poniedziałek, 14 stycznia 2019

Odwet oceanu – Frank Schatzing


Dzień dobry, Kochani! Zapraszam po kubki z gorącym napitkiem, rozsiądźcie się wygodnie w fotelach.... zapnijcie pasy i ruszamy w niesamowitą podróż. Odwiedzimy kilka kontynentów, a nawet zejdziemy na dno morza. Będziemy świadkami wydarzeń tragicznych i niewyobrażalnych, a emocje, które podczas czytania poczujemy, długo nie dadzą nam o sobie zapomnieć.

Tytuł: Odwet oceanu
Autor: Frank Schatzing
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie

W Norwegii czekają już nas Sigur Johanson i Tina Lund, w Kanadzie Leon Anawak, Jack Greywolf i Alicia Delaware. To tylko mała garstka naukowców, pasjonatów i wojskowych, których będziemy mieli przyjemność (lub nie) poznać podczas tej podróży. Wraz z nimi spróbujemy rozwikłać zagadkę wydarzeń, które mają miejsce na ziemi, a trzeba rzec, że nie dzieje się dobrze. Dna morskie opanowały miliony trudnych do zidentyfikowania robaków. 
 
„Wieloryby i delfiny atakują łodzie z pasażerami, parzące meduzy przepędzają turystów z plaż. W restauracjach eksplodują homary, rozpryskując śmiertelnie niebezpieczną substancję. Miliardy krabów wychodzą z morza i zatruwają miasta (...). I wreszcie połowa Europy znika pod wodą na skutek potężnego tsunami”. 
 
Giną ludzie. Naprawdę nie jest ciekawie. Co jest przyczyną tego armagedonu? I najważniejsze, czy to już koniec świata? Szybko, tak jak wcześniej Was o to prosiłam, zapinajcie pasy i ruszajcie w tę fascynującą i niebezpieczną podróż. Nie zapomnijcie jednak uprzedzić swoich bliskich, że szybko nie wrócicie. Wycieczka ta będzie trwała całe 948 stron!

Ja wiem, że ta liczba niejednego może przerazić. Podczas czytania, w którymś momencie zadałam sobie pytanie, czy taka ilość słów jest naprawdę potrzebna? Czy gdyby naukowych rozważań było tu trochę mniej, coś by się stało?

Mam nadzieję, że nie wystraszyłam Was zwrotem „naukowe rozważania”. Rzeczywiście trochę ich tu jest i to z wielu różnych dziedzin, od robaków począwszy, na wydobywaniu ropy skończywszy. Autor wyjaśnia nam wiele różnych zjawisk występujących w przyrodzie. Nie macie się jednak czego bać, ja laik, jeżeli chodzi o naukę i przyrodę czy genetykę, zrozumiałam wszystko, co do słówka. Wszelkie naukowe zagadnienia przedstawione są tu w sposób bardzo prosty i „ludzki”, a do tego niezmiernie ciekawy. Tu wielkie ukłony dla tłumacza, to na pewno nie była łatwa praca.

Fabuła tej książki nie miałaby oczywiście żadnego sensu, gdyby nie jej bohaterowie i miejsce wydarzeń. I to też tłumaczy jej objętość. Każda postać, którą spotkamy w tej podróży to człowiek z krwi i kości. Posiada fascynującą przeszłość, ciekawy zawód, oryginalną pasję i masę problemów i traum, z którymi mierzy się równolegle z rozwiązywanie zagadki. Uwierzcie mi, nasi naukowcy naprawdę nie mają lekko.

Wielkim plusem fabuły jest również fakt, że autor zarysowując sylwetki bohaterów, nie skupił się tylko i wyłącznie, na postaciach pierwszoplanowych. Poznajemy tu także dokładną historię, niektórych ofiar wydarzających się kataklizmów, co jeszcze bardziej oddziałuje na nasze emocje.

Wyżej wspominałam też o miejscu wydarzeń. Proszę Państwa, jego opis to prawdziwy majstersztyk. Gdziekolwiek byśmy nie przebywali, czy w norweskim domu Sigura, czy w Kanadzie u Anawaka, lub na statku, na którym naukowcy szukają rozwiązania zagadki, mamy wrażenie, jakbyśmy znajdowali się tam naprawdę.

Mnie najlepiej podobało się u Eskimosów, a ich styl życia i legendy po prostu mnie urzekły. Jednak dlaczego znajdziemy się również tam, tego Wam nie zdradzę, będziecie musieli odkryć to sami.

Niedawno przyznałam Wam się, że bardzo zwracam uwagę na to, co bohaterowie jedzą:):) Uwierzcie mi, tu przeżyjecie prawdziwą smakową ucztę, ślinka nie raz Wam pocieknie. Opisy posiłków czyta się z wielką przyjemnością i burczeniem w brzuchu.

Każde zdanie w tej powieści jest naprawdę potrzebne. Dzięki temu ta podróż będzie jeszcze bardziej niesamowita. Serdecznie zachęcam do przeczytania tej książki. Nie skończymy jej niestety z dobrymi nastrojami, raczej z refleksją i zadumą nad naszą ingerencją w otaczającą nas przyrodę. Warto jednak przeczytać tę książkę do końca. Może następnym razem zastanowimy się nad poczynaniami obrońców przyrody, zamiast kpiąco się zaśmiać, kiedy będziemy czytać o kolejnej akcji ekologów. Taka zaduma akurat dzisiaj jest nam chyba bardzo potrzebna. Miłej lektury!
Dorota Skrzypczak


0 komentarze:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates