Czereśnie zawsze muszą być dwie
Muszę się przyznać
bez bicia. Do książek Pani Magdaleny Witkiewicz mam ogromną
słabość. Czytałam już kilka i mam wrażeniem, że za każdym
razem jest coraz lepiej. Coraz więcej humoru, bardziej intensywne
emocje i przekaz, który na zawsze pozostanie w moim sercu. Po
Czereśnie zawsze muszą być dwie
sięgnęłam, więc z bardzo dużymi oczekiwaniami i... sprawdźcie
sami.
Tytuł:
Czereśnie zawsze muszą być dwie
Autor:
Magdalena Witkiewicz
Wydawnictwo:
Filia
Czasem
wielkie zmiany zaczynają się od spraw pozornie tak zwyczajnych.
Zosia to kobieta wrażliwa, przepełniona empatią i zaufaniem. Kiedy
umiera jej wiekowa przyjaciółka, Stefania, nie posiada się z żalu
i... zdziwienia. Bo właśnie stała się posiadaczką willi. Co
prawda rozpadającej, ale jednak. Skąd emerytka posiadała taki
budynek? Jaki sekret skrywała? Zosia będzie musiała nie tylko
skonfrontować się z przeszłością, ale też problemami w związku.
Z czasem przyjdzie jej na nowo zdefiniować takie proste słowa jak
„miłość” i „przyjaźń”.
W
książkach autorki bardzo lubię to, że jej postacie nie pojawiają
się znikąd. Mają swoją przeszłość, historię, którą
przeżywają z czytelnikiem, zanim rozpocznie się właściwa akcja.
Tak jest i tym razem. Przed początkiem śledztwa w sprawie willi,
poznajemy samą Zosię, jej dorastanie, przyjaźń ze Stefanią i
życiowe decyzje. Wszystko, co ją ukształtowało i co pozwala nam
zrozumieć jej późniejsze decyzje. Pojawia się też magia szerszej
perspektywy. Przeczuwając, jak niektóre sprawy mogą się skończyć,
patrzymy na rozwój wydarzeń trochę bardziej sceptycznym okiem,
odrobinę bardziej cynicznym, bogatszym o późniejsze doświadczenia.
Nie raz miałam ochotę powiedzieć... dziewczyno... co Ty się za
nim tak uganiasz, wszystkie znaki na niebie i ziemi, wszyscy
znajomi... A potem milkłam i zastanawiałam się, czy w moim własnym
życiu wyglądało to podobnie. Czy patrząc z zewnątrz, również
tak łatwo było przewidzieć skutki? A więc ten zabieg nie tylko
budzi emocje, ale też daje do myślenia.
Cała
historia dzieje się dwutorowo, na przemian poznajemy współczesne
losy Zosi oraz historię, którą próbuje odkryć. I chociaż
jesteśmy przed bohaterką o krok do przodu, wciąż wiemy mało, a
pragniemy więcej. Główna zagadka, przeplatana zwrotami akcji,
porywami serca, wielkimi namiętnościami, poruszyła moją
wyobraźnią i wystawiła cierpliwość na próbę. Oj, niedane było
tej książce długo czekać. Przeczytałam ją błyskawicznie.
Czereśnie przy
okazji rozwoju biegu wydarzeń poruszają ważne kwestie. Nie
zabraknie gorących miłości, wielkich przyjaźni, płonnych nadziei
i historii, które nie zawsze kończą się happy endem, niezależnie
od tego, jak bardzo czytelnik by tego pragnął. Są chwile, w
których można się wzruszyć, ale zaraz potem uśmiać do łez. I
właśnie to najbardziej w nich cenię, ogólny wydźwięk powieści,
który jest bardzo pozytywny. Powieści Pani Magdaleny pozwalają
Czytelnikowi otulić się ciepłym „kocem” dobrych myśli.
Opowiadają o tym, że w życiu może nie wszystko nam się udaje,
nie każdy plan da się zrealizować, ale nigdy nie należy przestać
marzyć. I przekaz ten jest tak szczery, tak autentyczny, że nie
sposób w niego nie uwierzyć.
Jeśli
zaś chodzi o bohaterów Czereśni,
to nie tylko Zosi poświęcono wiele stron. Wszystkie postacie
pierwszoplanowe mają swoją historię, nie tak znowu oczywistą.
Chociaż antypatia szybko się w nas budzi, autorka podejmuje próby,
by wytłumaczyć nam niektóre, pokazać od innej strony. Częściowo
się to udaje, a czasem... no niektórych typków nie sposób lubić.
Zaprezentowanie nowej perspektywy dotyczy też bohaterów pozytywnych
i chociaż moim zdaniem tytuł księcia z bajki pozostał
nienaruszony, to jednak charakter tej postaci przestał być aż tak
kryształowy. Powiecie... i co z tego? Każdy dokładnie opisuje
głównych bohaterów. Ale nie tylko oni z każdą stroną zyskują
na wyrazistości. Również postacie drugoplanowe mają swoje pięć
minut oraz wiele stron, dzięki którym stają się dla nas osobami
„z krwi i kości”, w pewien sposób nawet bliskimi.
Czereśnie zawsze
muszą być dwie to ciepła,
magiczna opowieść o życiu, miłości, o nadziejach, o
codzienności... Poruszająca, a jednocześnie niezwykle pozytywna
książka, która zachęca do tego, by żyć pełnią życia,
zdobywać góry, spełniać marzenia, a czasem... zaryzykować
wszystko w imię swojego szczęścia.
Za
egzemplarz recenzencki dziękuję autorce.
Pięknie napisana recenzja :) Niedawno skończyłam inną książkę pani Witkiewicz i wiem, że autorka potrafi zauroczyć swoimi powieściami. "Czereśni..." jestem bardzo ciekawa, więc to tylko kwestia czasu aż przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Tytuł mam zapisany na liście do przeczytania.
OdpowiedzUsuń