Kobieta z kryminału
Jak dobrze znamy
osobę, z którą mieszkamy? Czy wspólne śniadania, przelotne
rozmowy, wieczory przed telewizorem sprawiają, że nasz współlokator
nie ma przed nami żadnych tajemnic? A może wręcz odwrotnie? Może
to wszystko to tak naprawdę... maska?
Tytuł: Kobieta
znikąd
Autor: Mary
Kubica
Wydawnictwo: Harper
Collins
Jedna
kobieta znika, a pojawia się druga. W innym miejscu, w tym samym
czasie. Pewnego wieczoru Quinn próbuje wyciągnąć współlokatorkę
na imprezę. Ta wymawia się złym nastrojem. Kiedy wraca, Esther już
nie ma. Nie tylko znika na całą noc, ale też nie pojawia się w
ciągu następnych dni. W tym samym czasie, w innej miejscowości
pojawia się tajemnicza kobieta. Alex jest nią zauroczony, a
jednocześnie... przerażony. Nieznajoma jest nie tylko piękna, ale
też bardzo dziwna. Coś wisi w powietrzu i Alex zamierza to
wyjaśnić. Co spowodowało zniknięcie Esther? Kim jest podejrzana
nieznajoma i czy coś łączy te sprawy? Czas rozpocząć
poszukiwania. Niebezpieczeństwo wisi w powietrzu.
Akcja
Kobiety znikąd rozwija
się powoli. Jeśli spodziewacie się thrillera, który już od
pierwszych stron wbije was w fotel, możecie poczuć się
rozczarowani. Pomimo tego, że książka umieszczana jest właśnie w
tej kategorii, a głównym wątkiem jest zagadka kryminalna, w moim
odczuciu bardziej pasuje określenie „powieść obyczajowa”.
Dlaczego? Tym, co pierwsze rzuca się w oczy jest spokojnie i powoli
rozwijana fabuła. Na początku niewiele przesłanek zapowiada nam
zbliżającą się tajemnicę. Ot dziewczyna nie spotyka swojej
współlokatorki, czy to coś niezwykłego, że młoda kobieta nie
wraca na noc? Tak samo wątek Alexa rozpoczyna się niepozornie.
Nieśmiały chłopak obserwuje dziewczynę, której nigdy wcześniej
nie widział w ich miejscowości. To dobry początek na... romans.
Dalej, zanim dojdziemy do tego, co wszyscy miłośnicy thrillerów
lubią najbardziej, czeka nas bogato opisany dzień powszedni każdego
z bohaterów, jego przeszłość, plany, marzenia. Uczucie napięcia
pojawia się dopiero w połowie powieści, zaś zagrożenie staje się
realne dopiero na sam koniec. Dlatego też jest to bardziej romans
powieści obyczajowej z wątkiem kryminalnym niż sensacja w
klasycznym tego słowa znaczeniu.
Ciekawym
motywem jest podział powieści na dni. Każdy rozdział dzieje się
dokładnie 24 godziny później niż poprzedni. Jesteśmy więc na
bieżąco z akcją, śledzimy każdy krok bohaterów, każdą ich
myśl. Partie Quinn i Alexa prezentowane są naprzemiennie, co
niestety odbija się na dynamice akcji i co jakiś czas sprawia, że
Czytelnik bardziej interesuje się wątkiem, który właśnie został
przerwany. Tak jak w stereotypowym serialu, tak i tutaj, za każdym
razem, gdy bohatera spotyka coś przełomowego, akcja jest przerywana
i przenoszona w inne miejsce.
Dużym
plusem tej powieści jest wyraźne rozróżnienie w charakterze
postaci. Quinn i Alex to osoby z krwi i kości. Mają swoją
przeszłość, bagaż doświadczeń i pomysłów na życie. A przede
wszystkim bardzo różną narrację. Nawet gdyby rozdziały nie
zawierały ich imion w tytule, Czytelnik nie miałby najmniejszego
problemu w ich rozróżnieniu.
Jeśli
zaś chodzi o główną zagadkę, to oceniam ją bardzo pozytywnie.
Muszę przyznać, że to właśnie ona najbardziej przykuwała moją
uwagę i sprawiała, że nie mogłam oderwać się od czytania. Co
więcej, spodziewałam się zupełnie innego rozwiązania. Główna
tajemnica okazała się dobrze przemyślana i jeszcze lepiej
rozplanowana. Uważam, że to było ciekawy pomysł, chociaż...
odrobinę zbyt przeciągnięty w czasie.
Nie
podobało mi się za to, że część wątków nie zostało
ostatecznie wyjaśnionych, czy zaprezentowanych. Autorka tak bogato
opisywała nam aspekty obyczajowe, żeby następnie część
zakończyć „na szybko”. Również finał wątku Alexa odbył
nagle się i niespodziewanie, nie dostaliśmy więcej informacji na
temat chłopaka, jego oceny sytuacji czy emocji.
Podsumowując,
uważam, że Kobieta
znikąd
to ciekawa propozycja, ale zupełnie źle zakwalifikowana. Stawiając
ją w tej samej kategorii co np. Nesbo, może się okazać
krzywdzące. Klasyczny czytelnik kryminałów oczekuje innego tempa
akcji, innego napięcia. Gdyby podejść do tytułu jako powieści
obyczajowej, uniknie się nieprzyjemnego rozczarowania, a wszystko,
co wartościowe w książce, zostanie podkreślone i pozytywnie
odebrane.
Zaciekawiła mnie Twoja recenzja. Myślę, że książka mogłaby się mi spodobać. Chyba będę musiał po nią sięgnąć :D
OdpowiedzUsuńwww.zakopaniwksiazkach.blogspot.com
W takim razie czekam na Twoją recenzję :)
UsuńU Kinga również akcja toczy się powoli. Kiedyś dałam mojej mamie do przeczytania "Pana Mercedesa" to odłożyła go po chwili ;p
OdpowiedzUsuńJednak nazywanie thrillerem książkę obyczajową- to coś nie tak :(
Może kiedyś przeczytam, by się przekonać na własnej skórze, ale zapewne nie kupię pozycji ;)
Pozdrawiam cieplutko
Przynajmniej ja miałam takie wrażenie. Podobne odczucia towarzyszyły podczas czytania Sparksa "spójrz na mnie". Tylko ta książka kwalifikowana jest jako obyczajowa, a udział wątku kryminalnego jest podobny.
Usuń