Dziewczyna o wyjątkowych dłoniach – Leszek Milewski
#reklama #Theatrum illuminatum
Małe miasteczka mają w sobie coś magnetycznego – żyją własnym rytmem, rządzą się swoimi niepisanymi zasadami i zwyczajami. To mikrokosmos, w którym drobne wydarzenie może zakłócić codzienność i poprowadzić mieszkańców na zupełnie nowe tory. I właśnie do takiego świata przybywa bohaterka „Dziewczyna o wyjątkowych dłoniach” – jej pojawienie się staje się punktem zapalnym w życiu całej społeczności.
Fabuła można streścić następująco: do małego miasteczka przyjeżdża dziewczyna o wyjątkowych dłoniach. I choć wcześniej „nic nigdy nie zdarzyło się ważniejszego” – ani pożar pieczarkarni, ani awans miejscowej drużyny, to jednak to właśnie jej obecność odmienia wszystko. To opowieść o pamięci miejsca, o mieszkańcach i dygresjach, które tworzą niezwykłą gawędę.
Na samym początku uwagę przyciągają grafiki – pełne detali, klimatyczne i intrygujące, każda zachęcająca do dalszej lektury. Jeszcze bardziej zachwycają okładki rozdziałów – w subtelny sposób nawiązują do treści i stanowią małe wyzwanie dla czujnego oka. Po każdym rozdziale z przyjemnością wracałam do nich, szukając powiązań i ukrytych znaczeń.
Narracja to kolejny charakterystyczny element tej książki – pełna powtórzeń, kolokwializmów i gwarowych niuansów, które unoszą stylistykę małomiasteczkowego języka. W tej opowieści sama forma zaczyna dominować nad treścią – fabuła staje się pretekstem do gawędy, której język snuje opowieść o miejscu i ludziach w niezwykły sposób.
„Dopiero po latach zrozumiałam, że pozory trwają tak długo, jak tylko chcemy, żeby trwały. Że wszystko, aby przetrwało, trzeba pielęgnować poza pozorami. Pozory rozkwitną nawet nie na pustyni, a na pozbawionej atmosfery stalowej planecie. Bo pozorom nie potrzeba nic poza chęcią by trwały”.
W tej powieści bohaterem nie jest pojedyncza postać, ale całe miasteczko – zbiorowy podmiot. Każdy mieszkaniec to ktoś zarazem wyjątkowy, jak i zwyczajny. Autor maluje obraz miejsca, które z perspektywy województwa łódzkiego – do którego sama należę – jawi się jako przeciętne, ale wyjątkowe w swoim wewnętrznym świecie. Dla mnie, mieszkanki Łodzi, było fascynujące tropić tropy konkretnych miasteczek – wspomniane Pabianice, Skierniewice – miejsca, które ostatniego lata odwiedziłam w ramach wojaży po regionie. Dzięki temu lektura zyskała nowe znaczenie.
A sama dziewczyna o wyjątkowych dłoniach? Choć jej przyjazd inicjuje całą historię i dominuje życie mieszkańców – nie dominuje właściwej fabuły. W rzeczywistości jest postacią drugoplanową, symbolem, katalizatorem zdarzeń, a nie pełnokrwistym bohaterem. Jej istnienie służy przede wszystkim temu, by pokazać coś istotnego o miasteczku.
„Naprawdę trudno jest uwierzyć, że będzie źle. Niby wiemy, że nie zawsze będzie lepiej. Ale trzeba wiele złej woli wobec siebie, by tak od razu uwierzyć w zło”.
„Dziewczynę…” czyta się nie dla wartkiej fabuły, ale dla narracyjnej atmosfery i szczególnego klimatu. Początkowo intrygowała, potem – zachwycała, ale momentami też męczyła. Gdy czułam się przytłoczona, odkładałam książkę na później. Choć książka ma raptem 180 stron, jej lektura zajęła mi kilka dni. Osoby szukające dynamicznej akcji mogą poczuć zawód, ale dla tych, którzy doceniają literacką stylistykę, miasto i pełniące rolę bohatera – to będzie pozycja wyjątkowa. A wspomnienia płynące po niej zostają na długo w głowie.
Dodatkowo warto docenić, że Milewski – znany dotychczas jako komentator sportowy – w nietuzinkowy sposób wkroczył na scenę literacką, wybierając formę literatury pięknej. To odważny debiut, który pełen jest symboliki, tożsamości i refleksji – wszystko to zaklęte w gawędziarskim stylu. „Dziewczyna o wyjątkowych dłoniach” to książka, która prowokuje do myślenia: skąd pochodzimy, czy potrafimy spojrzeć na własne miejsce z dystansu? Milewski stawia pytania, ale nie udziela jednoznacznych odpowiedzi. To zachęta do podróży – w nieoczywiste regiony metaforycznego miasteczka, ale też ludzkiego życia.
„Z wysokości dzieciństwa nie da się całkiem nie mieć wiary, także w siebie. Nie da się zupełnie nie mieć złudzeń. Bo z wysokości dzieciństwa żadnych ścieżek wykluczyć jeszcze się nie da. Tak jak zasadą dorosłości, i dlatego dzieciństwa drugim biegunem, jest to, że w dorosłości z każdym dniem kolejne ścieżki się wykluczają”.
Podsumowując: „Dziewczyna o wyjątkowych dłoniach” to nie książka dla każdego – to opowieść o tożsamości, pamięci i lokalności, która pełni funkcje całego świata, chociaż jest tylko plamą na wielkiej mapie. Fabuła jest tutaj jedynie pretekstem, a każda czytelniczka i każdy czytelnik odnajdzie w niej coś innego. Dla mnie – to była intrygująca i niecodzienna lektura, która zostawia po sobie trwały ślad.
Dominika Róg-Górecka





0 komentarze:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!