poniedziałek, 4 sierpnia 2025

Samotnie przeciwko ciemności. Zniweczenie triumfu lodu

#WspółpracaRecenzencka #NaKanapie #BlackMonk



Świat Cthulhu to kosmiczny horror, w którym ludzkość staje twarzą w twarz z niewyobrażalnym. Tu logika zawodzi, a prawda o wszechświecie prowadzi do obłędu. W „Samotnie przeciwko ciemności. Zniweczenie triumfu lodu” wchodzimy w sam środek tej mrocznej mitologii – książkowej gry paragrafowej, w której samotność nie jest tylko motywem, ale rdzeniem doświadczenia. Już sam tytuł sugeruje, że nie będzie łatwo. I dobrze – właśnie na to liczy każdy, kto sięga po historię osadzoną w uniwersum Lovecrafta.


Akcja zaczyna się w 1931 roku, kiedy Twój przyjaciel zostaje niesłusznie oskarżony i osadzony w areszcie. Prosi Cię o pomoc – i choć brzmi to jak typowy punkt wyjścia do detektywistycznej przygody, szybko staje się jasne, że stawka jest o wiele większa. Okazuje się, że zaginął cenny artefakt, który może zostać użyty w rytuale o apokaliptycznych konsekwencjach. Wcielając się w jednego z czterech badaczy, ruszasz śladem zaginionego przedmiotu, a Twoje śledztwo prowadzi przez miasta, archiwa, kultystów, a czasem… własne szaleństwo. To opowieść o tym, ile jesteśmy w stanie poświęcić, by ocalić nie tylko przyjaciela, ale być może i świat.


Rozgrywka przypomina klasyczne książki paragrafowe – czytasz opis sytuacji, wybierasz, co chcesz zrobić, i przenosisz się do kolejnego paragrafu. Ale jest tu coś więcej: gra oparta jest na mechanice „Zewu Cthulhu” i wymaga znajomości podstawowych zasad. Potrzebujesz kości, kart postaci, ołówka – i chwili spokoju. Książka wykorzystuje system testów, czasem bardzo nieprzewidywalnych, więc każda decyzja może mieć poważne konsekwencje. Trzeba też zarządzać czasem w grze, odpoczynkiem, zdrowiem psychicznym. To nie jest lekka lektura „do poduszki” – raczej coś, co rozgrywa się etapami, wieczór po wieczorze, jak dobra sesja RPG.


Zdecydowanie jest to bardziej skomplikowane niż zwykła paragrafówka. Wymaga nie tylko uwagi, ale i przygotowania. Nie da się tu “wejść” bez ogarnięcia mechaniki – trzeba przyswoić trochę zasad, poznać, jak działają testy i kiedy można odpoczywać. Ale właśnie to przygotowanie sprawia, że historia nabiera głębi. Gdy już wejdziesz w ten świat – nie ma odwrotu. Fabuła wciąga, a klimat rekompensuje każde wcześniejsze zgrzyty z mechaniką. To opowieść, która rozgrywa się nie tylko w głowie, ale i na stole.


Atmosfera książki idealnie współgra z uniwersum Lovecrafta. Od pierwszego paragrafu czuć niepokój, a każda decyzja buduje napięcie. Świetnie prowadzona narracja sprawia, że naprawdę czujesz się samotny – jakbyś sam stawiał czoła narastającej ciemności. Jest mrocznie, jest duszno, są momenty zawahania i grozy – wszystko podane w klimatyczny, literacki sposób. Wciąga od pierwszych stron i nie puszcza.

Świat przedstawiony jest nie tylko spójny, ale i niesamowicie rozbudowany. Widać ogrom pracy włożonej w detale – czy to architektura miast, język postaci, dokumenty, czy rozmaite rekwizyty. Odwołania do mitologii Lovecrafta są naturalne, nienachalne, a jednocześnie gęsto rozsiane. Dla fana – czysta przyjemność. Dla nowicjusza – świetne wprowadzenie w uniwersum. Tu nic nie dzieje się przypadkiem, a każdy element – nawet najmniejszy – ma swoje miejsce i znaczenie.

Bardzo ciekawi są też bohaterowie. Do wyboru mamy cztery gotowe postacie, każda z własnym tłem, charakterem i stylem działania. To nie są puste figury – ich decyzje naprawdę wpływają na rozwój historii, a niektóre fragmenty dialogów czy reakcji świata zależą od tego, kim grasz. Dzięki temu można przechodzić grę kilkakrotnie i za każdym razem doświadczyć czegoś innego.


Rozgrywka jest mocno angażująca. Momentami mechanika bywa jednak zagmatwana – czasem nie wiedziałam, co zrobić dalej, jak policzyć wynik testu albo jak długo mogę podróżować. Ale to nie psuje odbioru – raczej buduje poczucie, że jesteś w czymś większym. To nie gra z prostym „wybierz ścieżkę”, ale pełnoprawna przygoda. Takie momenty dezorientacji są wpisane w tę opowieść – i sprawiają, że sukcesy smakują lepiej.

Warto też wspomnieć o wydaniu, które jest po prostu piękne. Twarda oprawa, klimatyczne ilustracje, stylizowane mapy, karty, rekwizyty – wszystko to tworzy bardzo spójny, estetyczny pakiet. Graficznie książka robi ogromne wrażenie. Nie tylko wprowadza w klimat, ale też służy jako pomoc w rozgrywce – ilustracje i układ stron są przemyślane i funkcjonalne. To jeden z tych tytułów, które chce się mieć na półce – nawet jeśli się już skończyło przygodę.

Podsumowując: „Samotnie przeciwko ciemności” to wyjątkowa, mroczna przygoda dla każdego fana Lovecrafta i gier narracyjnych. Wymaga czasu i skupienia, ale odwdzięcza się z nawiązką. Jeśli masz ochotę na samotną podróż w stronę szaleństwa – koniecznie sięgnij po ten tytuł. Wrażenia gwarantowane.

Recenzja w ramach Klubu Recenzenta portalu nakanapie.pl.

Dominika Róg-Górecka

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates