Pralnia serc Marigold – Jungeun Yun
#WspółpracaRecenzencka #Mova
Ostatnio pojawiło się sporo azjatyckich książek, w których magiczne miejsce odgrywa kluczową rolę. Moja przygoda z tym nurtem zaczęła się od „Zanim wystygnie kawa”. Na razie nie mam go dosyć, dlatego z radością sięgnęłam po „Pralnię serc Marigold”.
Jest to powieść napisana przez koreańską autorkę, a na polskim rynku wydana nakładem wydawnictwa Mova. Jej fabuła tylko pozornie wydaje się prosta. Dziewczyna z magicznymi umiejętnościami otwiera niecodzienny punkt usługowy, pralnię, w której wyprać można serca, usunąć z nich trudne wspomnienie lub wygładzić emocje, które wywołuje.
Ten pomysł jest przyczynkiem do poznania wielu ciekawych, chociaż też trudnych historii. Jestem ogromną fanką głównego motywu, który jest nie tylko ciekawym wątkiem fantastycznym, ale też rewelacyjną metaforą. Za jego sprawą czytelnik może odkryć najróżniejsze życiorysy oraz sposoby radzenia sobie z przeszłością. Każdy bohater ma w sobie coś ciekawego, a jego losy dają do myślenia. Można też całą opowieść potraktować jako metaforę, wtedy zyskuje ona drugie dno i jeszcze bardziej skłania do refleksji.
W książce nie brakuje też życiowych porad. Główna bohaterka udziela ich całkiem sporo. Nie są one jednak patetyczne, czy górnolotne. W większości jej porady to zbiór prostych, ale ważkich obserwacji, o których jednak tak łatwo się zapomina.
To, co mnie na początku zaskoczyło w tej książce, to skrótowe wprowadzenie losów głównej bohaterki. Wydarzenia poprzedzające założenie pralni zostały opisane naprawdę błyskawicznie, a ja musiałam kilka razy przeczytać niektóre fragmenty, żeby dobrze zrozumieć, co tak naprawdę się wydarzyło. Niestety rozczarowało mnie też to, że jej losy nie doczekały się równie magicznego zakończenia. Jest tu pewna piękna metafora, ale osoby liczące na fabularne zamknięcie pewnych wątków, mogą być zawiedzone.
Piękne są za to opisy tego, jak funkcjonuje pralnia. To dosłownie magiczne miejsce działa według swoich nietypowych zasad, które manifestują się w bardzo obrazowy sposób. Wszystko jest piękne, ciekawe i… niebudzące wielu wątpliwości. Wszyscy opisani bohaterowie dość szybko przechodzili z tym do porządku dziennego, chociaż wszystko w pralni było zaskakujące.
Za to na kilka słów pochwały zasługują relacje między bohaterami. Każda z postaci, gdy pojawia się w fabule, ma pewne problemy do rozwiązania. Jednak nie tylko to jest istotne w książce. Równie ważna staje się wspólnota lokalna, więzi, przyjaźń i wzajemne zaufanie. Ci bardzo różni bohaterowie zaczynają być dla siebie ważni i nie tracąc nic na swojej wyjątkowości, tworzą wspólnotę złożoną z wartościowych relacji.
Wracając jednak do tego, od czego zaczęłam. Na początku tej recenzji wspomniałam o książce „Zanim wystygnie kawa”. Czy ten tytuł ma z nią coś wspólnego? Otóż… niewiele. Faktycznie mamy po raz kolejny magiczne miejsce, jednak wszystko inne jest odmienne. „Pralnia serc Marigold” nie stara się stworzyć przyjemnej, klimatycznej opowieści, nie skupia się zbudowaniu atmosfery przytulności. Tutaj większy akcent położono na bohaterów. Sama narracja jest również bardziej oszczędna, a jednocześnie dynamiczna. Bohaterowie sporo rozmawiają, fabuła rozwija się szybko, a bohaterowie poszczególnych rozdziałów nie znikają na dłużej, tylko co jakiś czas pojawiają się również w „nie swoich” fragmentach. Ich losy są ze sobą połączone już od samego początku, a nie w formie zwrotu akcji.
„Pralnia serc Marigold” zdecydowanie ma w sobie to coś. Chociaż nie jest to dla mnie książka idealna, to jednak przeczytałam ją z dużą przyjemnością. Oszczędna, zdystansowana narracja była czymś, z czym nie mam zbyt częstego kontaktu. Uwielbiam książki, które są z jakichś względów inne, niż typowe powieści. I ta właśnie taka była. Ciekawa, poruszająca opowieść napisana w dość surowy sposób. Jeśli również szukacie w książkach czegoś nowego, może i Wasze serce zdobędzie „Pralnia”?
Piękna okładka zachęca, Twoja recenzja również :)
OdpowiedzUsuń