Gotowanie wielopokoleniowe czy bitki wołowe w sosie własnym
„Uwielbiam ten sos!” zakrzyknęłam pewnego dnia smakując u babci ziemniaczków sowicie oblanych pyszną, mięsną zalewajką. Wtedy najchętniej zrobiłabym z niej zupę, a wszystko inne traktowała jako dodatki. Oczywiście na talerzu nie pozostawiłam ani jednej kropelki.
Tak długo
dreptałam za babcią aż wyjawiła mi przepis. Był genialny w
swojej prostocie. Już po chwili zorientowałam się, że w podobny
sposób sosy przygotowuje moja mama. Niby tak samo, a jednak...
smakowały inaczej.
Kilka zdań
zachwytu nad sosem babci i w najbliższą niedziela moja mama zaczęła
go przygotowywać, a potrzebowałyśmy do niego:
-pół kilo
wołowiny
-liść laurowy
-dwie cebule
-pieprz
-sól
-5 kropli piri
piri
-3 listki bazylii
-oliwa do smażenia
-2 łyżeczki
suszonego majeranku
-mąka do
obtoczenia
-mąka
ziemniaczana do zagęszczenia
-6 kropli cytryny
Moja mama pokroiła
wołowinę w plastry, a ja ochoczo ubiłam je bardzo cienko. Im
cieńsze, tym lepsze- zaznaczała mama- szybciej się ugotują! Każdy
plaster następnie obtoczyłyśmy w mące i podsmażyłyśmy na
skwierczącym oleju. Podrumienione mięso zostało przełożone do
garnka zaś na patelnie dodałam pokrojoną w kostkę cebulkę. Gdy
była już gotowa, razem z tłuszczem przelałam do garnka. Całość
zalałam wrzątkiem do poziomu mięsa. Doprawiłam pieprzem,
majerankiem,solą i liściem laurowy. Gotowałyśmy całość przez
pół godzinki, a następnie zagęściłyśmy mąką i podałyśmy z
kluskami śląskimi. Smak był podobny, bardzo podobny, ale jednak
nie tak. Jak zauważył brat, mięso nie rozpływało się w ustach.
Gdy w domu
zostałam sama, wzięłam sos w obroty. Dodałam pół szklanki wody,
porwaną świeżą bazylię, ok. pół łyżeczki soli i 5 czy 6
łyżeczek chili piri piri. Dla odrobiny kwasowości dodałam parę
kropli cytryny. Następnie często mieszając gotowałam sos przez 1
godzinę. Stał się o wiele wyrazistszy, dużo bardziej mięsny i
ostry. Wręcz idealny!
Pysznie wygląda :)
OdpowiedzUsuńMuszę wyprubować
Zdecydowanie :) Łatwo, prosto i przepysznie :)
Usuń