środa, 14 lutego 2018

Miłość niejedno ma imię, zwłaszcza w książkach!


Już się zaczęło. Spytacie co? Ano, czerwień zawładnęła światem. Czerwone wystawy, czerwono w skrzynkach na listy, czerwone plakaty filmowe, słodycze w czerwonych opakowaniach i te niezliczone ilości serc dookoła. Tak, tak, Moi Drodzy, mamy walentynki! Święto Zakochanych. Stosunkowo młode święto, które przez te kilkanaście lat zdążyło sobie przysporzyć tak samo wielu zwolenników, jak i przeciwników.

Za jego oponentami przemawia jeden ważny argument, że miłości nie powinno wyznawać się jednego, konkretnego dnia. Należy o nią dbać nieustannie. I coś w tym jest. Muszę Wam się przyznać, że nie przepadam za tym świętem. I wcale nie dlatego, że jestem singlem. Gdy słyszę (a słyszę dość często), że tego dnia będę miała chandrę, odpowiadam, że tak samo, jak miłość można wyznawać każdego dnia, tak samo ja, chandrę miewam niekoniecznie w walentynki. :):)

Można za tym świętem przepadać lub nie, ale jest to przecież święto miłości, z którą każdy z nas miał do czynienia. A już szczególnie my, miłośnicy literatury. Bo książek o miłości nikt nie jest w stanie zliczyć.

No właśnie. I tak sobie myślę: bo przecież, tak jak wspominałam, walentynki to święto młode, a na kartach książek (i nie tylko) ludzie kochają się od zarania wieków. I nigdy nie potrzebowali takich dowodów miłości jak kartki w kształcie serduszek i inne walentynkowe atrybuty. A losy ich miłości, jak wiemy, bywały różne.

A jaką plejadę wspaniałych par znajdujemy na kartach dzieł literackich. Podejrzewam, że gdyby dziś zrobić na ulicach sondę i spytać przechodniów o najbardziej popularną parę literackich kochanków, to niestety jednogłośnie wygraliby Anastasia i Grey, bohaterowie książek pani E. L. James.

O tempora, o mores! – aż chce się zakrzyknąć. Dlaczego właśnie oni? A gdzie Julia i Romeo, Izabela i Stanisław, Scarlett i Rhett? Przecież to o nich, z wypiekami na twarzy, czytały nasze babcie, mamy, a nawet my sami. I tak, ja wiem, to nie były miłości szczęśliwe, ale i takie znajdziemy, jak dobrze poszukamy. Czy naprawdę wierzymy w to, że Ana i Christian, będą żyli długo i szczęśliwi? No nie wiem. Ja chyba i tak wolę Stasia Wokulskiego:):)

Kochani Moi! 14 lutego, kiedy będziemy się rozkoszować tym romantyzmem sączącym się ze wszystkich kątów, z cichym westchnieniem wspomnijmy ich. Wielkich, literackich kochanków, którzy nie zawsze kończyli szczęśliwie, ale dzięki nim przeżywałyśmy niezapomniane chwile nad wyśmienitą lekturą. Oni byli, są i będą. A czy jesteście pewni, że nasze dzieci będą wiedzieć, kim byli Anastsasia i pan Grey? Zobaczymy!

Happy Valentines Wam życzę!:):)

Dorota Skrzypczak

1 komentarz:

  1. Oh, tylko nie Grey i panna z ołówkiem w buzi - jak dla mnie nie zasługują na miano najpopularniejszej romantycznej pary :) w ogóle - mimo że przebrnęłam tylko przez pierwszą część - ja tam nic romantycznego w ich relacji nie widziałam :)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates