. Zdrowe jedzenie może być
łatwe, a jego przygotowanie nie zajmie nam dużo czasu. Chociaż
początkowo receptury mogą nam się wydawać „ubogie”, warto się
do nich przekonać, ponieważ kryją w sobie wiele smaku.
Reasumując,
jest to ciekawa książka, która dla mnie będzie uzupełnieniem...
hm... mniej zdrowej diety. Warzywa są świetne, ale nie zawsze mi
wystarczają. Ponieważ jednak przed nami sezon bikini i koszulek na
ramiączka, jestem zdecydowana korzystać z niej, tak często, jak
tylko się da :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!