niedziela, 12 marca 2017

Kobieta z kryminału



Jak dobrze znamy osobę, z którą mieszkamy? Czy wspólne śniadania, przelotne rozmowy, wieczory przed telewizorem sprawiają, że nasz współlokator nie ma przed nami żadnych tajemnic? A może wręcz odwrotnie? Może to wszystko to tak naprawdę... maska?

Tytuł: Kobieta znikąd
Autor: Mary Kubica
Wydawnictwo: Harper Collins

Jedna kobieta znika, a pojawia się druga. W innym miejscu, w tym samym czasie. Pewnego wieczoru Quinn próbuje wyciągnąć współlokatorkę na imprezę. Ta wymawia się złym nastrojem. Kiedy wraca, Esther już nie ma. Nie tylko znika na całą noc, ale też nie pojawia się w ciągu następnych dni. W tym samym czasie, w innej miejscowości pojawia się tajemnicza kobieta. Alex jest nią zauroczony, a jednocześnie... przerażony. Nieznajoma jest nie tylko piękna, ale też bardzo dziwna. Coś wisi w powietrzu i Alex zamierza to wyjaśnić. Co spowodowało zniknięcie Esther? Kim jest podejrzana nieznajoma i czy coś łączy te sprawy? Czas rozpocząć poszukiwania. Niebezpieczeństwo wisi w powietrzu.

Akcja Kobiety znikąd rozwija się powoli. Jeśli spodziewacie się thrillera, który już od pierwszych stron wbije was w fotel, możecie poczuć się rozczarowani. Pomimo tego, że książka umieszczana jest właśnie w tej kategorii, a głównym wątkiem jest zagadka kryminalna, w moim odczuciu bardziej pasuje określenie „powieść obyczajowa”. Dlaczego? Tym, co pierwsze rzuca się w oczy jest spokojnie i powoli rozwijana fabuła. Na początku niewiele przesłanek zapowiada nam zbliżającą się tajemnicę. Ot dziewczyna nie spotyka swojej współlokatorki, czy to coś niezwykłego, że młoda kobieta nie wraca na noc? Tak samo wątek Alexa rozpoczyna się niepozornie. Nieśmiały chłopak obserwuje dziewczynę, której nigdy wcześniej nie widział w ich miejscowości. To dobry początek na... romans. Dalej, zanim dojdziemy do tego, co wszyscy miłośnicy thrillerów lubią najbardziej, czeka nas bogato opisany dzień powszedni każdego z bohaterów, jego przeszłość, plany, marzenia. Uczucie napięcia pojawia się dopiero w połowie powieści, zaś zagrożenie staje się realne dopiero na sam koniec. Dlatego też jest to bardziej romans powieści obyczajowej z wątkiem kryminalnym niż sensacja w klasycznym tego słowa znaczeniu.

Ciekawym motywem jest podział powieści na dni. Każdy rozdział dzieje się dokładnie 24 godziny później niż poprzedni. Jesteśmy więc na bieżąco z akcją, śledzimy każdy krok bohaterów, każdą ich myśl. Partie Quinn i Alexa prezentowane są naprzemiennie, co niestety odbija się na dynamice akcji i co jakiś czas sprawia, że Czytelnik bardziej interesuje się wątkiem, który właśnie został przerwany. Tak jak w stereotypowym serialu, tak i tutaj, za każdym razem, gdy bohatera spotyka coś przełomowego, akcja jest przerywana i przenoszona w inne miejsce.

Dużym plusem tej powieści jest wyraźne rozróżnienie w charakterze postaci. Quinn i Alex to osoby z krwi i kości. Mają swoją przeszłość, bagaż doświadczeń i pomysłów na życie. A przede wszystkim bardzo różną narrację. Nawet gdyby rozdziały nie zawierały ich imion w tytule, Czytelnik nie miałby najmniejszego problemu w ich rozróżnieniu.

Jeśli zaś chodzi o główną zagadkę, to oceniam ją bardzo pozytywnie. Muszę przyznać, że to właśnie ona najbardziej przykuwała moją uwagę i sprawiała, że nie mogłam oderwać się od czytania. Co więcej, spodziewałam się zupełnie innego rozwiązania. Główna tajemnica okazała się dobrze przemyślana i jeszcze lepiej rozplanowana. Uważam, że to było ciekawy pomysł, chociaż... odrobinę zbyt przeciągnięty w czasie.

Nie podobało mi się za to, że część wątków nie zostało ostatecznie wyjaśnionych, czy zaprezentowanych. Autorka tak bogato opisywała nam aspekty obyczajowe, żeby następnie część zakończyć „na szybko”. Również finał wątku Alexa odbył nagle się i niespodziewanie, nie dostaliśmy więcej informacji na temat chłopaka, jego oceny sytuacji czy emocji.


Podsumowując, uważam, że Kobieta znikąd to ciekawa propozycja, ale zupełnie źle zakwalifikowana. Stawiając ją w tej samej kategorii co np. Nesbo, może się okazać krzywdzące. Klasyczny czytelnik kryminałów oczekuje innego tempa akcji, innego napięcia. Gdyby podejść do tytułu jako powieści obyczajowej, uniknie się nieprzyjemnego rozczarowania, a wszystko, co wartościowe w książce, zostanie podkreślone i pozytywnie odebrane.


4 komentarze:

  1. Zaciekawiła mnie Twoja recenzja. Myślę, że książka mogłaby się mi spodobać. Chyba będę musiał po nią sięgnąć :D

    www.zakopaniwksiazkach.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. U Kinga również akcja toczy się powoli. Kiedyś dałam mojej mamie do przeczytania "Pana Mercedesa" to odłożyła go po chwili ;p
    Jednak nazywanie thrillerem książkę obyczajową- to coś nie tak :(
    Może kiedyś przeczytam, by się przekonać na własnej skórze, ale zapewne nie kupię pozycji ;)
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej ja miałam takie wrażenie. Podobne odczucia towarzyszyły podczas czytania Sparksa "spójrz na mnie". Tylko ta książka kwalifikowana jest jako obyczajowa, a udział wątku kryminalnego jest podobny.

      Usuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates