wtorek, 23 grudnia 2025
piątek, 19 grudnia 2025
Trzy obiady z piekarnika. Mrożonki Frosty w wersji „wrzuć i piecz”
#WspółpracaReklamowa dla Frosta.pl
Ten wpis powstał w ramach współpracy barterowej z marką Frosty – otrzymałam mrożonki do testowania i postanowiłam sprawdzić je w sposób, który najlepiej pasuje do mojego stylu gotowania: prosto, bez stania przy garach i bez marnowania czasu.
Zamiast klasycznego gotowania, postawiłam na pieczenie, bo piekarnik robi większość pracy za nas. Zasada w każdym przepisie była taka sama:
mięso lub ryba + mrożonki + przyprawy → wszystko do brytfanki → piekarnik
Bez rozmrażania, bez osobnych garnków. Tylko jeden zapiekany obiad.
Zasada wspólna dla wszystkich przepisów
- mrożonki trafiają do naczynia prosto z zamrażarki
- mięso lub ryba pieką się razem z warzywami
- przyprawy według uznania (sól, pieprz, zioła, oliwa/masło)
- jeden piekarnik, jedno naczynie, minimum sprzątania
To rozwiązanie idealne na dni, kiedy chcesz zjeść coś domowego, ale nie masz czasu ani energii na gotowanie „na raty”.
1. Schab pieczony z fasolką mrożoną oraz marchewką z groszkiem
Najbardziej klasyczne i sycące połączenie.
Do brytfanki trafiła:
- schab wieprzowy
- mrożona fasolka
- mrożona marchewka z groszkiem
Całość doprawiłam solą, pieprzem i ulubionymi ziołami, skropiłam tłuszczem i wstawiłam do piekarnika. Mięso piecze się razem z warzywami, które przechodzą jego smakiem i nie wymagają żadnej wcześniejszej obróbki.
To dobry przykład na to, że mrożonki sprawdzają się nie tylko jako dodatek, ale jako pełnoprawna baza obiadu.
2. Dorsz pieczony z fasolką oraz marchewką z groszkiem
Ten sam zestaw warzyw, zupełnie inny efekt.
Dorsz to delikatna ryba, dlatego pieczenie z mrożonkami bardzo dobrze się tu sprawdza – warzywa chronią rybę przed przesuszeniem, a całość wychodzi lekka, ale nadal konkretna.
Do brytfanki:
- filet z dorsza
- mrożona fasolka
- mrożona marchewka z groszkiem
Minimalna ilość przypraw i gotowe. To obiad, który spokojnie sprawdzi się także jako lżejsza kolacja.
3. Łosoś pieczony z mrożonką „zupa kalafiorowa” i fasolką z puszki
Najbardziej nieoczywisty wariant z całej trójki.
Do naczynia żaroodpornego trafił:
- filet z łososia
- mrożonka „zupa kalafiorowa” Frosty
- fasolka z puszki
Zupa kalafiorowa została użyta nie jako zupa, ale jako gotowa mieszanka warzywna do pieczenia. Po upieczeniu stworzyła kremową, warzywną bazę pod rybą, a fasolka dodała sytości.
To przykład na to, że mrożonki można wykorzystywać zupełnie inaczej niż sugeruje nazwa na opakowaniu.
Dla mnie to realne ułatwienie codziennego gotowania – szczególnie wtedy, gdy liczy się czas, prostota i powtarzalność, która się nie nudzi.
niedziela, 7 grudnia 2025
Przeznaczeni do przypadku – Monika Żelewa
Fantastyka nie zawsze musi być poważna. Wręcz przeciwnie – czasem najlepiej działa wtedy, gdy zdejmuje z siebie ciężar patosu i pozwala sobie na odrobinę luzu. Ale żeby taka historia była dobra, musi być kreatywna. Nie wystarczy wrzucić kilku smoków i magów do jednego kotła – trzeba jeszcze doprawić to pomysłem, który zaintryguje czytelnika. Monika Żelewa w swojej debiutanckiej powieści „Przeznaczeni do przypadku” postanowiła zrobić dokładnie to – i wyszło jej całkiem smakowicie.
Fabuła? Zaczyna się od młodego maga, który dziedziczy potężną księgę. Brzmi epicko? No cóż, problem w tym, że Alser – bo tak ma na imię nasz bohater – nie ma pojęcia, jak się nią posługiwać. A księga, jak na magiczny artefakt przystało, ma swoje humory i potrafi wpakować właściciela w kłopoty szybciej, niż zdąży pomyśleć „to na pewno dobry pomysł”. Do drużyny dołączają wampir-wyrzutek, elfia księżniczka uciekająca sprzed ołtarza i nietypowy poszukiwacz przygód. Razem tworzą ekipę, która ma zapobiec katastrofie… choć sami nie do końca wiedzą, jak. Brzmi jak początek żartu? A jednak działa – i to znakomicie.
„– Bezużyteczny człowiek w lesie. Błąd. – Powiedział nagle krasnolud. – Dla nas zaś szczęśliwy przypadek”.
Już od pierwszych stron można wyczuć, że największym atutem tej powieści jest humor. Czeka nas dowcip w najróżniejszych formach: w dialogach, kreacji świata, postaci, samej fabule – dosłownie na każdym kroku. To humor ironiczny, pełen ciętych ripost, z mnóstwem nawiązań do popkultury i klasyki fantasy. Miłośnicy gatunku, szczególnie Pratchetta, będą zachwyceni! Autorka bawi się konwencją, mruga do czytelnika, a jednocześnie nie zapomina o tym, że dobra historia musi mieć serce. Pod warstwą żartów kryje się refleksja o przeznaczeniu, przypadku i tym, że nie wszystko da się kontrolować – nawet z potężną księgą w ręku.
Co do fabuły – ma ogromny potencjał. Przygoda jest ciekawa, wielowątkowa, chociaż momentami dość chaotyczna. Bohaterowie często się rozdzielają i realizują zupełnie oddzielne misje, których celu sami nie są do końca świadomi. Z jednej strony jest to komiczne, z drugiej – sprawia wrażenie pewnego bałaganu w strukturze opowieści. Tempo akcji bywa nierówne: raz pędzi jak smok po trzech kawach, innym razem zatrzymuje się na dłużej, by pogłębić relacje między postaciami. Czy to wada? Niekoniecznie – ale widać, że to debiut.
„Czy można winić króla za krwawe mordy przeciwników politycznych? Konstypacja nie była tak małostkowa, jako królowa prawdopodobnie zrobiłaby to samo”.
Zwroty akcji? Ciekawe, dynamiczne i często… mocno losowe. „Przeznaczeni do przypadku” to książka, w której niespodzianki wyskakują zza pleców bohaterów jak króliki z kapelusza. Czy to minus? Jeśli ktoś lubi perfekcyjnie zaplanowane intrygi – może się krzywić. Ale jeśli cenisz spontaniczność i element zaskoczenia – będziesz się bawić świetnie.
Za to absolutnie uwielbiam motyw główny, czyli księgę, która sama pisze opowieść! To pomysł świeży, intrygujący i dający ogromne pole do zabawy. Tak samo jak wszystko, co się z nią wiąże – w tym narracja, która momentami zdaje się komentować wydarzenia z przymrużeniem oka. Genialne rozwiązanie, które dodaje książce charakteru.
„– Skąd mam mieć pewność, że puścicie mnie wolno, kiedy już wam pomogę? (...)
– Och. Na razie musi ci wystarczyć pewność, że w przeciwnym wypadku cię nie puścimy”.
Równie fajnie prezentują się bohaterowie. Każdy z nich reprezentuje pewną klasę i przełamuje (lub wyolbrzymia) przypisane jej stereotypy. Wampir, który jest wyrzutkiem, elfka uciekająca sprzed ołtarza, mag, który nie ogarnia własnej mocy – brzmi jak drużyna z różnych bajek, ale razem tworzą mieszankę wybuchową. Ich interakcje są zabawne, pełne spięć i zaskoczeń. To właśnie ta nieszablonowa ekipa sprawia, że przygoda nabiera rumieńców.
Dodam jeszcze, że styl Moniki Żelewy jest lekki, plastyczny i bardzo przystępny. Bez zbędnego patosu, z naturalnym rytmem i polotem. Dialogi są błyskotliwe, choć czasem aż nazbyt „mądre” jak na sytuację – ale to drobiazg. Autorka potrafi rozbawić, wzruszyć i zaskoczyć, a to w fantasy nie jest wcale takie oczywiste.
„– Będę miał przez to kłopoty (...) Studentom nie wolno korzystać z dywanów Szkoły bez pisemnego zezwolenia przedstawiciela kadry...
– A co wasz regulamin mówi na temat zaniedbywania obowiązku ratowania świata i narażaniu innych na niebezpieczeństwo poprzez kurczowe trzymanie się regulaminu?”.
Podsumowując: „Przeznaczeni do przypadku” to książka, która poprawia humor, wciąga i zostawia po sobie ciepłe wrażenie. Nie jest idealna – momentami chaotyczna, z fabułą, która lubi się rozbiegać – ale nadrabia pomysłowością, humorem i sympatycznymi bohaterami. Jeśli szukasz lekkiej, zabawnej fantastyki z twistem i mrugnięciem do Pratchetta – to jest lektura dla Ciebie.
Na koniec – czy przypadek jest nowym przeznaczeniem? Sprawdź sam. A potem wróć i powiedz, czy drużyna z przypadku skradła Ci serce.
Dominika Róg-Górecka
Recenzja we współpracy z portalem nakanapie.pl
środa, 26 listopada 2025
Socjalna – Karolina Wasilewska
#WspółpracaRecenzencka #WydawnictwoFeeria
MOPS, pomoc społeczna, pracownicy socjalni, czy zasiłki – nie brzmi to dobrze, prawda? To słowa, których większość z nas stara się uniknąć, a nawet wyprzeć ze swojej świadomości. Nie lubimy myśleć zarówno o beneficjentach, jak i pracownikach. A może po prostu nie musimy? I właśnie za to uwielbiam literaturę faktu, że pozwala mi spojrzeć na takie obszary życia, od których zazwyczaj odwraca się wzrok. I „Socjalna” robi to w wyjątkowo intrygujący sposób.
poniedziałek, 17 listopada 2025
Rok wśród kwiatów – Kim Keum Hee
Uwielbiam rośliny – serio, w moim mieszkaniu każda doniczka to potencjalny nowy członek zielonej rodziny. Ale nie mam ręki, a dokładniej, pamięci do kwiatów: podlewam nieregularnie, ignoruję kwestię nawozu o nawozie, a zdarza się, że zapominam, czy podlewałam w ogóle. Zawsze mam jednak dobre intencje – i „Rok wśród kwiatów” Kim Keum Hee trafił do mnie właśnie z tego powodu!
niedziela, 2 listopada 2025
Dziewczyna o wyjątkowych dłoniach – Leszek Milewski
Małe miasteczka mają w sobie coś magnetycznego – żyją własnym rytmem, rządzą się swoimi niepisanymi zasadami i zwyczajami. To mikrokosmos, w którym drobne wydarzenie może zakłócić codzienność i poprowadzić mieszkańców na zupełnie nowe tory. I właśnie do takiego świata przybywa bohaterka „Dziewczyna o wyjątkowych dłoniach” – jej pojawienie się staje się punktem zapalnym w życiu całej społeczności.
„Dopiero po latach zrozumiałam, że pozory trwają tak długo, jak tylko chcemy, żeby trwały. Że wszystko, aby przetrwało, trzeba pielęgnować poza pozorami. Pozory rozkwitną nawet nie na pustyni, a na pozbawionej atmosfery stalowej planecie. Bo pozorom nie potrzeba nic poza chęcią by trwały”.
„Naprawdę trudno jest uwierzyć, że będzie źle. Niby wiemy, że nie zawsze będzie lepiej. Ale trzeba wiele złej woli wobec siebie, by tak od razu uwierzyć w zło”.
„Z wysokości dzieciństwa nie da się całkiem nie mieć wiary, także w siebie. Nie da się zupełnie nie mieć złudzeń. Bo z wysokości dzieciństwa żadnych ścieżek wykluczyć jeszcze się nie da. Tak jak zasadą dorosłości, i dlatego dzieciństwa drugim biegunem, jest to, że w dorosłości z każdym dniem kolejne ścieżki się wykluczają”.
























