środa, 11 marca 2020

Dziedziczki jeziora – Maria Dahvana Headley

Lubicie retelling? A co powiecie na opowieść zdecydowanie mroczniejszą niż historie księżniczek? Na krwawą, pełną strachu relację zatroskanej matki? Poznajcie współczesną wersję Beowulfa.


Tytuł: Dziedziczki jeziora
Autor:  Maria Dahvana Headley
Wydawnictwo: Galeria książki

Herot Hall to spokojne, bezpieczne miasteczko, wręcz idealne do wychowywania dzieci. Czy aby na pewno? Czy mroczne góry na pewno są opuszczone? A może czai się tam niebezpieczeństwo? Na to pytanie Gren udzieliłaby odpowiedzi przeczącej. Zagrożenie niosą ludzie, od który za wszelką cenę stara się odciąć. Jej syn, urodzony już po wojnie, to wszystko, co ma i zamierza chronić za wszelką cenę! W tym samym czasie inna matka również koncentruje całe swoje życie wokół dziecka. Gdyby skupiła się na czymś innym, mogłaby nie wytrzymać pozorów idealności, które tworzy każdego dnia. Losy tych kobiet nieuchronnie zaczynają się splatać i… nie będzie to lekka opowieść.

Muszę się przyznać, dałam się nabrać okładce! Spodziewałam się czegoś lekkiego! No wiecie, róże, pomarańcze, tak to wszystko wygląda dziewczęco, że dopiero gdy człowiek się dokładniej przyjrzy, widzi wilka, baranka i ogień. A one są i na okładce i w fabule.



Gdy zaczęłam czytać książkę, pomyślałam sobie „wow! Wreszcie coś innego”! Początkowo narracja to zbiór myśli, wspomnień, obrazów i kształtów. Przeskakujemy pomiędzy nimi bez większego zrozumienia, głównie chłonąć klimat i „nasiąkając” atmosferą. Narracja jest równie nietypowa, co angażująca. Ma w sobie coś z artystycznego przedstawiania rzeczywistości. Czytelnik chłonie każde słowo, chociaż chwile mu zajmie, zanim to wszystko ułoży sobie w głowie.

Powieść w niesamowicie angażujący sposób opisuje dwie skrajnie różne kobiety, żyjące w obok siebie, a jednak zupełnie odmiennie. W przekorny sposób pokazuje też, jak łatwo okoliczności nastawiają nas przeciwko sobie i jak prędko emocje przejmują stery nad rozumem.

Bardzo intensywnie pokazano też emocje, zwłaszcza strach i wolę przetrwania. Nasza główna bohaterka jest weteranką wojenną, a wpleciona w opowieść trauma daje do myślenia. Z tych względu „Dziedziczka jeziora” nie jest lekką historyjką, ale fabułą, która momentami porusza, momentami przeraża, ale też przytłacza. Przede wszystkim jednak daje do myślenia.

Na końcu warto też zauważyć, że pomimo zakwalifikowania książki do kategorii fantasty, samej fantastyki nie jest tu dużo. Stanowi bardziej uzupełnienie dla historii niż jej główny wątek. Ciężko za to określić zarówno moment, jak i miejsce akcji. To wszystko zdaje się zawieszone w alternatywnej rzeczowości, nie przekreślając jednak powagi myśli, którą niesie.



W końcu jest to również ciekawa interpretacja Beowulfa. Znajomość tej opowieści podkreśli dodatkowe walory „Dziedziczki jeziora”. Czy warto po nią sięgnąć? Zdecydowanie! Nie jest to powieść „na raz”, którą zapomina się już podczas czytania. To historia, która zostanie w was na dłużej.
logov5


4 komentarze:

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates