środa, 7 listopada 2018

Alyssa i czary




Szaleńcza pogoń za królikiem? Tajemniczy napój z napisem „wypij mnie”? A może dziwne jajko kołyszące się na murze? Chyba każdy kojarzy „Alicję z krainy czarów”. Powieść ta wywarła ogromny wpływ na popkulturę i doczekała się wielu adaptacji oraz książek inspirowanych jej treścią. Jak wypadnie kolejna z nich? Czy „Alyssa i czary” wciąż jest w stanie czymś zaskoczyć?

Tytuł: Alyssa i czary 
Autor: A. G. Howard 
Wydawnictwo: Uroboros

Świat Alyssy rozpada się na drobne kawałki, gdy jej mama zostaje zamknięta w szpitalu psychiatrycznym. A trzeba przyznać, że dziewczyna i tak nie ma łatwego życia. Jej prababką była bowiem słynna Alicja, bohaterka książki „Alicja z krainy czarów”. I nie jest to bynajmniej powód do dumy, ale licznych… uszczypliwości. I być może aluzje, że nie jest do końca normalna, spłynęłyby po niej jak deszcz, gdyby nie drobny szczegół. Dziewczyna słyszy głosy… owadów. I widzi rzeczy, które nie powinny mieć miejsca. Czy jest szalona? A może jej mama wcale nie jest wariatką, tylko dręczy ją rodzinna tajemnica? Alyssa postanawia zrobić wszystko, by to wyjaśnić i przy okazji nie trafić do wariatkowa.

Jeśli wydaje się wam, że jest to powieść dla miłośników „Alicji z krainy czarów” to… macie racje. Ilość nawiązań, analiz, czy analogii do oryginału jest wręcz niesamowita. Prawdziwy fan poczuje się, jak ryba w wodzie. I w tym aspekcie fajne jest to, że autorka nie tylko korzysta z wcześniejszego tytułu, ale też przerabia go na swoją modłę. Okazuje się bowiem, że nie wszystko było tak, jak napisano to w „Alicji z krainy czarów”. Ta historia jest świetnie wpleciona w życiorys rodziny Alyssy, od prababki po główną bohaterkę. Za sprawą powieści poznajemy też drugą stronę krainy czarów, o wiele bardziej mroczną…

Muszę przyznać, że na początku powieść wyprowadziła mnie w pole. Kilka pierwszych rozdziałów to bowiem klasyczne young adult. Pojawia się parę nietypowych wątków, ale jednak skupiamy się na młodej dziewczynie, jej nieujawionym uczuciu i problemach z rówieśnikami. Aż tu nagle… wpadamy do króliczej dziury i nic nie jest takie, jak wcześniej. I ta zmiana tempa (bowiem powieść natychmiast przyspiesza) jest równie nagła, co intrygująca. Od tego momentu w książce dzieje się tysiące rzeczy, wiele naraz, spora część to absurd w najczystszej postaci, a wiele znajduje swoje wyjaśnienie dopiero później. I trochę mam mieszane uczucia, co do tego mętliku. Z jednej stronie było dynamicznie i podobnie, jak w Alicji, z drugiej ten harmider zaczął mnie męczyć. To, co świetnie sprawdziło się w przypadku krótkiego dzieła, w wydaniu rozszerzonym momentami przytłaczało czytelnika.

Sama bohaterka również nie do końca przypadła mi do gustu. Jej zachowanie bywało dziwne, a pobudki irracjonalne. Jako swój sposób walki z głosami owadów wybrała sobie… uśmiercanie ich i robienie obrazów z martwych egzemplarzy. I jeszcze w to jakoś mogę uwierzyć (chociaż ledwo), ale że te dzieła brały udział w konkursach? I nikt, absolutnie nikt, się tym nie zaniepokoił?

Obok samego fantastycznego wątku istotną rolę odgrywają też relacje między bohaterami. Chociaż na pierwszy plan wysunięto raczej lekko przesłodzony romans, to mnie bardziej zaintrygowały stosunki Alyssy z rodzicami. Zwłaszcza kontakty z matką były trudne i to nadawało całości dodatkowej wartości.

Jak jednak oceniam ten tytuł? Jest to propozycja przede wszystkim dla miłośników „Alicji z krainy czarów”. Nie znając, chociaż pobieżnie, oryginału nie doceni się licznych odwołań i zgrabnych nawiązań. Jeśli zaś lubicie niczym nieskrępowaną fantastykę, w tym tytule odnajdziecie jej naprawdę sporo. Jednym zdaniem, powieść pomysłowa, przyjemna, chociaż trochę przeładowana akcją.



1 komentarz:

  1. brzmi intrygująco :) jestem gotowa zaryzykować i sięgnąć po ten tytuł, choć historię "Alicji z krainy czarów" znam pobieżnie ;P

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates