Szbatowe przepisy – Marc Grossman
Mam słabość do książek kulinarnych. Prawdopodobnie zostało mi to z czasów, gdy gotowanie niezmiernie mnie fascynowało. Życie zweryfikowało tę pasję, ale wciąż mam do sztuki kulinarnej dużą słabość. Zwłaszcza gdy książki oferują mi możliwość poznania potraw z innych krajów, czy kultur. Właśnie z takim nastawieniem sięgnęłam po „Szabatowe przepisy”.
Książka ta została podzielona na następujące części: kuchni szabatowej (składającą się z kolacji, deserów oraz dań po szabacie) oraz przepisów na pozostałe dni (śniadań, obiadów lub kolacji oraz deserów). Publikacja zaczyna się od krótkiego wstęp, w którym przedstawia nam się sam autor, a następnie wyjaśnia, jak przebiegało przygotowywanie książki kulinarnej. I to w zasadzie tyle. Od razu przechodzimy do przepisów.
Układ poszczególnych receptur jest następujący: po lewej stronie opis, po prawej zdjęcie. Każdy przepis poprzedzony jest krótkim wstępem, są to zazwyczaj opowieści z życia autora, jego rodziny lub pracy w restauracji, rzadziej smaczki dotyczące kulturowego znaczenia opisywanego dania. Krótka adnotacja w lewej kolumnie tekstu zawiera informacje o liczbie porcji i czasie przygotowania (z podziałem na poszczególne etapy). Następnie mamy listę składników, a w prawej kolumnie sposób przygotowania.
Jak to bywa w przypadku książek kulinarnych, i tutaj jest bardzo dużo zdjęć. Jednak w przeciwieństwie do większości pozycji, fotografie zawarte w tej sprawiają wrażenie bardzo naturalnych. Nie są jakoś szczególnie uładnione, poprawione, czy artystycznie ułożone – po prostu pyszne, domowe jedzenie.
Jeśli zaś chodzi o dobór przepisów, to ciężko tu znaleźć jakiś klucz. Jest to raczej zestawienie ulubionych posiłków autora, z których większość nie jest szczególnie skomplikowana i nie wymaga bardzo dużej liczby składników. I to jest duży plus tego tytułu.
Co jest minusem? W moim odczuciu w tej książce zabrało… szabatu. Autor co prawda przedstawia bardzo ogólne założenia, jednak jak dla mnie, nadal niewiele wiadomo. Również koszerność jest tu tylko wspominana. A co z podziałem dań na dania szabatowe, czy jedzenie „dzień po”? Cóż, w zasadzie nie wiem, z czego to wynika. Poszczególne części książki nie są poprzedzone żadnym opisem i bez trudno można nie zauważyć, że właśnie zaczyna się inny temat. Jeśli więc tak jak ja, chcielibyście się dowiedzieć czegoś o szabatowych przepisach, inaczej niż przez ich gotowanie, to niestety tutaj czeka Was rozczarowanie.
Z tego względu publikacja tak, chociaż opisuje wiele ciekawych dań, nie będzie moją ulubioną książką kulinarną. Nie zmienia to jednak faktu, że znalazłam w nie wiele ciekawych, kulinarnych inspiracji!
Dominika Róg-Górecka
Też mam taką słabość, więc z pewnością i ta byłaby dla mnie interesująca.
OdpowiedzUsuńJa raczej nie zaglądam do takich książek. Dla miłośników to dobra propozycja
OdpowiedzUsuńSzabatowe przepisy mogą być ciekawe. Zawsze to coś innego
OdpowiedzUsuńNigdy nie ciągło mnie do takiej kuchni
OdpowiedzUsuńCiekawa odmiana, takie przepisy brzmią interesująco!
OdpowiedzUsuńNigdy nie ciekawilam się tą kuchnią.
OdpowiedzUsuń