poniedziałek, 16 lipca 2018

Niebo na własność


Niezależnie od kraju, szerokości geograficznej, czy kultury, jedno pozostaje niezmienne. Dla większości rodziców dziecko to ich największy skarb. Dla jego szczęścia i bezpieczeństwa gotowi są zrobić wszystko. A co, jeśli na nic nie mają wpływu? Jeśli w ich uporządkowany świat wkracza ciężka choroba dziecka? Wtedy właśnie zaczyna się tragedia, która boli tak samo, nieważne, w którym miejscu na świecie się wydarzy...

Tytuł: Niebo na własność
Autor: Lucky Allnutt
Wydawnictwo: Otwarte

Udało się! Po wielu latach starań i ciężkich chwil na świat przychodzi upragnione dziecko. Jack jest mądry, ciekawy świata i... chory. Szybko okazuje się, że w małej główce rozwija się niebezpieczny nowotwór. Czy w takiej sytuacji można chociaż udawać normalność? Czy rodzice chorego dziecka będą w stanie pozostać partnerami?

Kto chociaż raz w życiu miał styczność z nowotworem, nawet pośrednio, nigdy nie zapomni tego doświadczenia. Ba, nigdy nie będzie już tą samą osobą. To choroba, która w jednej chwili niszczy cały świat, każe odwoływać się do najgłupszych nawet nadziei, żeby z czasem odebrać wszystkie złudzenia. Tak, zrobiło się ciężko, ale temat powieści do lekkich nie należy. Takie choroby nie powinny przydarzać się małym dzieciom, a jednak tak się dzieje. To nie jest łatwy motyw, dlatego sięgając po tę powieść musicie spodziewać się wielu emocji, w tym również tych trudnych.

Czasami doświadczamy miłości w najbardziej nieoczekiwanych chwilach. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak łatwo mogą kogoś rozczulić.

Ale Luke nie ogranicza się do opisania samej choroby. Jest to jedynie wątek główny, który szybko rozwija się w coś o wiele głębszego. Bo gdy cierpi dziecko, ból odczuwa cała rodzina. Ponieważ powieść zaczyna się od chronologicznego wstępu w klimacie „jak poznali się rodzice”, możemy zaobserwować wpływ nowotworu na ich relację. Nie tylko wobec siebie, ale też wszystkiego, co kiedyś było ważne. Ta opowieść zmusza czytelnika do pewnych przemyśleń. Dlatego Niebo na własność zaliczam do książek, które coś sobą wnoszą i chociażby dlatego warto zmierzyć się z tematem.

Pomęczyłam was już trochę tym, że życie bywa ciężkie, ale... nie zawsze. Luke potrafi w tym wszystkim znaleźć miejsce dla nadziei. Dlatego nie obawiajcie się, że po lekturze tej powieści nigdy więcej się nie pozbieracie. Całe szczęście, nie ma tutaj ani epatowania smutkiem, ani szczególnych detali medycznych, to powieść o walce z konkretnymi przeciwnościami losu, ale takiej, która paradoksalnie daje pocieszenie.

Warto też wspomnieć, że całość została napisana w niezwykle przystępny sposób. Prosto, a jednocześnie przejmująco. Narracja jest pomysłowa, ale też intuicyjna. Po intrygującym wstępie, mamy klasyczne cofnięcie w czasie, a między poszczególnymi rozdziałami ciekawe wstawki, świetnie sprawdzające się w roli klamry fabularnej. Czytelnik bez problemu orientuje się w chronologii zdarzeń, która przeprowadza nas przez kluczowe momenty.

Jednak czy jest coś szczególnie oryginalnego w tej książce? Tu muszę przyznać, że nie. Jeśli czytaliście już tytuły o podobnej tematyce, tym razem nie odkryjecie nic nowego. Chwytający za serce motyw i przewidywalny bieg wydarzeń mogę zawieść czytelników stawiających przede wszystkim na oryginalną fabułę.

Niebo na własność to lektura niełatwa, ale też bardzo wartościowa. To opowieść o jednym z najtrudniejszych doświadczeń, które może spotkać rodziców. Koniecznie sięgnij po tę powieść, jeśli cenisz sobie prawdziwe emocje i niewymuszone wzruszenia.


1 komentarz:

  1. Na pewno przeczytam :) Od pierwszej chwili bardzo mnie zaciekawiła, a okładka jest śliczna. :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates