czwartek, 7 sierpnia 2025

Żółty Motyl – o znakach z zaświatów i miłości, która nie umiera – Coliel Wilwarinen

#WspółpracaReklamowa #Coliel Wilwarinen


Pragniemy wierzyć, że śmierć to nie kres — trudny moment, gdy tracimy bliskich, sprawia, że codzienność staje się odległa i dziwnie obca. Ta książka wprowadza nas właśnie w ten moment, kiedy porządek dnia rozpada się i potrzebujemy znaku, że coś trwa dalej.


„Żółty Motyl” to opowieść inspirowana prawdziwym życiem — napisana przez kobietę, która przeżyła więcej, niż można by sądzić, patrząc z zewnątrz. To historia relacji z babcią, która staje się centrum emocjonalnego wszechświata autorki. Gdy Babci już nie ma, pojawia się pustka — ale też pewna subtelna obecność. Znaki. Sny. Ludzie mówiący dziwne rzeczy w odpowiednim momencie. A może to tylko wyobraźnia? Książka prowadzi czytelnika przez etapy żałoby, wspomnień i tęsknoty, przeplatając osobiste przeżycia z refleksją. Nie jest to klasyczna fabularna opowieść — raczej bardzo osobisty pamiętnik duszy.


Przyznam szczerze — początek wydał mi się nieco banalny, jakby zbyt prostolinijny, może nawet trochę naiwny. Ale im dalej w historię, tym więcej się dzieje — nie tylko w samej opowieści, ale i we mnie jako czytelniku. Książka, podobnie jak jej bohaterka (a zarazem autorka), dojrzewa z każdą stroną. Emocje przestają być delikatnym muśnięciem, a zaczynają boleśnie uwierać. To przejście od lekkiej zadumy do poruszającej głębi zrobiło na mnie ogromne wrażenie.

Najmocniej jednak poruszyła mnie scena śmierci babci. Uderzyła z zaskoczenia, trafiając prosto w najczulszy punkt. Sama mocno przeżyłam odejście swojej babci i przyznam, że ten fragment czytałam z gulą w gardle. Czułam, jakby czyjeś wspomnienia mieszały się z moimi własnymi. To jedno z tych doświadczeń literackich, które zostają z czytelnikiem na długo, bo dotykają czegoś głęboko osobistego.

A to przecież tylko jeden z wielu trudnych momentów, które autorka przelała na papier. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, jak to możliwe, że jedna osoba została poddana aż tylu próbom. Straty, cierpienie, niepewność — i mimo to, wciąż nadzieja. Książka nie oszczędza emocji, ale też nie epatuje dramatyzmem. Po prostu pokazuje życie — z całym jego chaosem i czułością.

Dlatego trzeba oddać autorce ogromny szacunek. Opisać tak osobistą, bolesną historię i jeszcze się nią podzielić ze światem — to akt odwagi. Szczery i narażony na ocenę. A jednak warto było, bo dzięki temu inni mogą znaleźć w tej książce nie tylko opowieść, ale też lustro własnych przeżyć.

No właśnie — a co z tymi zaświatami? Czasem opisywane sytuacje wydają się wręcz nierealne, aż trudne do uwierzenia. Ale dla kogoś, kto szuka ukojenia i poczucia, że „to jeszcze nie koniec”, będą jak ciepły promień słońca w mroźny dzień. To książka, która potrafi poruszyć najgłębsze struny i dać coś w rodzaju duchowego wsparcia. Może nawet otworzyć oczy na znaki, które – kto wie – pojawiają się także w naszym codziennym życiu, tylko ich nie zauważamy.


Choć książkę czyta się łatwo dzięki lekkiej formie, to jednak emocjonalna intensywność sprawia, że nie da się jej połknąć jednym tchem. Ja musiałam robić przerwy. Zatrzymać się, odetchnąć, spojrzeć w okno. Bo choć język jest przystępny, przekaz bywa naprawdę silny.

Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to do tych kilku momentów, w których autorka zapowiada, że „opowie o czymś później” albo „teraz to za dużo”. Takie wstawki nieco wybijały mnie z rytmu i zaburzały płynność. Niby drobiazg, ale wytrąca z opowieści, która z założenia ma nas przecież pochłonąć.

Nie sposób jednak nie docenić pocieszającego wydźwięku tej książki. Mimo że dotyka tematów trudnych, a czasem wręcz rozdzierających, zostawia w sercu ciepło. Może właśnie dlatego, że pokazuje, iż nawet po największej stracie — można żyć. I że być może nikt tak naprawdę nie odchodzi całkiem.

„Żółty Motyl” to intymna opowieść o żałobie, miłości i nadziei. O znakach, które przemykają jak cień, ale zostają w pamięci na długo. Książka nie dla każdego — ale dla tych, którzy szukają otuchy, będzie jak plaster na duszę.

Jeśli kiedykolwiek szukałaś znaku, że ktoś, kogo kochasz, nadal jest blisko — sięgnij po tę książkę. A potem uważnie patrz na motyle. Zwłaszcza te żółte.

Dominika Róg-Górecka

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates