wtorek, 23 maja 2017

Ostatnie wyjście


Dawno żadna książka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Dużo czytam, dlatego bez trudu wyłapuję schematy, trendy, „tanie chwyty”. Często dostrzegam wiele podobieństw między książkami i dlatego nawet jeśli jakiś tytuł sam w sobie jest niczego sobie, pewna powtarzalność zabija całą przyjemność z czytania. Tym razem było inaczej. I właśnie dlatego, zamiast rozwodzić się na enigmatycznym wstępem, napiszę (i podkreślę) tylko jedno -„WOW”!

Tytuł: Ostatnie wyjście
Autor: Federico Axat
Wydawnictwo: Świat książki

Ted ma wszystkiego dosyć. A już najbardziej własnego życia. To, że stoi teraz z pistoletem przy swojej głowie, jest dla niego jedynym wyjściem. Elementem misternie skonstruowanego planu. I już ma nacisnąć na spust, kiedy dzieje się coś jednocześnie nienormalnego i zwyczajnego. Słyszy pukanie do drzwi. Jakby tego było mało, nieproszony gość zna jego zamiary i zamierza go od nich odwieść. Ma za to dla niego nowy plan. Plan, w którym samobójcze zapędy Teda mogą się na coś przydać. Jednak czy można zaufać nieznajomemu? Czy Ted może zaufać... komukolwiek?

Początek fabuły to jazda bez trzymanki. Praktycznie co kilka zdań na czytelnika „spada” kolejna rewelacja, a wszystko, co do tej pory było pewne i ułożone, nabiera nowych kształtów. Do połowy powieści zwroty akcji są na porządku dziennym, a psychodelia radośnie idzie pod ręką z obłąkaniem. I chociaż w pewnym momencie wszystko powoli zaczyna kształtować się w spójną historię, do samego końca niczego nie można być pewnym.

Jednocześnie książka jest tak dobrze napisana, że obłąkańczy początkowo klimat niezwykle udziela się czytelnikowi. Niewinnie i po cichu umieszcza określone fragmenty w pamięci czytelnika i budzi w nim nieuzasadnione poczucie lęku. Tak przynajmniej było w mojej sytuacji. „Połknęłam” książkę na dwa razy, a można nawet powiedzieć, że na trzy, jeśli liczyć koszmar, który zafundowała mi ta książka, jako jeden z jej elementów. Pod żadnym pozorem nie próbuję Was do niej zniechęcić! Wręcz odwrotnie, dawno żadna książka nie wpłynęła na mnie tak mocno, i to było magiczne (acz lekko straszne) uczucie.

Dużym plusem tej zagmatwanej fabuły jest jej logiczność. Nie można przyczepić się do żadnego elementu, zarzucić niespójności czy dziwnego zachowania. W swoich recenzjach często wspominam, że nie rozumiałam kilku działań bohaterów. Chociaż Ostatnie wyjście funduje nam zwrot akcji, deja vu i jednocześnie mind fuck, cała misternie skonstruowana fabuła nie ma ani jednego niepewnego punktu.

Na upartego, co pojawia się w opiniach do tej książki, można by było zauważyć, że zakończenie jest odrobinę zbyt enigmatyczne, zabrakło mocnego przytupu po tym permanentnym trzęsieniu ziemi. Sama mam w tym zakresie pewne domysły, dlatego nie była to dla mnie wada. I chociaż nie należy oceniać książki po okładce, jej wydanie już jak najbardziej. Mężczyzna dramatycznie leżący w wannie może faktycznie jeszcze przed otwarciem powieści ostrzega o zgromadzonej tam grozie, jednak... nie ma najmniejszego sensu. Taka scena nie pojawia się w historii, zupełnie więc nie rozumiem czemu takie zdjęcie znalazło się na okładce.

Podsumowując, nie będę już wspominać, że Ostatnie wyjście niesamowicie pozytywnie mnie zaskoczyło (a zaskoczyło i zwaliło z nóg to mało powiedziane), dodam tylko, że tę książkę zdecydowanie warto przeczytać. Każdy kto lubi zakręcone klimaty rodem z Incepcji, nie powinien czuć się zawiedziony. Świetnie skonstruowana intryga, niepokojący klimat i dynamiczna akcja pełna zwrotów akcji. Tego nie da się opowiedzieć, to trzeba przeczytać!


0 komentarze:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates