poniedziałek, 29 maja 2017

Nic do stracenia


Młodość to beztroska i niewinność. Tańce do białego rana, nieprzespane noce i szaleństwa. Małe i większe głupstwa towarzyszą nam, gdy powoli wkraczamy w dorosłość. Ale nie zawsze dorastanie wygląda w podobny sposób. Czasem jedno wydarzenie może przekreślić wszystko, co piękne w młodości. Trauma. Tragedia. Dramat. Czy po czymś takim można się otrząsnąć i zostać... normalnym dorosłym?

Tytuł: Nic do stracenia
Autor: Kirsty Moseley 
Cykl: Guarded Hearths (tom 1.1) 
Wydawnictwo: HarperCollins Polska

Gdy Anna skończyła 16 lat, niewiele trzeba było jej do szczęścia. Miała plany na przyszłość, ukochanego chłopaka i głowę pełną miłości. Swoje urodziny chciała spędzić jak wiele młodych ludzi, w klubie. A potem... potem w planach była pierwsza namiętna noc, czuły dotyk, pocałunki. Jednak nic takiego się nie stało. Anna wpadła w oko Carterowi, mężczyźnie, który zamienił jej życie w piekło i odebrał wszystko, co cenne. Tragiczna noc była jednak tylko początkiem koszmaru, z którego Anna zbudziła się dopiero wiele miesięcy później. Teraz jest strzępkiem nerwów i chociaż jej bezpieczeństwa chroni wiele ludzi, nie jest już tą samą osobą. Po beztroskiej dziewczynie nie pozostał ani ślad. Czy coś... lub ktoś, jest w stanie ją odmienić? Czy przystojny komandos rozgrzeje serce niedostępnej dziewczyny? Zwłaszcza teraz, gdy jej oprawca może lada dzień wyjść na wolność, jego pomoc będzie szczególnie potrzebna.

Nic do stracenia to moje drugie podejście do pisarstwa tej autorki. Pierwszym był Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno. Nie zachwyciła mnie wtedy ta książka, dlatego tym razem miałam pewne obawy. Jak się okazało, nie do końca miały one racje byty. Druga powieść zawierała wszystkie zalety poprzedniej, czyli lekki, niewymuszony styl. I chociaż opowiadała historię o wiele głębszą i bardziej poruszającą niż poprzednia, powtarzała też te same wady.

Już od pierwszych stron można poczuć nagły przypływ emocjo. Autorka rzuca nas na głęboką wodę, a dokładnie w sam środek tragicznych wydarzeń. I chociaż pozornie wydaje się, że już od drugiego rozdziału akcja traci na dynamice, tak naprawdę dopiero zaczyna się rozkręcać. W poprzedniej powieści ciężko było mi zrozumieć główną bohaterkę, przejąć się jej losem. Nie „kupowałam” jej rozterek, rozważań czy dylematów. Tym razem było zupełnie inaczej, pomysł na powieść najpierw mnie zaszokował, a potem niesamowicie wciągnął.

Czy motyw ochroniarza z czymś Wam się kojarzy? A konkretnie z jednym filmem? Tak, jeśli lubicie te tematy, w Nic do stracenia znajdziecie podobną atmosferę. A dodatkowo dreszczyk emocji i realne zagrożenie, które może dopaść naszą bohaterkę z każdej strony. Tym razem nie tylko romans, ale też bardzo niebezpieczny wróg nadają powieści charakteru.

Ale... to wszystko do pewnego momentu. Sama nie wiem kiedy, ale w końcu poczułam przesyt. Podczas gdy mnie najbardziej intrygował wątek kryminalny, autorka zaczęła rozwijać romantyczną historię. I robiła to tak konsekwentnie, że poczułam przesyt. Główny bohater, pomimo młodego wieku, był chodzącym ideałem męskości. Z kolei Anna, tak samo jak bohaterka Chłopaka, była dość niedojrzała i potrzebowała towarzystwa do zasypiania. Wszystko to razem sprawiło, że w mojej ocenie książka bardziej opowie wymaganiom młodszego czytelnika, a nawet konkretnie czytelniki. I chociaż niektóre tematy, jak np. kwestia traumy, są opisane z brutalną szczerością, pewien poziom naiwności może budzić opór u starczych odbiorców.

Podsumowując, pomimo tego, że powieść nie jest ideałem, czyta się ją przyjemnie i szybko. Najbardziej zaskakuje jednak fakt, że nie jest to koniec. Czy autorka ma coś w zanadrzu? Czy uda się jej czymś nas zaskoczyć? A może zafunduje nam mnóstwo słodyczy? To się dopiero okaże!


6 komentarzy:

  1. Bardzo interesująca recenzja! :) Co prawda nie mój typ literatury, ale wiem komu taki prezent sprawi radość ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem warto sięgnąć po nie swoje klimaty, można w ten sposób odkryć ciekawe tytuły :)

      Usuń
  2. Widzę w tym swoją lekturę na wakacje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam jeszcze przyjemności z Moseley :)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates