wtorek, 13 marca 2018

Wywiad z Anetą Jadowską


Aneta Jadowska, autorka, która nie boi się tworzyć wyrazistych postaci i fantastycznych serii. Jej kryminałom nie brak magii, bo nawet, gdy nie ma czarów. Czego się boi? Jakiej słucha muzyki? Gdzie chciałaby się znaleźć... podczas apokalipsy zombie? Te i inne życiowe pytania zadała jej Monika Mikłaszewska.


1. Czy ciężko jest być pisarzem w naszym kraju?

Nie bardzo mam porównanie. Nigdy nie byłam pisarzem w innym kraju. Ale podejrzewam, że i tu i tam problemy są podobne. Nie jest lekko, ale nie jest aż tak ciężko, by złamać mi ducha i skłonić do szukania rozsądniejszej pracy.

2. Skoro recenzenci mogę denerwować się na autorów to, co denerwuje Panią w recenzentach?

Czytanie po wierzchu, niedbałe, niezaangażowane. Albo głupota. Rozumiem, że nie każdy recenzent musi być z wykształcenia filologiem, ale krew mi się burzy, gdy wykazują się taką naprawdę ciężką nieznajomością kontekstu i historii literatury. Gdy na przykład ktoś całkiem na serio pisze, że Anne Rice zjechała wampiry od autorki Zmierzchu, albo „Alicja w Krainie Czarów” to plagiat Rowling, bo przejście przez lustro do innego świata. To są prawdziwe przykłady, niestety. Albo uproszczenia – coś jest takie samo jak coś innego, bo umiera staruszka. Na tym poziomie nie ma różnicy między Agathą Christie i Dostojewskim.

3. Gdyby ziemię opanowała inwazja krwiożerczych zombie to, w czym towarzystwie najbardziej chciałaby się Pani znaleźć? (chyba za dużo czasu spędziłam ostatnio z "Więźniem labiryntu")?

Z moim mężem. Wiem, że razem damy sobie radę ze wszystkim. Ja mam za sobą kłopotliwie niepokojącą historię researchu, on jest trochę prepersem, dobrym strzelcem i nigdy nie gubi się w lesie.

4. Czy Aneta Jadowska się czegoś boi?

Tylko głupiec nie boi się niczego. Tylko osoba lekkomyślna zdradza swoje największe strachy :) Ale... gdybym była klaunem nie zbliżałabym się do siebie na wyciągnięcie ramienia.


5. A co ze zjawiskiem "szufladkowania"? Czy jest ono powszechne w środowisku pisarskim?

A gdzieś nie jest? Ludzie potrzebują schematów i szufladek, bo to ułatwia i przyspiesza „myślenie”, porządkowanie świata. Osobiście nie przepadam za samą techniką. Bardziej intryguje mnie to, co wyróżnia jednostkę czy dzieło, niż to, co wtapia ją w tło, a tak działają szufladki.

6. Książka, która w ostatnim czasie Panią zachwyciła to... i dlaczego?

Ostatnio? W tym miesiącu czytałam naprawdę dobrą powieść Marty Kisiel, na którą czytelnicy muszą jeszcze chwilkę poczekać – „Toń”. Wciągnęła mnie gęstą fabułą, zauroczyła światem i bohaterami, pokazała mi nowe oblicze autorki – bo "Toń" jest zupełnie inna od jej pozostałych powieści i cenię w autorach to, że nie spoczywają na laurach i zaskakują czytelników.

7. Trudno było się przestawić z pisania urban fanasty na coś zupełnie niemagicznego (pomijamy rozmowy Garstkówny), czy przyszło to Pani tak naturalnie jak oddychanie?

Nie bardzo. Kryminał jest dla mnie dość naturalną formułą. Po prostu w urban fantasy poza nim jest jeszcze element nadprzyrodzony. Gatunek to coś, co mnie nie ogranicza, bo o nim nie myślę. Mam historię i bohaterów, etykietki następują później.

8. Co pisze się Pani lepiej? Powieści z magią, a może bez niej?

Żeby to było takie proste i istniał gatunek czy powieści, które piszą się lepiej :) Tymczasem te kilka miesięcy pisania jednej powieści to czas, gdy pisze się raz dobrze, raz wcale, raz opornie, raz jak na skrzydłach. To proces. Morderczy i cudowny. Radość i płacz. Dni, kiedy nie chcę robić już nigdy nic innego i dni, kiedy zastanawiam się, jak by to było rzucić wszystko i wypasać owce w Bieszczadach. Pewnie jak w wielu zawodach, tylko w tym amplitudy i emocje są bardziej wychylone. Z tej perspektywy nie ma znaczenia, czy to kryminał, czy fantastyka.

9. Czy dopada Pani czasami niemoc twórcza? Jak sobie Pani z nią radzi?

Odpuszczam, odpoczywam, nie naciskam, bo jeśli dojdziesz do ściany uderzanie w nią głową nie świadczy o inteligencji. Zwykle to znak jednej z dwóch rzeczy – albo coś nie gra i muszę się zastanowić nad konstrukcją fabuły, bo brnę w ślepy zaułek, albo jestem zbyt zmęczona, by pracować i po prostu potrzebuję poborsuczyć, czyli dać sobie luz.

10. Kiedy możemy spodziewać się nowych okładek do Heksalogii o Wiedźmie? Takich pasujących do Nikity i Witkaca.

Na pewno za jakiś czas, ale wciąż jeszcze w sprzedaży są egzemplarze z pierwszego wydania, całkiem niedawno był kolejny dodruk, więc rzecz jasna żaden wydawca nie wypuści nowego wydania, w chwili, gdy starsze wciąż jest na rynku. Kiedy Dora zaczynała wychodzić, nie miałam jeszcze szczęścia znać Magdy Babińskiej, mojej obecnie dyżurnej ilustratorki, więc siłą rzeczy, nie mogła robić okładek. Ale jestem pewna, że to kwestia czasu, ponieważ z Magdą pracuje nam się doskonale i wiele wspólnych projektów przed nami.

11. Motto, którym kieruje się Pani w życiu?

Nikt za mnie nie zrealizuje za mnie moich marzeń i celów. Może się nie udać – mam szanse pół na pół. Ale jeśli nie spróbuję, na sto procent się nie uda.

Serdecznie dziękujemy za rozmowę :)

2 komentarze:

  1. Nie znam książek p. Jadowskiej, ale to zawsze można zmianić ;)

    Pozdrawiam
    https://zksiazkanakanapie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates