piątek, 16 lutego 2018

Walentynki na widelcu: konkurs nr 3

 

Wciąż Wam mało konkursów? I dobrze, bo mamy dla Was kolejną perełkę. Może mało walentynkową, ale za to niezwykle ciekawą!

ZASADY:

1. Należy w komentarzu odpowiedzieć na pytanie: Jaka książka była Twoim przełomem?
2. Czas trwania to od 16.02.2018 r. do 25.02.2018 r.
3. Każdy może udzielić jednej odpowiedzi (pamiętajcie o podpisaniu się i/lub podaniu maila kontaktowego).
4. Będzie nam miło jeśli będziecie lubić Recenzje na widelcu oraz FP wydawnictwa

NAGRODA:

"Przełom"

Sponsorem nagrody jest Wydawnictwo Niezwykłe.



6 komentarzy:

  1. "Przygody Tomka Sawyera" Marka Twaina-po przeczytaniu tej książki w dzieciństwie wiedziałam, że znalazłam przyjaciół. Chłopca i ... książki, które od tamtej pory są nieodłącznym elementem mojego życia. Wprawiają mnie w ruch, dają mi poczucie siły, odskocznie. Historię o Tomku przeczytałam od tamtej pory kilkadziesiąt razy. Kupiłam sobie ładne wydanie w twardej oprawie i przynajmniej raz w roku do tej książki wracam. Bo przypomina mi dzieciństwo, zapach zbóż. Jest najlepszym lekarstwem na smutki. Za każdym razem czytając ją czuję się jakbym na brzegu Missisipi łowiła z Tomkiem ryby. renata.chico1@interia.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Moją przełomową książką w życiu było "TO" Stephena Kinga. Dzięki niej odkryłam horrory i thrillery w wersji pisanej. Często do niej wracam, zwłaszcza w związku z najnowszą ekranizacją. Wspaniałe dzieło o strachu. Była i jest na tyle mocna, że do dziś mam lęk przed klownami....
    magdaczajkowska.1982@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy miałam lat 8 i dostałam książkę ,,Ania z Zielonego Wzgórza". Wtedy pokochałam czytanie całym sercem i trwa to po dzień dzisiejszy;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przełom w moim myśleniu nastał z dniem, kiedy przeczytałam książkę "Kto zabrał mój ser?". Książka daje dużo do myślenia, że zawsze można wyjść z tarapatów, zacząć coś od nowa. Mówi, aby nigdy się nie poddawać i ciągle stawiać sobie różne cele.

    izoletta@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Moim przełomem w czytaniu była książka,,W pustyni i puszczy " . Wstyd się przyznać, ale kiedy byłam dzieckiem nie mogłam się przemóc do czytania książek, a szczególnie lektur szkolnych, dlatego korzystałam ze streszczeń 😉.
    Kiedy przyszło mi dostać kolejną książkę do czytania i podano tytuł tej powieści, zapaliła mi się zielona lampka mówiąca o tym, że chyba czas najwyższy żeby przeczytać chociaż jedną książkę i zobaczyć jak to będzie. Kiedy zaczęłam czytać bohaterowie wkradli się do mojego serca Staś i Nel. Ta ich przygoda, przeżycia i doświadczenia, które musieli przejść by przetrwać i przeżyć. Ile siły musieli w to włożyć.
    Czytałam książkę z zapartym tchem, nie mogłam odłożyć książki na półkę, ponieważ tak mnie wciągnęła 😊.
    Wtedy pierwszy raz pomyślałam sobie, że nigdy więcej nie przeczytam streszczeń. Nie oddają tej historii, która dzieje się w książce. Nie ma tej magii, tych wszystkich opisów, które zawiera książka.
    Dlatego pomimo iż książka była gruba udało mi się za nią zabrać i nie żałuję tego, ponieważ moja przygoda z książkami trwa do dnia dzisiejszego 😍

    as19ia87@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. W moim przypadku niezbędna jest retrospekcja. :) Miałem tę przyjemność i z całą pewnością byłem w tej uprzywilejowanej grupie dzieci w moim wieku, którym dane było spędzić lata edukacji począwszy od "pięciolatków" a na trzeciej klasie kończąc w punkcie, który moim zdaniem tylko z nazwy był placówką oświatową. Dla mnie był to po prostu dom, do którego chodziło się na 8 godzin dziennie i w którym spędzało się najpiękniejsze w tamtym okresie chwile. A to za sprawą pracującej tam kadry kierowniczo – nauczycielskiej właśnie. Moja szkoła, liczyła sobie 30 uczniów we wszystkich 3 klasach wraz z grupą dzieci w wieku 5 i 6 lat. Ta liczba nieco się wahała z roku na rok, jednak nigdy nie była dużo wyższa, przez co nauczyciele byli uczniom niczym rodzice. Pomijam sam fakt, herbatek, ciasteczek, cukiereczków i tego wszystkiego czym raczono nas niczym swoje własne pociechy. Chyba się trochę zagalopowałem, ale ciągle krążę wokół głównego tematu – proszę mi wierzyć.
    Jednym z nauczycieli w tej placówce był pan Piotr – człowiek od którego zaczęła się moja przygoda z czytaniem. Właściwie pan Piotr był zarówno nauczycielem jak i dyrektorem całej placówki. Pamiętam jakby to było wczoraj, jak podsuwał mi pod nos czasopisma z serii "National Geographic", z których najpierw pochłaniałem z wypiekami na twarzy obrazki, z racji braku umiejętności czytania a z których artykuły po powrocie do domu moi rodzice byli zmuszeni mi czytać, bo inaczej się nie godziło. :) Przychodziłem ze szkoły, siadywaliśmy na podłodze, wspólnie oglądaliśmy ilustracje – ja po raz n-ty i słuchałem. Słuchałem, słuchałem i wnikałem w treść tych słów. Czasy mojego dzieciństwa przypadły na okres w którym dzieci nie wiedziały co to Internet, a każdą wiedzę czerpały z książek właśnie. Dodatkowo proszę sobie wyobrazić co czuje kilkuletnie dziecko, gdy osoba dorosła pozwala mu zabrać z sobą do domu gazety, tym samym dając mu nad nimi odpowiedzialność, bo przecież taki prezent traktowało się z należytą dbałością o to by go nie ubrudzić, nie zalać, nie uszkodzić. W dodatku, jeśli dzisiaj mając ponad 30 lat pamiętam o tamtych chwilach, to już choćby to świadczy o tym jaką rangę miało to dla mnie wtedy. To właśnie ten człowiek, nie kto inny rozbudził we mnie miłość do tego co ukryte w książce. To On pokazał mi, że świat nie musi być szary, a marzenia mogą się spełnić jeśli bardzo tego zapragniemy. Pamiętam, że w okresie szkoły podstawowej z pewnych rodzinnych problemów moja miłość do książek w pewnym stopniu zmalała, jednak na nowo rozbłysła w szkole średniej. Tu wszystko zaczęło się od książki "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku" i osoby polonistki, która moim zdaniem jest osobą z powołania, a którą z przyjemnością wywołałbym w tym momencie do tablicy, gdyż jest moją znajomą na FB, jednak z racji tego że być może sobie tego nie życzy odstąpię od tego zamiaru. :) Pani Wiesiu, to dzięki pani na nowo pokochałem książki. To trwa do dzisiaj i raczej już nie minie. W dużej mierze to właśnie dzięki tym dwóm osobom dzisiaj jestem tym, kim jestem. Szapo ba im za to. A konkretna książka, która stanowiła dla mnie przełom?? Nie mam tej jednej jedynej, bo jak wspomniałem powyżej wszystko zaczęło się od czasopisma i dwóch osób, które kochają czytanie nie mniej niż ja. Kłaniam się.
    Marcin e-mail: kan.mar.1985[@]wp.pl Lubię obie stronki na fb jako Marcin Kannenberg

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates