Ucieczka przed mrokiem – Joe Dever
#WspółpracaRecenzencka #BlackMonk #NaKanapieGry paragrafowe to prawdziwa magia – coś pomiędzy klasyczną powieścią a sesją RPG. Czytasz, podejmujesz decyzje i od razu czujesz ich konsekwencje. To taki literacki eksperyment, który sprawia, że czytelnik staje się jednocześnie graczem. „Ucieczka z mroku” doskonale pokazuje, jak duży potencjał ma ta forma i że wciąż potrafi wciągnąć równie mocno, co tradycyjna książka.
Fabuła jest prosta, ale angażująca. Jako ostatni ocalały z klasztoru Zakonu Kai musimy dotrzeć do stolicy Sommerlundu i ostrzec króla przed napaścią Mrocznych Władców. Brzmi jak misja samobójcza? Trochę tak, bo po drodze czają się pułapki, zdrady i stwory wyciągnięte prosto z mrocznych bestiariuszy. Każda decyzja może nas kosztować życie, a droga do Holmgardu nie należy do najłatwiejszych.
Mechanika gry jest czymś pomiędzy prostymi paragrafówkami w stylu „Zewu Cthulhu”, gdzie tylko wybierało się dalszą ścieżkę, a mocno skomplikowanymi systemami znanymi z cyklu „Samotnie…”. Tutaj zasady są przystępne, ale mają swoje haczyki. Trzeba pilnować, by nie nosić za dużo przedmiotów, rozstrzygać walki przy pomocy kości k10 albo generatora liczb i uważać na spadek punktów wytrzymałości. Bardzo ciekawą zasadą jest wybór Dyscyplin Kai, czyli specjalnych zdolności bohatera. To właśnie one decydują o tym, czy dany test będzie bułką z masłem, czy skończy się dramatem. Co zabawne – nie wszystkie umiejętności są równie przydatne. Podczas gdy z dwóch korzystałam bez przerwy, jednej nie użyłam ani razu. To uświadamia, że decyzje przy kreacji postaci naprawdę mają znaczenie. Do tego dochodzi jeszcze długość paragrafów – są rozbudowane, więc można się wczuć w klimat, zamiast przeskakiwać po krótkich linijkach tekstu.
Podobało mi się, że rozgałęzień fabularnych jest sporo. Jasne, często prowadzą w to samo miejsce, ale drogą, która wygląda zupełnie inaczej. To daje wrażenie swobody i zachęca do ponownego sięgania po książkę. Minusem – jeśli już się czepiać – są wybory na ślepo. Czasami trzeba było zdecydować: „idź w lewo” albo „idź w prawo”, bez jakiejkolwiek wskazówki. Lubię, gdy choć odrobina logiki kryje się w decyzjach. No i muszę przyznać, że opowieść skończyła się szybciej, niż się spodziewałam.
Ogromnym atutem wydania jest samo opracowanie książki. Twarda oprawa, mapa na obwolucie, świetne ilustracje w środku i praktyczna zakładka, bez której granie byłoby katorgą. To wszystko sprawia, że zabawa staje się czystą przyjemnością, nawet jeśli mechanika chwilami potrafi zirytować.
„Ucieczka z mroku” to klasyczna, lekka, ale bardzo wciągająca przygoda fantasy. Nie ma tu udziwnień czy kombinowania na siłę – to po prostu świetny początek epickiej sagi. Myślę, że szczególnie przypadnie do gustu fanom gatunku, którzy lubią, gdy świat jest spójny, a bohater musi walczyć o każdy krok swojego przetrwania.
Podsumowując: świetnie napisana, angażująca paragrafówka z prostą, ale satysfakcjonującą mechaniką i klimatem, w którym można się zatracić. Dla mnie była to frajda i już wiem, że sięgnę po kolejne tomy.
A jeśli macie ochotę na klasyczną fantasy w interaktywnej formie, w dodatku pięknie wydaną – „Ucieczka z mroku” będzie dla Was strzałem w dziesiątkę.
Dominika Róg-Górecka
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!