czwartek, 2 lipca 2020

Niedaleko pada trup od denata – Iwona Banach


Kiedyś, za starych dobrych czasów, gdy jeszcze bawiłam się w aktorstwo, usłyszałam tezę, że dużo łatwiej doprowadzić ludzi do łez, niż do śmiechu. To samo tyczy się książek. Trudniej jest napisać książkę, która obok wciągającej fabuły, zachwyci też poczuciem humoru. Bo przecież każdy ma inny gust, bawią go odmienne rzeczy itp. itd. Jednak mnie nieodmiennie rozśmiesza twórczość Iwony Banach. Oczywiście w pozytywnym sensie.


Tytuł: Niedaleko pada trup od denata
AutorIwona Banach
Wydawnictwo: Dragon
Książka pod naszym patronatem medialnym


Znacie ten moment, gdy „jeszcze tylko jeden rozdział” zakrzywia czasoprzestrzeń i nagle z wczesnego popołudnia robi się późny wieczór, a obiadu (nie mówiąc o kolacji) ani widu, ani słychu? Tak się składa, że pewien mało sfeminizowany mąż bardzo nie lubi podobnych sytuacji. Wpada więc na pomysł jak rozwiązać problem z „dostępnością” swojej żony. Nie jest on szczególnie wyszukany, ot napada autora popularnych romansów podczas jego spotkania autorskiego. Ale to dopiero początek kryminalnych incydentów w miasteczku, które do tej pory nie widziało takich atrakcji. Zaraz dochodzi do tego… morderstwo. Magda rozpoczyna swoje prywatne śledztwo, a to, że przy okazji zupełnie oficjalną wersje postępowania prowadzi pewien przystojny policjant, jedynie nadaje całości rumieńców.

Jak już wspomniałam na wstępie, ubawiłam się przy tej książce setnie. Absolutnie kocham poczucie humoru, którym autorka częstuje nas na każdej stronie. Gagi słowne, czy sytuacyjne, zabawne postacie i śmieszne zbiegi okoliczności. Uwielbiam takie natężenie dowcipów.

Nie można też narzekać na kreację bohaterów, bo co jeden, to większy gagatek. Podczas czytana tej powieści czeka was cała plejada osobowości, z których każdy jest parodią samego siebie. Zarysowane „mocną kreską” przywary nadają całości specyficznego dla autorki stylu. Wyrazistość postaci jest dla mnie ogromnym plusem jej powieści, bo naprawdę dobrze zapadają w pamięć nie tylko ich zwariowane poczynania, ale nawet charakterystyczne tekściki.

Ale… przejdźmy do najważniejszego… jak się ma zbrodnia? Otóż moi drodzy, całkiem nieźle. Do samego końca nie byłam nawet blisko wyjaśnienia. Powieść zasypuje nas mnogością wątków i samozwańczych detektywów, którzy co prawda bawią nas przednio, ale nieszczególnie pomagają rozwikłać sprawę. Finalne rozwiązanie okazało się genialne w swojej prostocie.

Jeśli obawiacie się, czy fabuła zamyka się w jednym tomie, to jak najbardziej możecie odetchnąć z ulgą. Po całej serii fantastycznych, zakręconych i szalonych zwrotów akcji, dochodzimy do ciekawego zakończenia. Najlepsze jednak jest to, że to… nie koniec. Autorka ponoć już pracuje nad kontynuacją. Ja nie mogę się doczekać, przeczytajcie tę książkę, to zrozumiecie, o czym mówię 😊

1 komentarz:

  1. Dziekuję, cieszę się, suuuper. W sumie zawsze się obawiam, bo to prawda, z humorem różnie bywa.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates