środa, 26 czerwca 2019

Powiedz, że zostaniesz – Corinne Michaels


Czasem w jedną chwilę może się rozpaść całe nasze życie. Wszystko, co uporządkowane, normalne, a może nawet nudne... I nawet jeśli zazwyczaj narzekamy na codzienność, wtedy naprawdę za nią zatęsknimy. Czy na zgliszczach da się jeszcze zbudować coś nowego?


Tytuł: Powiedz, że zostaniesz
Cykl: Wróć do mnie (tom 1)
Wydawnictwo: Szósty Zmysł

Kochała go, kochała jak nikogo innego. A on wyjechał i zostawił ją zupełnie samą. Siedemnaście lat później Presley pozornie wiedzie idealne życie. Piękny dom, biały płotek, dziecko... Aż nagle wszystko rozpada się jak domek z kart. Znów jest sama, znów zaczyna wszystko od nowa, a raczej wraca do punktu wyjścia. W rodzinnym domie przyjdzie się jej zmierzyć z demonami przeszłości, zwłaszcza skonfrontować ze swoim były, który jako pierwszy złamał jej serce. Czy to możliwe, że wciąż coś do niego czuje? Tym razem nie jest już tą samą bezbronną dziewczyną, tym razem to ona będzie dyktować warunki.

Pierwszą książką tej autorki, którą przeczytałam, było „Consolation”. Ta powieść mnie zachwyciła, przepadłam w niej od początku do końca, w emocjach, w historii, w niewinności opisywanego uczucia. Historia w niej zawarta była jednocześnie delikatna i dosadna. Niestety żadna następna powieść tej autorki nie zrobiła na mnie podobnego wrażenia, a nawet odwrotnie, każda następna był coraz gorsza.

I tak docieramy do „Powiedz, że zostaniesz”, czyli tytułu, którym pisarska splagiatowała samą siebie. Niestety wszystko jest bardzo podobne do „Consolation”, a schematyczne rozwiązania wciąż się powtarzają. Znów mamy do czynienia z kobietą w żałobie, która próbuje na nowo ułożyć swoje życie. Ponownie rycerz na białym koniu chce jej we wszystkim pomóc. Tym razem jest to były chłopak, co bynajmniej nie sprawa, że powieść staje się bardziej oryginalna. Niestety jest wręcz odwrotnie, a cała fabuła sprawia wrażenie rozszerzonej wersji jakiego popularnego Harlequina.

Muszę przyznać, że spodziewałam się czegoś o wiele lepszego. Początek książki jest naprawdę mocy, wręcz sprawia, że czytelnik wyskakuje z butów. Stawia trudne pytania, ilustruje bolesne emocje i nawet skłania do refleksji. Na jego podstawie sądziłam, że prawdziwa akcja dopiero się rozwinie. Zwłaszcza że z biegiem czasu zaczynałam wątpić w pierwszą scenę, sądziłam, że nastąpi jakiś nagły zwrot wydarzeń, a wszystko okaże się zupełnie inne. Niestety... powieść od początku do końca biegnie torami typowego romansu, którego fabułę można streścić w trzech zdaniach. Żadnych szczególnych zawirować, po prostu miłość.


Komu przypadnie do gustu ta książka? Jest to tytuł idealny dla miłośniczek nieskomplikowanych, bardzo emocjonalnych romansów. W historii nie brak uczuć i chociaż wszystko da się przewidzieć, ich opisy są niezwykle intensywne. Jeśli lubicie powieści o odnajdywaniu dróg do prawdziwej miłości, o dawaniu drugiej szansy i walce o szczęście, może się wam spodobać. Ale nie oczekujcie jakiejś oszałamiającej, zawirowanej opowieści.

2 komentarze:

  1. Możliwe, że autorka chciała powtórzyć sukces Consolation, stąd postawiła na sprawdzoną formułę... Szkoda, że się rozczarowałaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda ,że książka nie spełniła do końca Twoich oczekiwań. ja mam ją w planach i jestem ciekawa, jak ją odbiorę. 😊

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates