Ostatnie wyjście
Dawno żadna książka
nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Dużo czytam, dlatego bez
trudu wyłapuję schematy, trendy, „tanie chwyty”. Często
dostrzegam wiele podobieństw między książkami i dlatego nawet
jeśli jakiś tytuł sam w sobie jest niczego sobie, pewna
powtarzalność zabija całą przyjemność z czytania. Tym razem
było inaczej. I właśnie dlatego, zamiast rozwodzić się na
enigmatycznym wstępem, napiszę (i podkreślę) tylko jedno -„WOW”!
Autor: Federico Axat
Wydawnictwo: Świat książki
Ted ma wszystkiego dosyć.
A już najbardziej własnego życia. To, że stoi teraz z pistoletem
przy swojej głowie, jest dla niego jedynym wyjściem. Elementem
misternie skonstruowanego planu. I już ma nacisnąć na spust, kiedy
dzieje się coś jednocześnie nienormalnego i zwyczajnego. Słyszy
pukanie do drzwi. Jakby tego było mało, nieproszony gość zna jego
zamiary i zamierza go od nich odwieść. Ma za to dla niego nowy
plan. Plan, w którym samobójcze zapędy Teda mogą się na coś
przydać. Jednak czy można zaufać nieznajomemu? Czy Ted może
zaufać... komukolwiek?
Początek fabuły to
jazda bez trzymanki. Praktycznie co kilka zdań na czytelnika „spada”
kolejna rewelacja, a wszystko, co do tej pory było pewne i ułożone,
nabiera nowych kształtów. Do połowy powieści zwroty akcji są na
porządku dziennym, a psychodelia radośnie idzie pod ręką z
obłąkaniem. I chociaż w pewnym momencie wszystko powoli zaczyna
kształtować się w spójną historię, do samego końca niczego nie
można być pewnym.
Jednocześnie książka
jest tak dobrze napisana, że obłąkańczy początkowo klimat
niezwykle udziela się czytelnikowi. Niewinnie i po cichu umieszcza
określone fragmenty w pamięci czytelnika i budzi w nim
nieuzasadnione poczucie lęku. Tak przynajmniej było w mojej
sytuacji. „Połknęłam” książkę na dwa razy, a można nawet
powiedzieć, że na trzy, jeśli liczyć koszmar, który zafundowała
mi ta książka, jako jeden z jej elementów. Pod żadnym pozorem nie
próbuję Was do niej zniechęcić! Wręcz odwrotnie, dawno żadna
książka nie wpłynęła na mnie tak mocno, i to było magiczne (acz
lekko straszne) uczucie.
Dużym plusem tej
zagmatwanej fabuły jest jej logiczność. Nie można przyczepić się
do żadnego elementu, zarzucić niespójności czy dziwnego
zachowania. W swoich recenzjach często wspominam, że nie rozumiałam
kilku działań bohaterów. Chociaż Ostatnie wyjście funduje
nam zwrot akcji, deja vu i jednocześnie mind fuck, cała misternie
skonstruowana fabuła nie ma ani jednego niepewnego punktu.
Na
upartego, co pojawia się w opiniach do tej książki, można by było
zauważyć, że zakończenie jest odrobinę zbyt enigmatyczne,
zabrakło mocnego przytupu po tym permanentnym trzęsieniu ziemi.
Sama mam w tym zakresie pewne domysły, dlatego nie była to dla mnie
wada. I chociaż nie należy oceniać książki po okładce, jej
wydanie już jak najbardziej. Mężczyzna dramatycznie leżący w
wannie może faktycznie jeszcze przed otwarciem powieści ostrzega o
zgromadzonej tam grozie, jednak... nie ma najmniejszego sensu. Taka
scena nie pojawia się w historii, zupełnie więc nie rozumiem czemu
takie zdjęcie znalazło się na okładce.
Podsumowując,
nie będę już wspominać, że Ostatnie wyjście
niesamowicie pozytywnie mnie
zaskoczyło (a zaskoczyło i zwaliło z nóg to mało powiedziane),
dodam tylko, że tę książkę zdecydowanie warto przeczytać. Każdy
kto lubi zakręcone klimaty rodem z Incepcji, nie powinien czuć się
zawiedziony. Świetnie skonstruowana intryga, niepokojący klimat i
dynamiczna akcja pełna zwrotów akcji. Tego nie da się opowiedzieć,
to trzeba przeczytać!
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!