Gdybyś tylko wiedziała – Hannah Beckerman
Czy jedna chwila może zdeterminować życie kilku osób? Czy jedna zła decyzja może przekreślić szanse na szczęście? Jeśli dosłownie sekundy wystarczą, by zniszczyć tak wiele, to ile ich trzeba... by wszystko ocalić?
Tytuł: Gdybyś tylko wiedziała
Autor: Hannah Beckerman
Wydawnictwo: Burda
Rodzina Audrey rozpadła się dosłownie
w jednej chwili. Przepadło wszystko, co było dobre, ciepłe,
bliskie, a ich miejsce zajęła ziejąca chłodem pustka w sercu. Jej
córki pozostają skłócone od trzydziestu lat, a wnuczki nie mogą
się ze sobą kontaktować. Audrey czuje, że życie ucieka jej przez
palce, musi ustalić, co stało się w przeszłości, by dać swojej
rodzinie szansę na przyszłość. Czy starczy jej czasu? I czy to w
ogóle możliwe?
„Gdybyś tylko wiedziała”
skończyłam czytać już kilka dni temu, ale gdy tylko pomyślę o
tej książce, wciąż czuję targające mną emocje. Nie należę do
szczególnie przewrażliwionych czytelnicze, ale na tej powieści
ryczałam jak bór. I to nie tylko na zakończeniu! Co to były za
emocje, co to za chwile... Bez wątpienia nie jest to książka
optymistyczna, a mimo to naprawdę warto ją przeczytać. Czemu? Bo
stawia trudne pytania i nie daje łatwych odpowiedzi. Co więcej,
pomimo tego, że sytuacje w niej opisane są naprawdę ekstremalne,
nie są to jednak wydarzenie wyssane z palca. Życie nie jest łatwe
i chyba każdy z nas zdaje sobie sprawę, że prędzej czy później
przyjdzie mu stanąć w obliczu chwil, o których najchętniej by nie
mówił. Ta powieść jest do bólu szczera, rozdrapuje rady,
przywołuje lęki, odwołuje się do świętości, które potem
niszczy. Po jej zakończeniu czułam się, jakby przejechał po mnie
czołg. Ale jednocześnie zdałam sobie sprawę z prostego faktu, to
nie od nas zależy, co nas spotka w życiu, ale to my decydujemy, jak
się wtedy zachowamy.
"To jedna z największych krzywd, jaką ludzie wyrządzają samym sobie : kiedy pozwalają, by strach zniszczył ich ambicje".
Zabrzmiało refleksyjnie? Bo tak jest,
od początku do końca czytelnik będzie mierzył się ze swoimi
demonami i wątpliwościami. Autorka nie pozwoli mu odetchnąć ani
na chwilę. Obok ciężkich myśli czeka go jeszcze zagadka, bo
tajemnica głównych bohaterek dość długo pozostaje niewyjaśniona.
Wraz z rozwojem akcji poznajemy kolejne elementy układanki i to z
trzech różnych perspektyw. Tutaj należy się kolejny ukłon, za
piękną, poruszającą i intrygującą narrację. Tak jak już
wspomniałam, bohaterki są trzy i one mówią nam o tym, co się
dzieje, ale też opowiadają o przeszłości. I w tym tkwi też magia
całej historii, wydarzenia nie są prezentowane chronologicznie, co
jakiś czas cofamy się do wybranych fragmentów, a nasza ciekawość
jest rozgrzana do czerwoności. Muszę przyznać, obstawiałam wiele
możliwości, jednak prawdziwa wersja okazała się petardą!
Kolejną charakterystyczną kwestią
jest zarówno emocjonalna, jak i bardzo kobieca perspektywa. Część
wydarzeń zostaje zaprezentowanych z niezwykłym taktem, są
intensywne, ale opowiedziane delikatnie. Jakby mocniejsze słowa
mogły zburzyć i tak kruchą psychikę bohaterek.
"Nie możesz zmienić zachowania innych ludzi. Możesz tylko kontrolować swoją reakcję na nie".
„Gdybyś tylko wiedziała” to
książka, która na długo pozostanie w mojej pamięci. Jest to
powieść z kategorii tych dających do myślenia. Chociaż czyta się
ją szybko i z zapartym tchem, jej przekaz nie jest łatwy. Ale to
nie oznacza, że nie warto się z nim skonfrontować. Czasem właśnie
kilka chwil poświęconych na refleksje nad sensem życia
paradoksalnie mogą uchronić nas przed jego zmarnowaniem.
Brzmi ciekawie, ale chwilowo nie mam humoru na takie smutne powieści. Będę jednak o niej pamiętać.
OdpowiedzUsuńTak, do jej czytania trzeba mieć w sobie pozytywne podejście ❤️
UsuńMam ją w planach!
OdpowiedzUsuń